Artur Jabłoński mijający rok może zaliczyć do udanych. Pochodzącemu z Horodła biegaczowi znudziło się już wygrywanie w (około)warszawskich biegach ulicznych, więc postanowił ruszyć na podbój gór. Efekt? Wicemistrzostwo Polski w Długodystansowym Biegu Górskim. W rozmowie z naszym portalem zawodnik podzielił się z nami refleksjami i planami na nowy sezon. A ten już niebawem...
Srebrny medal z Lądka-Zdrój to twój największy sukces w 2014 roku?
Artur Jabłoński: Zdecydowanie tak. W końcu mogę pochwalić się jakimś tytułem. Kolejnym plusem tego sezonu jest pobicie rekordu życiowego w półmaratonie (podczas 9. Półmaratonu Warszawskiego – red). Myślę, że wynik 1:07.54 stawia mnie dosyć wysoko w kraju na tym dystansie. Osiągnięciem było też drugie miejsce w Maratonie Gór Stołowych. Mogłem tam wygrać, ale pomyliłem trasę. Po tych startach odezwał się achilles i musiałem trochę zwolnić. Jednak mimo to udało mi się obronić tytuł zwycięzcy Grand Prix Warszawy. To też mój sukces.
Zastanawiasz się jak poprowadzić swoją karierę w przyszłym roku? Związać się bardziej z biegami górskimi ? Wciąż rywalizować na ulicy?
Chciałbym wreszcie pobiec klasyczny maraton, bo wcześniej nie miałem takiej okazji. Nie mam w CV żadnego wyniku na na dystansie 42 km i 195 metrów. Tymczasem w kontekście swoich startów często słyszę pytanie „Ile pobiegłem w maratonie?”. Staram się odwijać kota ogonem, mówiąc, że jeszcze nie przebiegłem maratonu, ale mam na koncie Maraton Bieszczadzki (ok 50. km – red). Poważnie myślę o Orlen Warsaw Marathonie, wszystko jednak wiąże się z przygotowaniami. Jeśli nie będzie żadnych komplikacji zdrowotnych to myślę, że w nim wystartuję. Chce zwiększać progresję obciążeń i dobrze pobiec.
Zawsze mówiłeś, że nie interesuje Cię tylko start w maratonie, ale osiągniecie przyzwoitego czasu. W co więc celujesz w swoim debiucie?
Miałem ambicję, że 2 godziny i 20 minut to jest czas, na jaki mnie stać. Wierzyłem, że mogę nawet połamać ten wynik. Teraz jednak, gdy jestem coraz starszy, wiem, że zdrowie jest ważniejsze. Zadowalałby mnie czas od w okolicach 2:25:00, a naprawdę fajnie byłoby pobiec 2:23:00.
Jak bardzo musisz zmienić swój dotychczasowy trening?
Praktycznie cały czas trenuję pod długie dystanse, więc nie byłoby tu dużo zmian, jeśli chodzi o obciążenia. Wystarczy dołożyć nieco kilometrów do wybiegań, jak i do biegów tempowych oraz wprowadzić więcej wzmacniania siłowego, którego prawie wcale nie wykonuję. Niezłym pomysłem byłby też obóz sportowy, chociaż 2-tygodniowy, ale dzisiaj ciężko wygospodarować aż tyle czasu.
A co z biegami górskimi?
Zbudowanie formy pod wiosenny maraton na pewno da mi dużo, jeśli chodzi o wydolność. Sprawi też, że będę biegał lepiej w górach. Wiadomo, że siła biegowa to jeden z kluczowych środków, który trzeba rozwijać budując formę. Kto wie czy po maratonie i krótkim odpoczynku i nie będę startował w górach? Na pewno wystartuje znów na Mistrzostwach Polski. W tym roku wystartowałem trochę z zaskoczenia. Ktoś mnie namówił po Maratonie Gór Stołowych i pojechałem. Teraz już konkretnie przygotowałbym się pod mistrzostwa kraju i... zaatakował!
Czy myślisz też o startach w innych miastach? Jesteś kojarzony głównie z Warszawą i okolicami....
Na pewno częste starty do niczego dobrego nie prowadzą, i tu nie chodzi nawet o Warszawę. Mogą tylko spowodować przetrenowanie i złapania kontuzji. Wszystko też będzie się wiązało z aktualną formą, a starty mogą też wyjść spontanicznie. Prawdę mówiąc nie szukam imprez ulicznych, gdzieś po Mazowszu czy nawet dalej. Wolę ścigać się tu, na warszawskim podwórku, bo tu często jest mocna obsada. Zresztą czasem jest tak, że nie zapisuję się na biegi, tylko znajomi piszą, że mają dla mnie pakiety startowe. Pod tym względem działam zupełnie amatorsko (śmiech).
Powiedziałeś kiedyś, że roztrenowanie zacząłeś w wieku 25 lat, gdy skończyłeś karierę na bieżni. Czy przygotowania do maratonu mają być nowym impulsem?
Dużo wiedzy i osiągnięć zdobywa się wraz ze stażem biegowym. Liczę też, że zadziała głowa i motywacja, bo - szczególnie tej drugiej - czasem jej brakowało. Posiadam wrodzone dyspozycje do biegania, tylko muszę je rozwijać. Dodatkowo musiałbym zrzucić trochę tkanki nieaktywnej (śmiech), więcej się rozciągać, bo tu mam braki. Czyli wdrożyć w życie kilka spraw około biegowych. Do tego jest potrzebna właśnie motywacja...
Sam często prowadzisz zajęcia biegowe. Jak się czujesz w roli trenera?
Jak do tej pory nic ciekawszego w życiu mnie jeszcze nie spotkało. Naprawdę miło zajmować się fantastycznymi ludźmi, a takich mam szczęście prowadzić. Oni chcą się rozwijać. Niektórzy twierdzą, że mam dar przyciągania fajnych ludzi, co na pewno pomaga w pracy trenerskiej. Zauważam też u siebie ostatnio ciekawą rzecz, i to tak na poważnie – coraz częściej bardziej cieszą mnie sukcesy moich podopiecznych niż moje własne. Ja do swoich może już się trochę przyzwyczaiłem, ale to nie znaczy, że nie będę o nie jeszcze zabiegał
Czego Ci życzyć na koniec roku? Czego życzyć na Nowy Rok?
Tradycyjnie zdrowia. Bo jak będzie zdrowie, to będą i wyniki. Przydałby się też jakiś sponsor. W tej kwestii dużo zależy od szczęścia, rozpoznawalności i kreatywności. Teraz więcej zyskują blogerzy, niż zawodowi biegacze. Niestety lepszą reklamę robią chyba Ci pierwsi, którzy są aktywni na profilach społecznościowych niż medaliści Mistrzostw Polski.
Rozmawiał Robert Zakrzewski
fot. Piotr Dymus, Archiwum DFBG, biegi.waw.pl, Archiwum