Dr hab. Halina Zdebska: „Sportowcom jest coraz trudniej dokonywać wyborów moralnych”

  • Festiwal biegowy

Nielegalne wspomaganie się i oszukiwanie, to niestety codzienność w świecie sportu. Dotyczy to także biegów, o czym – niestety – piszemy w naszym portalu. Jaka jest przyszłość idei fair play? Jaką rolę w jej upowszechnianiu odgrywają media i sportowe gwiazdy? Jak doping wpływa na promocję sportu? O tym m.in. w rozmowie z dr hab. Haliną Zdebską, przewodniczącą Klubu Fair Play Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

Twierdzi pani, że promowanie zasad Fair Play w mediach nie jest dziś modne. Skąd taka refleksja?

Dlaczego powiedziałam, że trudno jest przebić się pozytywnym wartościom w mediach? Bo tak jest skonstruowany świat mediów. To nie jest zarzut. Jeśli jednak przejrzymy serwisy informacyjne, to częściej usłyszeliśmy o tym, że Mike Tyson odgryzł kawałek ucha Evanderovi Holyfieldowi niż o tym, że ktoś się wyróżnił gestem fair play. 

Może brakuje pozytywnych superbohaterów, którzy stali by na straży czystości sportu? Przy rozdaniu nagród 47. konkursu Fair Play części osób, które otrzymały nagrody, nie było na sali, w tym głównego zwycięzcy. Nikt też nie pojawił się za niego. Kiedyś, gdy Adam Małysz odbierał nagrodę, to dziennikarze oblegali PKOL. Teraz była to kameralna uroczystość.

Niestety sportowcom jest coraz trudniej dokonywać wyborów moralnych. Zawodnik w gruncie rzeczy nie reprezentuje sam siebie. On reprezentuje klub sportowy, związek, swój kraj, ale również sponsorów. Stąd się biorą te wszystkie dylematy. Ja je rozumiem. Jednak po to jest nagroda Fair Play, żeby honorować tych, którzy potrafią zdobyć się na tego typu gest. To jest budujące, że mamy coraz więcej zgłoszeń ze sportu młodzieżowego. W ubiegłym roku była świetna dziewczyna, która startowała w cyklu zawodów pływackich. Gdy miało się okazać, że je wygra, to sama przeliczyła punkty i okazało się że sędziowie się pomylili. Zgłosiła to sędziemu głównemu. Tylko pytanie co zrobić, żeby takie zachowanie gościło na poziomie sportu wyczynowego?

Czyli postawy Fair Play częściej znajdziemy na małych zawodach lokalnych, na poziomie amatorskim, wśród młodzieży niż na dużych stadionach wśród profesjonalistów?

Zdecydowanie tak. Musimy pamiętać, że Fair Play to nie tylko szacunek do reguł gry. Warunkiem uczestnictwa w danej dyscyplinie jest akceptacja jej reguł. Za coś takiego nie przyznajemy nagród. Gdybym miała powiedzieć czym jest Fair Play, to według mnie jest to piękno moralne. Jest to elegancki sposób zachowywania się. Nie możemy kwestionować tego, że zwycięża ten, kto najszybciej biegnie, a nie najładniej. Jednak w tym dążeniu do zwycięstwa nie możemy zapomnieć o warstwie etycznej. Umieć znaleźć się na taki gest to jest wielka sprawa. Kiedyś w siatkówce, jeśli piłka dotknęła rąk blokujących, normą było przyznanie się. Teraz jest wręcz odwrotnie. Zawodnik na wszelki wypadek zaprzecza. Obserwujemy te przemiany. Nie możemy jednak obrażać się na sportowców.

Czy nie ma więc obawy, że konkurs Fair Play PKOL, będzie szedł w stronę honorowania lokalnych działaczy, którzy robią dużo w regionie ale w skali kraju nie są znani.

Nie ma takiej obawy. Jest kilka kategorii, w których przyznajemy nagrody. Nie chcę wyprzedzać pewnych rzeczy, ale w tym roku mamy kandydata, którego nie mogliśmy jeszcze uhonorować bo nie zamykamy drogi innym. Mogę powiedzieć, że jest to sportowiec z absolutnie najwyższego poziomu i sportu, który jest bardzo skomercjalizowany.

Sporty drużynowe czy indywidualne?

Indywidualne. Więcej jednak nie powiem. Na statuetkę ma szansę każdy, kto wykaże się odpowiednim gestem.

Wielu kibiców zniechęca się do sportu z powodu dopingu. Słyszymy o coraz większych karach albo po latach wychodzi na to, że medaliści byli „na koksie”...

Doping to jest największe oszustwo w sporcie. Jest on nawet gorszy niż korupcja. Chociaż oba te zjawiska są naganne. Ofiarami dopingu są często zawodnicy. Nie raz słyszeliśmy o przypadkach śmiertelnych. Doping wypacza ideę sportu. Gdybyśmy zgodzili się na doping, to musielibyśmy się zastanowić, czy nie jesteśmy jakimiś dewiantami. Jeśli wiemy, że zawodnicy stosują jakieś środki stymulujące i wciąż ich podziwiamy, to coś jest nie tak.

Przed Igrzyskami w Atenach w 2004 r, kiedy szefem MKOL został Jacques Rogge, w swoim expose zapowiedział walkę z dopingiem. I rzeczywiście przekazywane są na to ogromne środki, które pozwalają opracowywać nowe testy. Wtedy wielu amerykańskich lekkoatletów nie przyjechało na Igrzyska. Pytanie dlaczego? Nikogo nie oskarżam. Przebadano wtedy 1/4 zawodników, czyli ok. 3000 sportowców, w tym wszystkich medalistów. Z tej grupy u 22 wykryto pozytywny wynik próbki (w tym u 16 medalistów – przyp red.). To jest mniej niż 1 %. Wolelibyśmy, żeby tych osób w ogóle nie było, tylko czy to jest możliwe?

Co z naszym krajem?

Polskie standardy, to standardy światowe. Jeden z olimpijczyków z Pekinu opowiadał mi jak rozmawiał ze sportowcami z dawnych republik radzieckich. Kiedy im powiedział, że przed wyjazdem na Igrzyska przeszedł trzy kontrole prowadzone przez polską kontrolę antydopingową, to wzbudził zdziwienie. Usłyszał od rozmówców W jakim kraju Wy żyjecie? To Wasza komisja Was ściga? U nas nasza komisja jest od tego, żeby nam pomagać i nie dać się złapać.

Czy uważa pani, że w kwestii fair play jest jeszcze coś do odkrycia? Coś, co rozwinie ideę czystej gry? Czy takie zachowania  jak „Gest Garrinchy” (przerwanie własnej akcji i wybicie piłki na aut) jeszcze powstaną? 

Myślę, że tak. Oczywiście, jeśli do takich zachowań posuwaliby się sportowcy, którzy kreują spektakle sportowe. Przecież oni często są naśladowani, są idolami dla młodzieży. Tak jak zrobił Adam Małysz, który wychowywał w pewien sposób kibiców mówiąc, by nie rzucali śnieżkami w Svena Hannawalda, bo to nie był jego wróg. To był piękny gest. Dlatego głęboko wierzę, że w sporcie ciągle jest miejsce na takie gesty.

Rozmawiał Robert Zakrzewski