Kariera po karierze? Biegacze chcą i potrafią

  • Biegająca Polska i Świat

Niektórzy mówią, że wybitni zawodnicy dwukrotnie umierają. Ten pierwszy raz jest wtedy, gdy kończą karierę sportową. Po latach treningów, ustabilizowanego życia, nastawionego jedynie na osiągnięcie określonego wyniku sportowego pojawia się pytanie, co dalej? Mistrzowie świata, gwiazdy stadionów muszą się przyzwyczaić do nowej roli. Nie wszyscy sobie z tym radzą, ale biegacze mogą być tu wzorem do naśladowania.

„Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Niepokonanym” – śpiewa zespół Perfect. Decyzja o zakończeniu kariery jest dla każdego sportowca jedną z najcięższych w życiu. Niby każdy wie, że organizmu nie da się oszukać, że wcześniej czy później musi to nastąpić, ale są zawodnicy, którzy sądzą inaczej. Najlepszym przykładem jest historia legendarnej sprinterki Merlene Ottey (w środku, podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej), która potrafiła wystartować w Mistrzostw Europy w Barcelonie mając skończone 50 lat. Pobiegła w sztafecie w reprezentacji... Słowenii. 

Koniec kariery - dla jednych depresja, dla drugich bankructwo

Co ja mam zrobić z resztą mojego życia? To najczęstsze pytanie, które stawiają sobie sportowcy pod koniec kariery sportowej. Najgorzej mają ci, co podporządkowali wszystko temu, by być najlepszym na świecie. Bez studiów, zawodu, często nie posiadając zabezpieczenia finansowego – jeśli uprawiali dyscyplinę niszową – mogą przeżywać dramat.

– Istnieje duże ryzyko depresji – mówi Agnieszka Zając, psycholog sportowy. – Wielu ludzi ma problem, by przyzwyczaić się do nowego życia – dodaje. Jej zdaniem sportowcy mogą też przeżywać dodatkową traumę związaną z utratą uznania, splendoru, rozpoznawalności. – To jest dla nich najtrudniejsze.

W pogodni za utraconą chwałą, wygrywaniem, endorfinami we krwi niektórzy zawodnicy decydują się nawet na powrót do profesjonalnego uprawiania sportu. Jedni to robili z sukcesami jak: Michael Jordan, George Foreman czy Martina Navratilowa. Inni ponosili spektakularne porażki jak: Bjorn Borg, Muhammad Ali czy Katarina Witt.

Jimmy Greaves, angielski piłkarz, który w 1966 r. zdobył mistrzostwo świata powiedział kiedyś. – Myślę, że wielu zawodników wolałoby zostać zastrzelonymi w momencie końca ich kariery. Większość z nich na emeryturze walczy z depresją alkoholizmem i narkotykami.

Upadek George Besta i Paula Gascoigne’a to jedne z wielu tragicznych przykładów pokazujących jak trudno radzą sobie sportowcy po zawieszeniu butów na kołku.

Jak donosi The Independent, aż 78% piłkarzy amerykańskiej ligi futbolowej NFL już po 2 latach od przejścia na sportową emeryturę zostaje bez pieniędzy. Niewiele lepiej wygląda sytuacja w koszykarskiej NBA i piłkarskiej Premier League, gdzie aż 60% zawodników po zakończeniu kariery traci cały swój majątek. Znanym bankrutem jest Mike Tyson, któremu udało się przepuścić 400 mln dolarów.


Trener, działacz, a może... minister

Losy polskich utytułowanych sportowców po zakończeni kariery też bywają różne. Wielki sukces biznesowy odnieśli trzykrotny złoty medalista ME w rajdach samochodowych Sobiesław Zasada (za młodu... oszczepnik!) czy żeglarz Mateusz Kusznierewicz, a organizacyjny wicemistrz olimpijski w kolarstwie Czesław Lang. Robert Korzeniowski był szefem redakcji sportowej Telewizji Polskiej, a Grzegorz Lato, Jan Tomaszewski i Cezary Kucharski parlamentarzystami i działaczami piłkarskimi. Ten ostatni to także wzięty menedżer sportowy - agent Roberta Lewandowskiego, najlepszego, zdaniem wielu, napastnika świata. 

Z drugiej strony mamy Grzegorza Cybulskiego, uznawanego za jednego z najlepszych skoczków świata, który dziś mieszka w Domu Pomocy Społecznej...

Naturalnym wyborem na życie dla byłego sportowca, szczególnie, gdy ma za sobą specjalistyczne studia, jest kariera trenerska. Taką drogą poszedł Alberto Salazar, a w wśród Polaków Wanda Panfil-González. Wybitne wyniki, jako szkoleniowiec cały czas osiąga Janusz Wąsowski, przed laty świetny długodystansowiec, potem twórca kobiecego maratonu w Polsce, a obecnie opiekun Yareda Shegumo - srebrnego medalisty Mistrzostw Europy w Zurychu.

Nie można też zapomnieć o Jerzym Skarżyńskim, który przed laty reprezentował Polskę na najważniejszych imprezach międzynarodowych. Prawdziwą sławę zyskał on jednak później, już jako propagator biegania, dziennikarz i autor wielu kultowych już książek. Dla rzeszy Polaków stał się ikoną maratonu, wyroczniom dającą wskazówki jak przebiec pierwsze w życiu 42,195 km lub poprawić rekord życiowy na popularną „dychę”.

Wielu obecnych biegaczy próbuje łączyć pracę trenerską z karierą zawodniczą. Tak się dzieje np. z naszym najlepszym „góralem” Marcinem Świercem, Radosławem Dudyczem czy Arkadiuszem Gardzielewskim. Z pewnością bliską 100% możemy przewidzieć, że po zakończeniu profesjonalnego ścigania (Dudycz już to zrobił) trenerami zostaną na pełny etat. 

Jeszcze inną drogą poszli Bogusław Mamiński i Jerzy Górski (na zdjęciu). Nasz wicemistrz świata w biegu na 3000m z przeszkodami z Helsinek od lat jest organizatorem jednych z największych zawodów ulicznych w Polsce – „Biegnij Warszawo”, a mistrz świata w podwójnym triathlonie z 1990 roku steruje choćby Crossem Straceńców czy Wielką Ursynowską. Górski - na bazie życiowych doświadczeń - realizuje też misję społeczną, pracując z podopiecznymi ośrodka Monar. 

Sporo byłych wybitnych zawodników zostało działaczami, np.: Irena Szewińska i Sebastian Chmara (PZLA) czy Zbigniew Boniek (PZPN), a nawet ministrami sportu: Witold Bańka (były sprinter, medalista MŚ w Osace z 2007 r. w sztafecie 4x400m) czy Adam Korol (członek złotej ekipy wioślarskich terminatorów z Pekinu A.D. 2008). 


Przekleństwo biegacza: kontuzja i wypalenie

– Naszedł czas, by zacząć nowy rozdział w moim życiu. Wiele wymagałem od swojego ciała i ono przez 20 lat dało mi wszystko, co mogło. Teraz jestem świadomy, że nie zostało już nic, co mogłoby mi dać. To właśnie dlatego podjąłem decyzję, by zrezygnować z biegania na poziomie zawodniczym – to słowa Ryana Halla, które dwa tygodnie temu wstrząsnęły całym biegowym światem. Oto bowiem najszybszy obecnie amerykański maratończyk, liczący sobie zaledwie 33 lat, na chwilę przed kwalifikacjami olimpijskim zdecydował się zakończyć swoją bogatą karierę.

Jeszcze nie wiadomo jak potoczą się dalsze losy Halla, ale decyzja o przedwczesnym zakończeniu profesjonalnego uprawiania sportu ze względu na kłopoty ze zdrowiem jest o tyle tragiczna, co dość powszechna.

Często wiąże się to z tym, że powrót na szczyt wymaga pieniędzy, który szczególnie młodym zawodnikom, stojącym u progu kariery jeszcze brakuje. Historia Yareda Shegumo doskonale to pokazuje. Nasz wicemistrz Europy w maratonie z Zurychu 2014, kilka lat wczesniej z powodu kontuzji, przestał otrzymywać sportowe stypendium i popadł w finansowe kłopoty. Zawiesił sportową karierę i wyjechał do Wielkiej Brytanii, gdzie zarabiał na życie jako operator wózka widłowego. Niewiele brakowało, by nigdy nie wrócił do profesjonalnego biegania.

Gdy jednym karierę sportową przerywa kontuzja, inni decydują się zacząć nowy etap w życiu ze względu na wypalenie. – Podczas całej mojej kariery żyłem sportem 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, 365 dni w roku. Kiedy jesienią ubiegłego roku zacząłem przygotowania do kwalifikacji olimpijskich zdałem sobie sprawę, że nie jestem w stanie już dalej tak żyć – napisał zaledwie kilkadziesiat godzin temu w specjalnym oświadczeniu Matt Tegenkamp, 34-letni maratończyk, dwukrotny olimpijczyk ze Stanów Zjednoczonych, informując świat, że nie będzie walczył o przepustkę do Rio. Tegenkamp nie musi się jednak martwić o pracę. Od lat jest związany z marką Nike i teraz jego zadaniem będzie współtworzenie nowych produktów tej firmy...

Czy na nowym etapie życie będzie mógł się tak samo realizować jak w profesjonalnym sporcie? Czas pokaże. Być może brak endorfin we krwi, potrzeba rywalizacji na najwyższym światowym poziomie spowoduje, że Tegenkamp jeszcze wróci do zawodowego biegania i powalczy o nominację na Igrzyska Olimpijskie w Tokio w 2020 r...

MGEL