W końcu ubiegłego roku Dominika Stelmach, najwszechstronniejsza polska biegaczka długodystansowa, poinformowała o zakończeniu współpracy z dotychczasowym trenerem Hubertem Duklanowskim. Miesiąc później, po Biegu Chomiczówki, przyznała nam, że rozpoczęła treningi z nowym szkoleniowcem, za żadne skarby nie chciała jednak zdradzić, kto nim jest. „Dajemy sobie czas, okres próbny potrwa do końca marca i wtedy, jeśli współpraca się sprawdzi, podam nazwisko mojego trenera” - powiedziała wtedy i wyjechała na obóz do Kenii. To był pierwszy przejaw pracy z nowym, „tajemniczym” trenerem.
Dominika Stelmach walczy o Tokio z nowym (tajemniczym) trenerem. Ale najpierw Kenia!
Ale już miesiąc wcześniej, niż zawodniczka to zapowiadała, bo na przełomie lutego i marca możemy ogłosić, że nowym trenerem Dominiki Stelmach jest... MARIUSZ GIŻYŃSKI! Wicemistrz Polski w maratonie, najlepszy (13 miejsce) polski maratończyk ubiegłorocznych ME w Berlinie, z rekordem życiowym 2:11:20..
– Potrzebowałam trochę czasu na nabranie pewności, że to jest właściwa decyzja i że obie strony będą się w tej współpracy dobrze czuły. Po dwóch miesiącach wygląda na to, że tak jest – mówi ze śmiechem Dominika, która jeszcze do końca tygodnia trenuje w Kenii.
Piotr Falkowski: – Dlaczego Twój wybór padł właśnie na Mariusza Giżyńskiego?
Dominika Stelmach: – Czułam, że potrzebuję zmiany, brakowało mi emocjonalnego spokoju. Z Hubertem Duklanowskim nie rozstałam się z dnia na dzień, w środę nie powiedziałam mu, że od czwartku już z nim nie pracuję. To wszystko trochę trwało. Przez ten czas intensywnie myślałam, z kim mogłabym pracować, kto zaspokoi moje sportowe potrzeby. Mariusz Giżyński był pierwszą osobą, która przyszła mi do głowy.
Kiedy 12 lat temu przyjechałam do Warszawy, „Giża” był jednym z pierwszych biegaczy, których poznałam. Przez wiele lat biegał bez większych kontuzji. Jest w stanie mnie dobrze zrozumieć, bo tak jak ja, też jest ojcem dwójki dzieci. Mariusz wie także doskonale, że w pewnym wieku zawodnik potrzebuje trochę innego treningu niż kiedy ma 18 czy 20 lat. Jest bardzo spokojny, poukładany, zwraca uwagę na pewne aspekty, które do tej pory były w moim treningu pomijane. Pomyślałam, że to wszystko razem może zadziałać.
– Czy Mariusz łatwo dał się namówić na podjęcie z Tobą współpracy?
– Miał, zdaje się, trochę wątpliwości (śmiech). Mariusz jest przede wszystkim czynnym zawodnikiem, też walczy o wyjazd na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie w Tokio, nie może więc poświęcić się do końca trenowaniu innych. Różne też krążyły opowieści i mity o moim dotychczasowym treningu z Hubertem Duklanowskim. Trudno było więc „Giży” określić, na czym ja stoję, jaki jest mój poziom i co się da ze mną zrobić. Trochę obaw było, ale... mamy tego samego fizjoterapeutę (śmiech). Szczepan Figat z Fizjoperfektu (był gościem Forum Sport-Zdrowie-Pieniądze na Festiwalu Biegowym w 2018 r. - red.) też przyczynił się do nawiązania przez nas współpracy, w dużej mierze to on nas połączył (śmiech).
– Mariusz Giżyński odżegnuje się od nazywania go "trenerem Dominiki Stelmach", "Ja jej tylko podpowiadam i doradzam, jestem czymś w rodzaju konsultanta" – powiedział mi..
– Tak, bo my się umówiliśmy, że Mariusz udziela mi konsultacji treningowych. Taki model raczej nie funkcjonuje u polskich zawodniczek, zdarza się natomiast u mężczyzn. Ja nie jestem już młódką, mam za sobą sporą sportową przeszłość i nie jest dla mnie problemem brak codziennej obecności trenera. Tak się umówiliśmy, tak nam obojgu pasuje i dobrze to na razie funkcjonuje.
– Ciekawe, że Giżyński od bardzo dawna nie widział Cię biegającej, ani na treningu, ani w zawodach.
– To prawda, ale mnie to nie przeszkadza. Po tylu latach biegania znam siebie dobrze, a taki model już kiedyś przerabiałam. W początkach mojej współpracy z Hubertem Duklanowskim też się zdarzało, że długo się nie widywaliśmy i było dobrze. Znam swój organizm, potrafię dość precyzyjnie opowiedzieć o tym, jak się zachowuje, jak reaguje na bodźce treningowe.
– Dominiko, jesteś znana z tego, że trener trenerem, a Ty potrafisz czasem zburzyć jego plan i wbrew zaleceniom gdzieś sobie wystartować, bo Ci się akurat zamarzyło, albo mieć swój pomysł na trening. Czy Mariusz Giżyński też będzie musiał borykać się z taką postawą?
– O przepraszam, zawsze realizowałam wszystkie wskazówki trenera, z którym pracowałam! W 98 procentach wykonywałam zadany trening. Ale z poprzednim trenerem w pewnym momencie trochę zabrakło dialogu. Ja lubię mieć wszystko poukładane i wydaje mi się, że teraz tak właśnie jest.
– Kończysz pierwszy w życiu obóz treningowy w Kenii. Mariusz Giżyński był tam wielokrotnie, zna doskonale teren i bardzo Ci pomógł logistycznie w organizacji wyjazdu. Czy układał Ci też plan treningów w Afryce i czy ściśle się go trzymasz?
– Tak, skrupulatnie realizuję plan Mariusza. Wiadomo, że kilometr w tę czy we w tę luźnego biegania nie ma specjalnego znaczenia, ale trzymam się zaleceń ściśle. Dwa dni się tylko "rozjechały", bo na początku pobytu czymś się strułam i musieliśmy na szybko pozmieniać. Reszta – wszystko pod linijkę, dokładnie według planu!
– Jak byś najkrócej określiła, jak zmienił się w tym roku Twój trening?
Robię mniej mocnych jednostek, ale biegam znacznie więcej kilometrów. Taka klasyczna „szkoła polska”.
– A jak Mariusz zareagował na Twój, dość nagły chyba, pomysł startu w Runmageddonie Sahara?
– Spokojnie. Uznał, że ten wyjazd w żadnym stopniu mi nie zaszkodzi. A propozycję z Runmageddonu dostałam rzeczywiście dopiero po przylocie do Kenii.
Dominika Stelmach wystartuje w Runmageddonie Sahara!
– Po co Tobie ten start w pustynnej przeszkodówce?
– (długi śmiech) Z kilku różnych powodów… Czy muszę tutaj o nich mówić? (śmiech)
– Po pierwsze kasa, po drugie kasa, po trzecie kasa?
– Widzisz… z czegoś trzeba po prostu żyć... Jak wiesz, oprócz marki sportowej buduję także swoją pozycję marketingową i jakoś muszę zarabiać. A że chcąc zrobić znaczący postęp w maratonie, nie mogę za dużo startować, muszę szukać innych rozwiązań.
– W drugiej połowie roku, już po wiosennej próbie maratońskiej, zaplanowałaś sobie znowu starty w górach, które, jak zawsze powtarzasz, bardzo kochasz. Mariusz Giżyński powiedział mi, że… nie ma zielonego pojęcia jak to połączyć, bo on się na treningu górskim po prostu nie zna!
– Mariusz zadeklarował, że może przygotowywać mnie do maratonu ulicznego i popracować nad moim postępem w tej konkurencji. Natomiast mój pomysł na 3 biegi górskie latem (Dominika Stelmach wystartuje w prestiżowym cyklu Golden Trail World Series – red.) wynika ze sprawdzonej już ścieżki. Na roztrenowaniu, dla zresetowania głowy, czerwiec i lipiec spędzam w górach i buduję siłę. A od połowy sierpnia znów zaczynam przygotowania do biegów płaskich.
Dwoje Polaków na liście startowej Golden Trail World Series. "To będzie prawdziwa Liga Mistrzów!"
– A na razie wszystko podporządkowujesz startowi 7 kwietnia w 9. DOZ Maratonie Łódź?
– Tak. I wszelkie decyzje co do kolejnych przedsięwzięć zapadną dopiero po tym maratonie. Oczywiście, bieg w Łodzi nie jest jeszcze tym, w którym koniecznie muszę pobiec znakomicie i osiągnąć najważniejszy cel, czyli minimum na igrzyska w Tokio (olimpijski wskaźnik PZLA nie jest jeszcze znany – red.). Chciałabym sprawdzić, jak działa na mnie nowy trening, jak podziałała wysokość i bieganie w Kenii, czy zjechałam z niej w odpowiednim momencie… Jest jeszcze dużo niewiadomych, a Łódź będzie doskonałym miejscem na sprawdzenie i odpowiedź na pytania.
– A czy jesienią też zamierzasz wystartować w maratonie, czy też walkę o minimum olimpijskie zostawiasz sobie na początek przyszłego roku?
– Sprawa jest na razie otwarta. Albo wystartuję we wrześniu w Berlinie, albo w grudniu w Walencji, albo też pomyślę o którymś z japońskich maratonów w zimie. Na pewno daję sobie dwie szanse na zrobienie minimum, ale nie czas jeszcze na decyzję, gdzie i kiedy.
– Umówiliście się z Giżyńskim na 3-miesięczny okres próbny, do maratonu w Łodzi na początku kwietnia. Ale czy już teraz możesz powiedzieć, że pomysł się sprawdził, trening wicemistrza Polski bardzo Ci pasuje i będziesz chciała z nim pracować na dłuższą metę?
– Na razie wszystko się sprawdza, natomiast… to obie strony muszą sobie odpowiedzieć na to pytanie. Nie chcę za bardzo wyprzedzać czasu, na razie jestem bardzo zadowolona z tej współpracy i zasad, na jakich ona się odbywa. Nie ma jakiejś straszniej presji, a jednocześnie czuję się bardzo zobowiązana, żeby plan treningowy Mariusza wykonywać.
Zobaczymy jakie będą wyniki, ale póki co ja się dobrze czuję z tym treningiem. Na razie jestem w Kenii, to jest nowy bodziec w moim sportowym życiu i trudno mi jeszcze powiedzieć, na ile zadziałały zmiana treningu i zmiana wysokości. Może być tak, że zaraz po tym obozie wcale nie będę od razu lepiej biegać. Ale nauczyłam się już chyba trochę cierpliwości i … szanse na to, że duet Giżyński – Stelmach na dłużej zaistnieje w polskim świecie biegowym, są spore (śmiech).
rozmawiał Piotr Falkowski
zdj. Dominika Stelmach - versatile runner, Orlen Warsaw Marathon