U jak upał i Ukraina – 2. Kleszczowska Dziesiątka [ZDJĘCIA]

 

U jak upał i Ukraina – 2. Kleszczowska Dziesiątka [ZDJĘCIA]


Opublikowane w pon., 28/05/2018 - 08:47

W podobnym żarze lejącym się z nieba, jak przed rokiem, rozegrana została w niedzielę 27 maja druga edycja Kleszczowskiej Dziesiątki. W miejscowości bardziej znanej z jesiennego biegu Kleszczów na 5, na którym ostatnio odbywają się MP kobiet na 5 km, jest to drugi atestowany bieg uliczny. Organizatorem obydwu imprez jest miejscowy klub LKS Omega. Wyjątkowo płaska trasa majowych zawodów sprzyjałaby biciu rekordów życiowych... no właśnie, gdyby nie upał.

Po licznie obsadzonych biegach dzieci w kilku kategoriach wiekowych, o 14:00 210 zawodników (poprawa frekwencji o połowę) wyruszyło spod stadionu Omegi na trasę biegu głównego, zmienioną w porównaniu z zeszłoroczną z powodu remontów ulic. Pod nieobecność poprzedniego utytułowanego zwycięzcy Artura Kozłowskiego, tym razem karty rozdali goście z Ukrainy, zajmując pięć z sześciu pierwszych miejsc w czołowych trójkach kobiet i mężczyn.

Najszybciej do mety dobiegł Rusłan Pecznikow (31:56) przed Dmytro Didowodiukiem (32:00) i Pawłem Wereckim (32:38). Pierwszy z Polaków, łodzianin Tomasz Osmulski, finiszował jako czwarty, ze stratą półtorej minuty do podium (33:57). Kolejne nagradzane przez organizatorów miejsca zajęli Łukasz Grajcar (34:26) i Tomasz Owczarek (34:54). Wśród pań najszybsze były również dwie Ukrainki: Walentyna Kiliarska (36:19, 8. miejsce open) i Olesja Didowodiuk (36:33), a podium dopełniła Karolina Pilarska z Lublińca (36:43). Pozostałe trzy premiowane miejsca przypadły Olenie Popowej z Ukrainy (37:22), Karolinie Iznerowicz (38:43) i kolejnej Ukraince Oksanie Jurczuk (40:03). Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– Bardzo fajnie mi się biegło, chociaż było gorąco – powiedziała nam zwyciężczyni. – Trasa prowadziła otwartymi przestrzeniami, gdzie słońce jeszcze mocniej przypiekało. Pierwszy raz jestem w Kleszczowie, ale miło by było wrócić za rok.

– Dostałam zaproszenie od organizatora trzy dni przed biegiem i prawie do końca nie wiedziałam, czy przyjadę – przyznała najszybsza z Polek. – Przygotowuję się teraz do MP na 5000 m w połowie lipca, więc w ostatnich dniach miałam jeszcze mocne treningi. Pogoda po prostu masakryczna, zupełna patelnia. Zaplanowałam trochę mocniej pobiegać, a tutaj trasa jest fajna i płaska, tylko pogoda nie na życiówki. No i jestem rok po urodzeniu dziecka, więc nie można jeszcze ode mnie wymagać spektakularnych wyników (śmiech). Dziś pierwsza zawodniczka od razu poszła mocno, biegłam na 2-3 miejscu, pozostałe dziewczyny się trochę woziły, później druga Ukrainka uciekła, ale się ciągle odwracała. Próbowałam ją dojść, ale zabrakło 10 sekund.

– Założenie było, żeby wygrać – szczerze stwierdził Tomasz Osmulski – ale nie wiedziałem, że przyjadą koledzy zza wschodniej granicy, którzy okażą się bezkonkurencyjni. Wczoraj biegałem w Łodzi na AZS 3000 m, więc trener mi powiedział, że nie ma być mocnego ścigania, tylko mam przebiec to rekreacyjnie. Ukraińcy byli dużo mocniejsi, więc odpuściłem po 3 km i już biegłem luźno. Bawiłem się tym biegiem, przed metą przybijałem piątki z kibicami, i o to chodziło. Przebiegłem 10 km w przyzwoitym czasie jak na trening w drugim zakresie. W tym tempie nawet upał mi specjalnie nie zaszkodził. Kiedyś miałem z tym duży problem, jak za mocno grzało to mnie ścinało, a teraz okulary i czapka pomagają (śmiech). Wszystko było pod kontrolą, za tydzień kolejne zawody w Łodzi na 1500 m, cel jest złamać 4 minuty, a jeszcze później piątka, może nawet na życiówkę – zakończył czołowy łódzki średnio- i długodystansowiec.

– Innym zawodnikiem z czołówki, który okazał się dość odporny na upał, był dwunasty na mecie Piotr Burdka z Brzezin. Słoneczko troszkę mnie zgrzało, ale w sumie wyszło zgodnie z planem, czyli nieco ponad 37 minut – powiedział. – Wystarczyło to na drugie miejsce w kategorii wiekowej. Od początku biegłem w okolicach tego miejsca, na którym skończyłem. Wziąłem pod uwagę warunki, dobrze rozłożyłem siły i zostało trochę energii na finisz.

Większości biegaczy jednak pogoda mocno utrudniła zadanie. – Wczoraj w Łodzi było zdecydowanie łatwiej, mimo trudniejszego profilu trasy – stwierdził Tomasz Owczarek, wczoraj dziewiąty na Biegu Piotrkowską, dziś szósty w Kleszczowie. – Tutaj miałem czas o ponad dwie minuty gorszy, z jednej strony upał, a z drugiej nałożyło się wczorajsze zmęczenie.

– Plan był na 44 minuty, ale wyszło prawie 47 – opowiadał Karol Grosfeld – no nic, będzie próba w kolejnym biegu. Pierwszy kilometr pobiegłem zdecydowanie zbyt ambitnie, w 4:04. Nie trzeba było długo czekać, aż słońce mnie przetrzebi. Tu jest płasko, świetna trasa na życiówki, tylko trochę za ciepło. Teraz jednak trzeba się skupić na kolejnym celu, czyli Biegu Rzeźnika.

– Miała być życiówka, ale pogoda pokrzyżowała plany – przyznał Robert „Badyl” Sobczak, który osiągnął podobny czas, jak przed rokiem, około 37 i pół minuty. Było za gorąco. Półtorej minuty zabrakło. Już na starcie czułem, że w 30 stopniach chyba nic z tego nie będzie. Siły na finisz jednak zostały. Zawsze tak mam, że jak na ostatniej prostej widzę zawodnika przed sobą, to myślę, że może jest w mojej kategorii i trzeba jeszcze o coś powalczyć. No i wpadło trzecie miejsce w kategorii i jeszcze jeden puchar do kolekcji. Trasa, choć zmieniona, była tak samo łatwa jak w zeszłym roku, ale niestety jest tak samo gorąco.

Czy za rok na Kleszczowskiej Dziesiątce biegacze znów zostaną ugotowani na twardo, czy jednak aura okaże się łaskawsza? Przyjedziemy, zobaczymy, a może sami pobiegniemy.

KW


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce