Bieg 12h w Rudzie Śl.: Patrycja Bereznowska bije rekord Polski! [WYNIKI, ZDJĘCIA]

 

Bieg 12h w Rudzie Śl.: Patrycja Bereznowska bije rekord Polski! [WYNIKI, ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 29/04/2018 - 00:05

W Rudzie Śląskiej dobiegł końca 20. Międzynarodowy Bieg 12-godzinny. Do rywalizacji stanęły 93 osoby. 82 udało się przekroczyć magiczną liczbę 80 km, wymaganą do otrzymania medalu, koszulki oraz pucharu. Najwięcej emocji wzbudziły tradycyjnie ostatnie kwadranse biegu.

Tym razem napięcie rosło z każdą minutą, bo Patrycja Bereznowska prowadziła szaleńczy wyścig z czasem, walcząc o nowy rekord Polski. Niemal do końcowego gwizdka nie było wiadomo czy się uda, tempo liczono po każdym okrążeniu, szacując szanse zawodniczki. Ta przyspieszała z każdą pętlą, podejmując heroiczną walkę. Okazała się skuteczna.

Patrycja Bereznowska pokonała 140,3225 km i ustanowiła nowy rekord kraju!

Poprzedni padł na tej samej trasie dwa lata temu, kiedy Aleksandra Niwińska wynikiem 139,5125 km zwyciężyła w kategorii open, wyprzedzając nie tylko kobiety, ale i wszystkich mężczyzn. Dzisiaj Patrycja Bereznowska dołożyła do tego wyniki 810 metrów.

Patrycja dała się wyprzedzić tylko jednemu mężczyźnie. Roman Elwart przebiegł 142,524 km.

Drugie miejsce wśród mężczyzn i trzecie open zajął Przemysław Basa (136,917 km) a trzecie Adam Jagieła (130,5915). Zawodnik AZS AWF Katowice był jednak piąty open. Lepszy wynik uzyskała druga z kobiet Agata Matejczuk (134,422).

Trzecie miejsce wśród kobiet z wynikiem 121,9925 zajęła Agnieszka Bratek. Choć kojarzona jest raczej z biegami górskimi, przyznała, że przygodę z ultra zaczynała właśnie w Rudzie Śląskiej u Augusta Jakubika: – Zaczęłam od biegu 24-godzinnego. Przyjechałam, przebiegłam 100 km i uciekłam. Ale tak mi się spodobało, że przyjeżdżam teraz na te 12-godzinne. To moje jedyne starty na asfalcie, poza Rudą startuję tylko w górach. Kocham Rudę, kocham Augusta i tę atmosferę tutaj. Jest cudownie. Takiej publiczności nie ma nigdzie a wśród zawodników wszyscy się wspierają. Co roku mówię, że już nie wrócę… i ciągle wracam.

Stali bywalcy imprezy podkreślają, że atmosfera jest wyjątkowa i nie czuć rywalizacji, choć przecież każdy tutaj o coś walczy. Jedni o rekordy kraju, miejsca na podium open czy w kategoriach wiekowych, inni o rekordy życiowe, pokonanie siebie i swoich lęków.

– Plan był na 100 km, udało się zrobić nieco ponad 100, więc jestem bardzo zadowolony – mówił tuż po zakończeniu biegu Przemysław Stupnowicz z Łodzi. – Zaczynałem od biegania, w trakcie kontuzji zacząłem uprawiać nordic walking i potem tak mieszałem bieganie z chodzeniem. Od roku poświęcam się tylko bieganiu a z kijami chodzę na treningach, które prowadzę. To mój siódmy w tym roku start na dystansie co najmniej maratonu, drugi bieg dwunastogodzinny w życiu. Dzisiaj dobijała pogoda, było bardzo ciepło – przyznał. – O czym się myśli po zakończeniu? Nie wiem. Nawet nie potrafię się cieszyć. To jeszcze przyjdzie. Na razie marzę tylko o prysznicu i o tym, żeby później być w stanie chodzić…

Niektórzy postanowili potraktować dzisiejszy bieg jako trening. Robert Smyk preferuje górskie biegu ultra, ma na swoim koncie między innymi 240 km w Biegu Siedmiu Szczytów:

– Po górach biega się zupełnie inaczej, ponieważ czas mija jakoś szybciej. Ale tutaj to kręcenie kółek to dla mnie najlepszy trening mentalny, trening głowy. Tutaj buduję swoją odporność psychiczną, która jest tak ważna w biegach ultra. Tutaj nie ma ściemy. Cały czas widzą nas sędziowie i kibice, trzeba non stop zasuwać. W górach wbiega się w las, można przejść do marszu, odpocząć, zająć czymś głowę i oczy. Dlatego w górach zawsze biegało mi się łatwiej. Dzisiaj testowałem też moje rozcięgno podeszwowe po kontuzji. Przebiegłem ostatnio dyszkę, maraton w Krakowie i postanowiłem wrócić do rodziny ultrasów. Cel był taki, by przebiec co najmniej dystans Biegu Rzeźnika a najlepiej setkę bez bólu nogi. Udało się.

Pełne wyniki: TUTAJ

KM


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce