W Złotoryi kijkarze walczyli o złoto… i płukali złoto [ZDJĘCIA]

 

W Złotoryi kijkarze walczyli o złoto… i płukali złoto [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 31/08/2014 - 22:04

W sobotni poranek w Złotoryi zaroiło się od sportowców. Samochody z rejestracjami z całej Polski zjeżdżały się w okolice Płacyku Nad Zalewem Złotoryjskim, gdzie ulokowano biuro zawodów. I to nie byle jakich, bo Międzynarodowych Mistrzostw Polski Nordic Walking organizowanych przez Polskie Stowarzyszenie Nordic Walking. Emocji nie brakowało…

O złoto można było powalczyć na trzech, a właściwie dwóch dystansach, bo najkrótszy z nich przeznaczony był wyłącznie dla dzieci i osób niepełnosprawnych. Poza nim do wyboru było 10 oraz 20 km, czyli dwie lub cztery pętle. Zdecydowałam się na pierwszą opcję, po pierwsze dlatego, że poprzednio na dystansie półmaratońskim zabrakło mi do podium kilkunastu sekund, po drugie – musiałam jeszcze zdążyć do Łodzi na popołudniowy bieg.

O ile biuro zawodów było zorganizowane pierwszorzędnie, o tyle podczas startu zrobiło się trochę zamieszania. Kiedy już podzielono zawodników wg dystansu, udało się wystartować grupę chodziarzy niepełnosprawnych a po nich dzieci i na linii startu pozostała tylko grupa zawodników startujących na 10 km. Najliczniejsza podczas Mistrzostw.

Chyba liczyłam, że w strefie startu zostaniemy ustawieni wg kategorii wiekowych, jak to często bywa na zawodach nordic walking. Kiedy się okazało, że jednak nie, było za późno, by przepychać się do przodu. Pocieszałam się faktem, że pomiar czasu jest elektroniczny, więc nie ma znaczenia skąd wystartuję… Miało.

Przez pierwszy kilometr wąskiej ścieżki z zaroślami na obrzeżach dosłownie walczyłam o przetrwanie, starając się nikogo nie uszkodzić i jednocześnie nie dać sobie wbić w stopę grotu cudzego kija. Później stawka się rozciągnęła, można było spokojnie wyprzedzać i… delektować się trasą. Bo ta, chociaż do łatwych nie należała, była bardzo malownicza i urozmaicona.

Leśne ścieżki, polne drogi, trochę asfaltu, dwukrotne przejście przez tory (podobno niektórzy mieli pecha trafić na przejeżdżający pociąg) i długie, ostre podejście. Osławiona góra na Mistrzostwach w Złotoryi – bo wciąż wydaje się, że to już koniec, tymczasem za zakrętem… znowu jest pod górę. Na pierwszej pętli nie było tak źle, na drugiej błogosławiłam decyzję startu na krótszym dystansie. Czterokrotne wspinanie się tą trasę nie było moim marzeniem. Ani (może tym bardziej?) schodzenie kamienistym zboczem, na którym sędziowie bardzo czujnie pilnowali poprawności techniki nordic walking.

Start według grup wiekowych, poza brakiem tłoku, ma zasadniczą zaletę – można sobie obejrzeć rywalki. Tym razem nie miałam takiej możliwości i po drodze musiałam zgadywać, do jakiej kategorii wiekowej zaliczają się poszczególne panie. Jak się okazało, zgadywałam całkiem trafnie – pod koniec pierwszej pętli udało mi się dojść i wyprzedzić zawodniczkę, która aż do mety deptała mi po piętach, nie pozwalając ani na moment zwolnić. Faktycznie była w mojej kategorii.

Ostatecznie ukończyłam zawody na drugiej pozycji w swojej kategorii, o czym dowiedziałam się już w samochodzie, w drodze do Łodzi. Na podium stanął za mnie kolega z drużyny, odbierając unikatowy puchar z ceramiki bolesławieckiej. Do tej pory widziałam go tylko na zdjęciach, ale sama świadomość, że jest, cieszy. Bo to całkiem fajne uczucie być wicemistrzynią Polski w swojej kategorii!

KM

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce