Mila dla miłych – zmierzyliśmy sobie czas [ZDJĘCIA]

 

Mila dla miłych – zmierzyliśmy sobie czas [ZDJĘCIA]


Opublikowane w pon., 23/04/2018 - 14:46

„1500 metrów dla każdego! Mila dla miłych osób” – takim hasłem ekipa Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Łodzi zachęcała biegaczy do sprawdzenia się na tych dystansach na tartanowej bieżni stadionu na Stokach przy ul. Potokowej. Sprawdzić się można było w słoneczną niedzielę 22 kwietnia.

Jak stwierdzili pracownicy MOSiR-u, zdecydowanie brakuje biegów na tak krótkich dystansach. Stadion na Stokach znakomicie nadaje się do takich prób. Z tego co wiemy, jest tam jedna z zaledwie dwóch 400-metrowych tartanowych bieżni w Łodzi, a jedyna dostępna bezpłatnie.

Być może łódzcy biegacze preferują dłuższe dystanse, ponieważ w godzinach 10-15 nie zjawiło się ich zbyt wiele i próby odbywały się tylko pojedynczo lub parami. Jak nam jednak opowiedział znany łódzki popularyzator sportu Maciej Tracz z MOSiR-u, dwie osoby przyjechały specjalnie aż z Częstochowy, by zmierzyć sobie czas na milę. A poza tym każdy chciał się pokazać z miłej strony i wybierał ten właśnie dystans.

Mila angielska to dokładnie 1609,344 m. Nie drążyliśmy już, czy dystans został odmierzony co do milimetra. Zawody na tym dystansie częściej rozgrywane są w krajach anglosaskich, ale nie tylko. U nas przykładem biegu na milę, i to ulicznego, jest festiwalowa Krynicka Mila na deptaku. Cztery minuty na milę pierwszy złamał słynny Roger Bannister w 1954 roku, a obecny rekord świata należy do Marokańczyka Hichama El Guerrouja (3:43,13).

Kiedy przybyłem na miejsce, ktoś właśnie kończył bieg z wynikiem nieco ponad 7 minut. Nie biegam ostatnio krótszych rzeczy, a ostatni trening na bieżni robiłem... nie pamiętam kiedy. Poza tym zupełnie nie odpocząłem po całym dniu pracy i biegania na sobotniej Misji Brus. Już na rozgrzewce stwierdziłem, że brakuje świeżości w kroku. Przez cztery okrążenia pewnie nie utrzymam nawet 25 sekund na setkę. Siedem minut to wszystko, na co mnie stać – przewidywałem.

Tak jak myślałem, pierwsze kółko wpadło mi w ponad sto sekund, a następne jeszcze wolniej. Gdzie te czasy, kiedy na treningu 8x400 schodziłem stopniowo od 90 do 80 sekund na okrążenie? Trzecie weszło najsłabsze, chociaż płuca już paliły. Honor uratowałem swoim firmowym długim finiszem, robiąc ostatnie w 85 sekund i łapiąc na pomiarze 6:50,43. Tempo wolniejsze od tego z mojej życiówki na piątkę sprzed trzech lat, ale jak się nie ma co się lubi...

Sześć minut tego dnia złamał tylko jeden uczestnik próby. Nikt się nawet nie zbliżył do najlepszego wyniku sprzed roku, który ustanowił czołowy łódzki średnio- i długodystansowiec Tomasz Osmulski. Tym razem Tomek się nie zjawił. Pewnie odpoczywał po zwycięstwie w zgierskim Biegu Tkaczy wieczór wcześniej.

Następną „Milę dla miłych” pracownicy łódzkiego MOSiR-u zapowiadają jeszcze w tym roku, w miesiącach jesiennych, zachęcając więcej biegaczy do wzięcia udziału.

KW


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce