Malwina Macioszek o swoim starcie w Rzymie: „Jestem bardziej niż zachwycona” [ZDJĘCIA]

 

Malwina Macioszek o swoim starcie w Rzymie: „Jestem bardziej niż zachwycona” [ZDJĘCIA]


Opublikowane w śr., 26/03/2014 - 10:08

Pierwsi zawodnicy wystartowali o godzinie 8:50. Ja ruszyłam parę minut po dziewiątej. Kiedy startowałam przestało padać, a gdy przekroczyłam start, wyszło piękne włoskie słońce. Przypadek?

Pierwsze kilometry były dość ciężkie, ze względu na to, że było ciasno na ulicy. Trzeba było wyprzedzać innych i jeszcze omijać kałuże. Na około 3 km pojawił się pierwszy nieduży podbieg. Założenie miałam takie, że pierwsze 5 km pobiegnę tempem ok 5:45min/km, resztę szybciej o 10 sekund. Cały czas starałam się kontrolować swoje tempo, żeby nie przesadzić od samego początku.

Po 8. kilometrze zegarek pokazywał mi średnie tempo biegu ok 5:30min/km. Czułam się naprawdę dobrze. Biegłam równym tempem. Na pierwszym punkcie odżywczym, wzięłam butelkę pół litrowej wody, co było dla mnie świetnym rozwiązaniem. Oczywiście woda była też nalewana do kubeczków, ale dla mnie lepszym okazała się ta w butelce. Miałam pewność, że wystarczy mi jej do następnych punktów odżywczych. Kilometry uciekały mi jeden po drugim.

Nawet się nie obejrzałam, a już minęłam chorągiewkę z napisem „15 km”. Wiedziałam, że muszę teraz pilnować 16-17 km, ponieważ miałam dać znać rodzicom, że zbliżam się do 18. kilometra, na którym czekali na mnie z „niespodzianką”.

18. kilometr przypadał na Placu św. Piotra i to właśnie tam dołączył do mnie Mateusz.  Zbliżając się do rodziców, wiedziałam tylko, że będą oni stali po lewej stronie ulicy. Już z daleka rzuciła mi się w oczy flaga Polski z napisem „MALWINA”. Dreszcze przeszły mnie po całym ciele. Nie wiedziałam, czy to z emocji, czy z zimna, bo znowu zaczął padać deszcz. 18 kilometrów w nogach, a ja cały czas w pełni sił.

Biegnę już w świetnym towarzystwie. Bieg z kamerką?! Mistrzostwo! Po 22 km zaczęły się lekkie schody. Moje schody. Nie wiedziałam, co się dzieje. Siły to miałam, ale chyba odłączenie się całkiem od muzyki nie było dobrym pomysłem. Zdecydowałam się na słuchanie muzyki jednym uchem, a drugim słuchałam Mateusza, który chciał mnie trochę odciągnąć od myśli, że to prawie jeszcze raz taki dystans jest do pokonania. Cały czas kontrolowałam swoje tempo i po cichu wierzyłam, że uda mi się pobić swoją życiówkę z Poznania.

Po drodze spotkaliśmy chłopaka z Polski, który planował też wbiec na metę w podobnym czasie. W trójkę trzymaliśmy dość równe tempo, aż do czasu podbiegu na 29. kilometrze. Nie było lekko, o czym dały znać uda i pośladki. Trzymała mnie myśl, że to jeszcze tylko takie większe 10 km i koniec. 

Znowu wyszło słońce, wszystko zaczęło parować łącznie ze mną. Z pomocą przyszły gąbki, które były co ok. 7 km.

37.  kilometr wbiegamy w dość wąskie uliczki i pojawiła się kostka, która nie odpuszczała aż do samej mety. Kibiców z każdym kolejnym kilometrem przybywało. Kamerka poszła w ruch, a ja walczyłam z ostatnimi kilometrami. Kibice widząc osobę nagrywającą zdecydowanie dużo głośniej kibicują. Na ok. 40. kilometrze wbiegało się w 500-metrowy tunel, który jak się później okazało był podbiegiem, i w którym było strasznie głośno, co wcale nie pomagało w biegu.

41. kilometr, a tu znowu ulewa. Spojrzałam na zegarek i znowu przeszły mnie dreszcze. Nie wierzę, udało mi się poprawić czas z przed pół roku o prawie 6 minut. Wbiegłam z metę z flagą Polski w pięknym jak dla mnie czasie 3:51:09. Jak przeczytałam wieczorem, zajęłam 4. miejsce w swojej kategorii wiekowej K20, 415. miejsce wśród kobiet i 5286. miejsce open na ponad 14 500 osób, które ukończyły maraton.

Był to mój pierwszy bieg poza granicami kraju i jestem bardziej niż zachwycona. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Kto wie, czy niedługo nie będę planowała kolejnego maratonu w Europie, a może i na świecie?

Chciałabym podziękować Jackowi, który był autorem zdjęcia, które wygrało w konkursie i mogłam z wspaniałą ekipą New Balance przeżyć przygodę życia. Każda chwila spędzona z Wami podczas tych 3 dni dała mi dużo do myślenia. Wielkie dzięki wszystkim tym, którzy oddawali na mnie głosy, bo bez Was na pewno by mnie tam nie było i że trzymaliście kciuki!

Oczywiście wielkie dziękuję rodzicom i rodzeństwu, że przyjechali do Romy kibicować na żywo z pięknym transparentem i Mateuszowi, który nie dosyć, że bardzo pomógł mi, biegnąc koło mnie, to jeszcze kręcił do tego film, podawał mi gąbki, wodę, izotoniki na punktach odżywczych i który prawie odpuścił przy końcówce. Ale nie dał się i wbiegł ze mną na metę 20 Maratonu rzymskiego! Najlepszy!

Malwina Macioszek, Ambasadorka Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój

http://run4beautyandfun.blog.pl/

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce