Igor Klaja, prezes 4F: „Chcemy być dla Polaków marką pierwszego wyboru”

  • Biegająca Polska i Świat

Na początku była miłość do sportu. Tenis, narty, rower górski, później nurkowanie i jazda na longboardzie. Pomysł na biznes rodził się stopniowo. Zaczęło się od wakacyjnej pracy w sklepie sportowym i sprzedaży śpiworów. Potem z towarem zaczął jeździć po całej Polsce. Kolejny krok to współpraca z hipermarketami. Był zawzięty i nie poddawał się – tego nauczył go sport – więc mimo olbrzymiej konkurencji dostał się i utrzymał na tym wymagającym rynku. Wiedział też kiedy się wycofać i zacząć coś nowego. 

Tak narodziła się firma, która obecnie zatrudnia przeszło przeszło tysiąc osób, jej zeszłoroczne przychody sięgnęły ok. 317 mln zł., a rzeszom Polaków kojarzy się z sukcesami Adama Małysza, Kamila Stocha, Tomasza Majewskiego czy Justyny Kowalczyk.

Igor Klaja, prezes OTCF, do której należy marka 4F odniósł gigantyczny sukces. Jednak na tym nie poprzestał. Jak przystało na prawdziwego sportowca ciągle szuka nowych wyzwań. – Marzę o tym, by w ciągu dziesięciu lat 4F stał się marką globalną – powiedział naszemu portalowi. Biorąc pod uwagę jak wielu do tej pory ten niespełna czterdziestoletni biznesmen osiągnął, na miejscu prezesów Nike i Adidasa potraktowałbym te słowa bardzo poważnie. 

Jest Pan pasjonatem sportu. Uprawia Pan wiele dyscyplin, ale za najpopularniejszym obecnie bieganiem nie przepada. Dlaczego?

Igor Klaja: Bieganie to wbrew pozorom bardzo trudna dyscyplina sportu. Podziwiam ludzi - w tym również moich znajomych - którzy potrafią regularnie pokonywać po 20-30 km. Ja po przebiegnięciu piętnastu marzę już tylko o tym, by pojawiła się meta. Nie znaczy to jednak, że unikam biegania. Trenuję nawet po 3-4 razy w tygodniu. Również wtedy gdy wyjeżdżam za granicę służbowo. Zawsze zabieram ze sobą buty do biegania. Traktuję jednak tę dyscyplinę przede wszystkim jako sposób na podtrzymanie formy. Lubię też biegając poznawać nowe miejsca. Pokonywanie wciąż tej samej trasy wydaje mi się monotonne.  

Skoro regularnie Pan trenuje, pewnie wcześniej czy później pojawi się myśl, by zmierzyć się z królewskim dystansem maratońskim?

Na razie mam za sobą Półmaraton Wielicki. Nie walcząc szczególnie o czas osiągnąłem wynik 01:47:23. W sierpniu chcę jeszcze wystartować w BMW Półmaratonie Praskim. Co do dłuższych dystansów, to nie wiem, czy mój organizm jest na to przygotowany. Może pobiegnę w Nowym Jorku lub Bostonie, ale nie po jakiś wynik, ale by poczuć atmosferę wielkiej imprezy. 

Wspomniał Pan o Półmaratonie Wielickim i BMW Półmaratonie Praskim. Obok PZU Festiwalu Biegowego to imprezy, które w tym roku wspiera techniczne 4F. Czy to oznacza, że Pana firma w jeszcze większym stopniu zaangażuje się w rynek biegowy?

Bieganie jest obok jazdy na rowerze dyscypliną sportu, która rozwija się najbardziej dynamicznie w Polsce. Oczywiście chcielibyśmy, by 4F stał się dla Polaków marką numer jeden, marką pierwszego wyboru. Nie będzie to proste, bo konkurencja ma ugruntowaną pozycję.

Szczególnie dotyczy to butów do biegania…

Zgadzam się. Z bieganiem jest tak, że o ile koszulkę, czy spodenki można mieć byle jakie,  to buty muszą być na najwyższym poziomie technologicznym. 

Buty 4F takie są?

IG: Na średnie dystanse jak najbardziej. Moi koledzy biegali w naszych butach poniżej 39 min na 10 km i je sobie chwalili. Oczywiście ciągle pracujemy nad jeszcze lepszym produktem. Ale nie jest to proste. Brakuje nam w kraju fachowców. O ile potrafimy zaprojektować i wykonać odzież sportową na najwyższym światowym poziomie – powiem więcej jesteśmy chyba jedynym miejscem w Polsce, które szkoli do tego ludzi – to jeśli chodzi o buty musieliśmy szukać specjalistów ze Stanów Zjednoczonych. Teraz pracują dla nas fachowcy mający doświadczenie w największych koncernach globalnych. 

Kiedy poznamy ostateczny efekt tych prac?

Ruszymy z produkcją w ciągu 12-24 miesięcy. Na początek chcemy wypuścić na rynek cztery modele adresowane zarówno do amatorów jak i półzawodowców. 

Dlaczego będziemy czekać tak długo?

Stworzenie buta to skomplikowany proces. Wymaga lat prób i testów. Najważniejsze w całym przedsięwzięciu jest zaprojektowanie podeszwy. W Portland – zagłębiu producentów odzieży sportowej – jest to najszczelniej strzeżona tajemnica. Przygotowując nowy but trzeba bowiem wziąć pod uwagę masę elementów. Choćby specyfikę stopy. Nie chodzi tu tylko o pronację czy supinację. Nasz produkt będzie uwzględniać np. anatomiczną specyfikę stopy mieszkańców Europy środkowo-wschodniej. 

Czy przygotujecie też buty startowe dla naszych lekkoatletów na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro?

Tego nie uwzględnia nasza umowa z Polskim Komitetem Olimpijskim. Przygotowujemy odzież i buty treningowe na dobrym poziomie. Zresztą nie ma chyba takiej praktyki. Każdy sportowiec ma swoje preferencje co do np. kolców w których startuje i komitety narodowe niczego w tym zakresie nie narzucają. 

W Brazylii już po raz drugi będziecie ubierać polską kadrę na letnie Igrzyska. Po drodze były jeszcze edycje zimowe w Vancouver i Soczi. Jak od tego czasu zmieniła się pod względem technologicznym przygotowana przez Was odzież?

IG: Zrobiliśmy ogromy skok jakościowy. Są nowe materiały, nabraliśmy też sporego doświadczenia. Dużo się nauczyliśmy dzięki współpracy z Polskim Związkiem Lekkoatletycznym. Nadal to jednak ogromne wyzwanie. Przygotowanie kolekcji trwa minimum 12 miesięcy. Nie można sobie pozwolić na żadną pomyłkę. Musieliśmy zrobić wizję lokalną w Brazylii, by zdobyć informację o tym jakie mogą być warunki klimatyczne podczas Igrzysk. Chodziło zarówno o temperaturę, wilgotność, opady. Okazuje się, że w Rio może być rano 13 stopni Celsjusza, a w południe 33 stopnie. To trzeba uwzględnić przy projektowaniu odzieży.  

Udało się Panu coś co wydawało się niemożliwe. Zaistnieć w branży, w której od lat rządzą marki globalne operujące miliardami dolarów. W Londynie po raz pierwszy od 1980 r. polska firma, czyli 4F, ubrała naszą kadrę olimpijską, w Rio przygotujecie kolekcję dla dwóch kolejnych ekip. 

IJeszcze nie zapadły ostateczne decyzje, ale mam nadzieje, że we wrześniu podpiszemy taką umowę. Chodzi o kraje z Europy środkowowschodniej. Ostatnio mieliśmy też zapytanie od kolejnego komitetu olimpijskiego, którego partner techniczny nie sprostał stawianym wymaganiom. Tym razem chodziło o państwo z naprawdę dużymi tradycjami sportowymi. Taka propozycja to ogromne wyróżnienie. Z drugiej strony zostało bardzo mało czasu do Rio. Jeszcze nie wiem co więc zrobimy. Cieszy mnie jednak to, że wyrobiliśmy sobie już taką markę, że nie musimy zabiegać o podobne kontrakty. Że nasza praca została dostrzeżona, docenione i to inni pytają o nas. Dostajemy oferty współpracy z Iranu, Japonii, Skandynawii. 

Czy chcecie to wykorzystać, by wejść z ofertą na rynki zagraniczne? W Polsce 4F ma blisko 170 salonów. Czy pojawią się nowe?

Do końca przyszłego roku ma ich być ok 230. To będzie ilość wystarczająca. W 2016 r. otworzymy też salony w Czechach, Serbii, na Łotwie i Słowacji. W ten sposób chcemy przetestować możliwość ekspansji na inne rynki europejskie. Jeśli wszystko się uda pojawimy się w sześciu kolejnych krajach. To będzie poligon doświadczalny, by później powalczyć o klientów w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii. 

Rzuca Pan wyzwanie wielkim graczom... 

Mam marzenie, by 4F stała się marką globalną. Krokiem w tę stronę może być inwestycja w Stanach Zjednoczonych. To wielki, otwarty rynek dający ogromne możliwościami rozwoju. W lutym przyszłego roku chcemy pojechać do Denver na największe na świecie targi artykułów sportowych. W zależności od zainteresowania naszą ofertą podejmiemy jakieś decyzje. Ale jestem optymistą. 

Ostatnio robiliśmy w Los Angeles sesję zdjęciową z Magdą Mielcarz. Okazało się, że na tyle jej się spodobała nasza kolekcja, że sprowokowaliśmy ją, by zaczęła biegać. Amerykańscy modele z kolei byli tak zafascynowani naszymi rzeczami, że nie chcieli po zakończeniu pracy oddać wzorów ubrań, w których byli fotografowani. Teraz chcemy wszystko policzyć i w przyszłym roku otworzyć pierwsze sklepy. Jednak jestem przekonany, że możemy z powodzeniem konkurować z najlepszymi. 

Trzymamy kciuki! 

Rozmawiał Maciej Gelberg