Już wiadomo, że maratoński rekord w Atenach nie padnie, ale wygrać może biegacz masowy.
Maraton w Atenach odbędzie się dopiero 8 listopada, ale już kilka rzeczy wiadomo i trzeba przyznać, że decyzje organizatorów zaskakują. Chociaż w tym roku w całej imprezie weźmie udział rekordowa liczba 16 000 uczestników, to jednak rekord frekwencji może okazać się jedynym możliwym do osiągnięcia w Grecji.
Władze Greckiej Federacji Lekkoatletycznej poinformowały bowiem, że w poczuciu solidarności ze społeczeństwem, które zmaga się z kryzysem ekonomicznym, oszczędności zostaną wprowadzone także podczas maratonu.
Przejawem zapowiedzianych cięć budżetowych jest rezygnacja z zaproszenia do Aten elity zawodników. Szansę na zwycięstwo w maratonie z finałem na stadionie Panathinaikos mają więc biegacze z gorszymi życiówkami. Nie muszą się obawiać konkurencji ze strony Kenijczyków i Etiopczyków, chociaż jest też zła wiadomość.
Kolejne cięcia objęły nagrody finansowe. Będzie mniejsza pula do podziału, ale zwycięzca dostanie 7 000 Euro, podobnie jak w zeszłym roku.
Pieniądze z oszczędności zostaną przeznaczone na poprawę bezpieczeństwa biegaczy, którzy zapisują licznie na maraton właśnie dlatego, że sytuacja ekonomiczna Grecji jest niestabilna.
„Tysiące zagranicznych biegaczy, którzy zapisali się na nasz maraton lub zamierzają to zrobić w najbliższym czasie, potwierdza, że teraz mają jeszcze jeden powód, by w listopadzie przyjechać do Aten. Chcą wyrazić swoje poparcie dla Grecji, która doświadczyła bolesnego kryzysu”
- napisała w oświadczeniu Grecka Federacja Lekkoatletyczna i przytoczyła wiadomość otrzymaną od jednego z biegaczy, jako typową postawę maratończyków.
„Jeśli moje uczestnictwo w maratonie przyczyni się do pomocy Grekom i Grecji podczas tego europejskiego kryzysu, to będę bardzo szczęśliwy”
- napisał jeden z biegaczy do organizatorów
Podobną postawę prezentują uczestnicy krótszych biegów. Do Aten wybiera się w sumie 43 000 biegaczy.
Strona imprezy: www.athensauthenticmarathon.gr
IB