Maratończyk Felix Magath to zmora piłkarzy

  • Biegająca Polska i Świat

Piłkarze nazywają go „Saddamem”, „Qualixem” (od „die qual” – zadręczać), a nawet „Ostatnim dyktatorem Europy”. Felix Magath, jeden z najbardziej znanych niemieckich trenerów piłkarskich, w swojej pracy zasłynął metodą „Trzy Razy B”: biegać, biegać, biegać!

– Dzień po Sylwestrze kazał nam się stawić na zajęciach o ósmej rano. I zapędził do 90-minutowego biegania. Non stop. Gdy mieliśmy dość, Magath podzielił nas na dwie grupy. Jedna pojechała na halę, druga na turniej – wspominał w rozmowie z portalem bundesliga.com były reprezentant Polski Jacek Krzynówek, który z „Żelaznym Felixem” zetknął się w Wolfsburgu. Magath dokonał rzeczy niemożliwej, doprowadzając ten skromny klub do mistrzostwa kraju.

W Alpy, marsz!

Magath przyszedł na świat w 1953 r. w ciekawej rodzinie. Matka pochodziła z Prus Wschodnich, ojciec z Puerto Rico. Na terenie Niemiec służył w amerykańskiej armii. – Felix Magath to chyba jedyny topowy trener piłkarski na świecie, który jest w stanie przebiec maraton – uśmiecha się Jacek Zieliński, były szkoleniowiec m.in. Lecha Poznań.

– Gdy zarządzał bieganie, zwykle to on pierwszy wpadał na metę. Facet jest nie do zajechania! – potwierdza Krzynówek. O morderczych obozach przygotowawczych „Saddama” mógłby opowiadać godzinami. Wystarczy jednak przeczytać relację z ostatniego dnia zgrupowania w Szwajcarii, by zrozumieć, że Magath ma w sobie coś z tyrana.

– Przy śniadaniu trener złożył podziękowania: „Super pracowaliście, jestem bardzo zadowolony. Załóżcie dresy, to po obiedzie pojedziemy zobaczyć góry”. Ucieszyliśmy się, że wreszcie jakaś rekreacja. Wjedziemy sobie na górę, będziemy podziwiać widoki – wspominał w wywiadzie dla bundesliga.com Krzynówek. – Podjeżdżamy autokarem pod samą kolejkę. Masażyści pakują się do środka, my za nimi. „Stop! A wy gdzie!? – słyszymy nagle Magatha. – Idziemy piechotą!”. Zaczęliśmy na 850 metrach nad poziomem morza. Szybki, dynamiczny marsz. Gdy Magath zobaczył, że niektórzy nie wytrzymują tempa, wściekł się i zapowiedział kary. 10 000 euro, jeśli ktoś wejdzie na szczyt za drugim trenerem. Skończyliśmy na 2350 metrach. Grafite zemdlał z braku cukru w organizmie, trzeba było wezwać lekarza. Cały dystans pokonaliśmy w 2 godziny i 15 minut. Normalnemu turyście zajmuje to siedem godzin.

Nie wrócę do niego nawet za miliard euro!

– Przygotowanie fizyczne to podstawa – odpowiada Magath, pytany o swoje upodobania do prowadzenia zajęć na granicy ludzkiej wytrzymałości. Polacy, którzy trafili pod jego skrzydła, najczęściej nie zostawiali na nim suchej nitki. I nie chodziło tylko o morderczy trening, ale również o sposób bycia. – Zimny, niedostępny typ. Władza była dla niego najważniejsza. Z zawodnikami rozmawiał rzadko albo wcale – padały zarzuty między innymi z ust Mirosława Okońskiego (były pilkasz HSV Hamburg), a ostatnio Mateusza Klicha, którego Magath ściągnął do VfL Wolfsburg. Młody pomocnik Zwolle zapytany przez dziennikarza „Rzeczpospolitej” Michała Kołodziejczyka, czy skorzystałby raz jeszcze z oferty Magatha, odpowiedział: – Pod warunkiem, że dostałbym miliard euro. Chociaż nie, nawet za takie pieniądze bym się nie zgodził.

Klich w Wolfsburgu u Magatha nie zaistniał. Piłkarz wspomina: – Biegaliśmy po betonie i rozbolały mnie ścięgna Achillesa. Trener nie widział problemu, kazał mi jeździć na rowerze. Przez dwa miesiące byłem na środkach przeciwbólowych, więc siłą rzeczy nie mogłem się pokazać z dobrej strony. Później szło mi lepiej, ale nie dostałem szansy. Gdy przychodził weekend, zamiast jeździć z drużyną, musiałem biegać po lesie.

– Próbował pan zapytać Magatha o przyczyny jego decyzji? – drążył temat Kołodziejczyk.

– Od kiedy powiedziałem mu, że bolą mnie nogi i karnie zacząłem jeździć na rowerze, nie zamieniliśmy nawet słowa. Nie wiedziałem, że do niego w ogóle nie można się odezwać.

Partyjka z Kasparowem

Legenda głosi, że u Magatha trening nie może się odbyć bez piłek lekarskich, ciężarów i biegania po schodach. W Wolfsburgu miał ponoć zamówić specjalne betonowe schody z wysokimi stopniami. Idealne do tego, by zawodnicy szlifowali kondycję. – Jaki tam ze mnie dyktator, jeśli przed każdym meczem piłkarze mogą w hotelu wypić po dwa piwa – bronił się nasz bohater na łamach „Przeglądu Sportowego”.

Magath rzeczywiście uwielbia biegać długie dystanse. Mało kto jednak wie, że jest również wielkim entuzjastą gry w szachy. W 1985 roku wziął udział w symultanie z samym Garrym Kasparowem.

TSZ