Przez Krynicę do historii. Maratończyk z mukowiscydozą pobiegnie ultra B7D-64 km

 

Przez Krynicę do historii. Maratończyk z mukowiscydozą pobiegnie ultra B7D-64 km


Opublikowane w czw., 30/05/2019 - 19:45

– Góry nie są mi obce, od prawie 30 lat chodzę na wędrówki, oprowadzam po szlakach znajomych, przynajmniej kilka razy w roku jestem w Tatrach czy Sudetach. Mam nawet licencję wspinaczkową, choć nie taternicką, a skałkową. Ale w bieganiu górskim praktycznie nie mam doświadczenia, raz tylko ukończyłem Półmaraton Karkonoski w 2017 r. Bardzo mi się wtedy podobało i jestem przekonany, że jeśli teraz wyjdzie mi ultra, przestawię się zupełnie na biegi górskie!

– Góry to jest zupełnie inny wymiar biegania, nie ma tłumów, startują sami pasjonacie, bardzo zaangażowani w to, co robią. W górach jest pięknie, a ja na Karkonoskim miałem jeszcze na trasie eskortę kilku biegaczy, którzy jak się dowiedzieli, że mam mukowiscydozę, zrezygnowali z walki o swoje lokaty i postanowili biec ze mną, żebym tylko na pewno ukończyć. Asystowali mi do szczytu, pilnowali, żebym nie miał żadnych kłopotów, a końcówkę w dół to już sobie sam  zbiegłem. Podobało mi się bardzo! Bieganie w górach jest sto razy lepsze niż maratony w miastach! – twierdzi z przekonaniem.

Warto jeszcze wytłumaczyć, dlaczego długi bieg jest tak ogromnym wyzwaniem dla osoby chorej na mukowiscydozę, wielokrotnie większym niż dla człowieka zdrowego. Zapytany o to Jerzy Wasilkowski opowiada o Justynie Kowalczyk. Nasza biegaczka narciarska wszechczasów od lat wspiera chorych na muko, jest ambasadorką Polskiego Towarzystwa Walki z Mudowiscydozą i regularnie uczestniczy w zakopiańskim Biegu po Oddech, organizowanym przez PTWM, a należącym do Ligi Festiwalu Biegów.

– Gdy Justyna Kowalczyk usłyszała o moim bieganiu, postanowiła zobaczyć jak to jest. Zrobiła symulację: założyła maskę przeciwgazową z czasów PRL, taką gumową, zakładaną na głowę z dużym kwadratowym filtrem i… pobiegła. Po 10 kilometrach stanęła. Więcej nie mogła. A przecież ona ma fenomenalną, nieprzeciętną wydolność! Załóż taką maskę, zobaczysz jak oddycha chory na mukowiscydozę. Za jednym wdechem pobiera do płuc co najwyżej połowę tego powietrza co człowiek zdrowy, a czasem nawet mniej, do 30 procent – opowiada Jerzy.

Nasz bohater mówi jeszcze: - Jak się biega z muko, to pierwsze kilometry są fatalne. Włącza się „tryb awaryjny”: płuca się buntują, zabierają 20 procent z i tak bardzo ograniczonego oddechu. Biegniesz jakby na rezerwie, ledwie, ledwie oddychasz, samą górną częścią płuc. Wtedy biegniesz tylko głową, bo odcina ci prąd, nie ma tlenu i już. Jak jesteś słabszy psychicznie, to się poddasz. Więcej niż „piątka” nie zrobisz. I dopiero później zaczyna się normalne funkcjonowanie. Ja jestem wytrenowany, więc u mnie ten „tryb awaryjny” trwa przez jakieś 2 kilometry, ale są tacy chorzy, którzy się męczą nawet i przez 8 km!

– Jak już ukończę ten ultramaraton 64 km w Krynicy, to ze szczęścia zrobię na mecie salto – śmieje się Jerzy Wasilkowski. – A potem… będzie kolejne wyzwanie! Pytanie tylko, jakie? Pewnie znowu górskie… - zastanawia się.

– Trzeba stawiać sobie cele, które na pierwszy rzut oka wydają się niewykonalne. To bardzo ważne, co robię. Lekarze stawiają mnie chorym na muko jako przykład, wielu daje to kopa do życia, bo widzą, że nie ma rzeczy niemożliwych. Przyjeżdżam na Bieg po Oddech w Zakopanem i wiele osób podchodzi, pyta o treningi, plany, motywację. I sami zaczynają biegać nawet cały i rodzinami. A moje ultra będzie kolejnym takim impulsem, sprawi, że kolejni chorzy uwierzą w siebie! – mówi z przekonaniem Jerzy Wasilkowski, z którym spotkamy się w Krynicy 7 września w Rytrze, na starcie ultramaratonu Bieg 7 Dolin-64 km z metą na deptaku w Krynicy-Zdroju.

Piotr Falkowski


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce