Zadebiutowałam w górach
B7D był moim czwartym biegiem górskim. Cała przygoda z bieganiem rozpoczęła się 3 lata temu. Początkowo biegałam małe dystanse, ale stopniowo odkryłam przyjemność w trenowaniu. Zaczęły się półmaratony, no i myślałam o jakimś maratonie. Mój brat, Jacek Szydłowski, który jest dla mnie motywacją, wsparciem i najlepszym partnerem biegowym, zasugerował od razu maraton górski. To on zaraził mnie pasją biegania, więc zgodziłam się bez wahania. Nie ukrywam, że łatwo nie było. Z dzisiejszej perspektywy oceniam swoje przygotowanie do Maratonu Gór Stołowych jako bardzo kiepskie. Miałam duże problemy na trasie. Mieszkam nad morzem, a tu nie ma dobrych warunków do biegów górskich. Trenowałam wtedy na płaskim terenie, w lesie. Ten start to była trochę kara za porwanie się na bieg w górach. Chciałam go tylko ukończyć i udało się. Z drugiej strony w biegach górskich zwycięzcą jest każdy, kto dobiegnie do mety. Dopiero po biegu, ktoś mi powiedział, że to jeden z najtrudniejszych maratonów w kraju. Potem był jeszcze Rzeźnik i Maraton Karkonoski. No i teraz Bieg 7 Dolin, ale tym razem byłam przygotowana.
Czytaj też: Trudna trasa, malownicze widoki i... owce - Bieg 7 Dolin na zdjęciach
Miłość do gór
W zeszłym roku pod koniec lata pojechałam do mekki górskich biegaczy, czyli do Chamonix. Tam zobaczyłam, jak wygląda prawdziwe górskie bieganie i całą światową czołówkę biegaczy górskich. Pojechałam tam kibicować mojemu bratu, który startował w TDS na 119 km. Sama miałam okazję trochę pobiegać po Alpach i to chyba wtedy zaczęła się moja miłość do gór. To było dla mnie nieziemskie doświadczenie. Pobyt w Chamonix był jak uczestnictwo w jakimś ważnym wykładzie lub szkoleniu. Odkryłam, że biegacze górscy są jak rodzina. To otwarci, chętni do pomocy i bardzo przyjaźni ludzie. W biegach po asfalcie chyba gdzieś zaginęły takie cechy. Może to dlatego, że teraz modnie jest przebiec maraton i na trasach asfaltowych pojawiają się przypadkowi ludzie.
Moje serce zostało w górach. Mam blisko plażę, ale nawet nie potrafię pływać, więc to pewnie jakaś pomyłka, że mieszkam nad morzem. Przyznaję, że bieganie boso po piasku też przynosi dobre rezultaty i buduje siłę biegową. Nad morzem są piękne wschody słońca, ale to jest nieporównywalne z tym, co można zobaczyć na trasie biegu górskiego. Żałuję, że nie studiowałam w Krakowie. Wtedy pewnie bym tam została i miała bliżej w góry. Studia jednak skończyłam w Gdańsku i teraz praca, rodzina i przyjaciele są tutaj. Nie myślę więc o przeprowadzce.
Przygotowania
Uzależnienie od biegania
Bieganie uzależnia i z czasem staje się tak, że pod to bieganie układa się plan dnia. Kiedyś nie wyobrażałam sobie, że mogę wstać o 5.30, żeby iść pobiegać, mimo że jest zimno i pada. Teraz bieganie jest jak mycie zębów. Ja o tym nie myślę, tylko po prostu to robię. Wstaję i idę na trening, a po 7.00 już muszę być w biurze. Oczywiście są momenty, że trzeba odpuścić ciału, ale to jest jeden, może dwa dni i wracam do biegania. Zauważyłam taką prawidłowość, że jak sobie odpuszczam i tak się troszeczkę rozleniwiam, to później ciężko jest wrócić do trybu treningowego.
Bieg 7 Dolin
Czytaj też: Debiutujący i początkujący ultratwardziele Biegu 7 Dolin
Plany na przyszłość
Mam jeszcze małe doświadczenie, więc muszę robić wszystko po kolei. Nie chcę się rzucać na głęboką wodę, ale oczywiście jakieś plany układają się w mojej głowie. Na pewno chciałabym spróbować w Chamonix. Udało mi się zebrać punkty i zobaczymy, co z tego wyniknie. Na razie pewnie się zdecyduję na krótszy dystans. Chodzi mi po głowie fajny bieg w Zugspitz. Myślałam też nad naszym Rzeźnikiem, ale trochę zniechęca mnie teren. W tym roku oglądałam jako kibic pierwszą edycję Granią Tatr. To świetny bieg. Można go porównywać z biegami zagranicznymi. Szkoda, że tak mało zawodników ze świata wzięło w nim udział. Może to kwestia reklamy. No i zabrakło kibiców. Chyba bieganie górskie nie cieszy się u nas dużym zainteresowaniem.
Wysłuchała Ilona Berezowska