Marek Kamiński na 14. Festiwalu Biegowym!

Z Markiem Kamińskim, podróżnikiem, zdobywcą obu biegunów Ziemi, autorem książek, filozofem, fizykiem i wykładowcą zaangażowanym w projekty "LifePlan Academy", "Power4Resilience" i Kamiński Academy, rozmawiamy krótko, bo jak zwykle, jest w drodze.

Czy to prawda, że będzie Pan uczestnikiem tegorocznego, 14. Festiwalu Biegowego w Piwnicznej-Zdroju?
- Tak, oczywiście. I bardzo się z tego cieszę.

Na jakich dystansach będzie można Pana spotkać?
- Po kontuzji byłoby mi trudno biec dłuższe dystanse, ale postaram się w miarę możliwości uczestniczyć choćby w kilometrze i biegu nocnym. Przygotuję też wykład,  cały czas można będzie mnie spotkać w Miasteczku Biegowym.

O czym będzie pan mówił podczas spotkania?
- O tym, dlaczego warto biegać, dlaczego warto się ruszać, również dlaczego trzeba budować odporność psychiczną poprzez aktywność fizyczną. Przed swoimi wyprawami na Antarktydę i do Arktyki bardzo dużo biegałem, była to ważna część moich przygotowań. 
Przez ruch, marsz, bieg i trening pozostaję aktywny. Naprawdę, dużo prawdy jest w stwierdzeniu, że ruch może zastąpić każde lekarstwo, ale żadne lekarstwo nie zastąpi ruchu. Ja osobiście większość życia spędziłem na marszach liczących tysiące kilometrów. 

Na ile bieg jest zmaganiem się ze sobą? Na ile pomaga poznać granice własnych możliwości? W jaki sposób pomógł w budzących szacunek wyczynach, jakich pan dokonał?
- Biegi interwałowe były na pewno podstawą mojego treningu wytrzymałościowego i psychicznego. Nauczyły mnie, że nasze granice są dużo dalej, niż nam się to wydaje. Choć nieraz myślimy sobie - już nie mogę, to dalej biegnę. 

Dzięki temu, że przesuwałem te granice podczas biegów, to później udawało mi się to też przy okazji innych wyczynów. Początkiem mojej drogi było karate. Tutaj także bieganie było podstawą treningu. To wszystko nauczyło mnie pokonywania własnych barier.



Rozmawia pan z wieloma osobami, czytelnikami swych książek i na pewno jest pan dla nich inspiracją. Z jakimi reakcjami z ich strony się pan spotyka?
- Napisałem wiele książek, więc rzeczywiście często spotykam się z czytelnikami. Mówią, że te treści bardzo im pomogły w drodze do zrozumienia samego siebie, przezwyciężenia depresji czy choroby dwubiegunowej. Reakcje są więc pozytywne. 

Żyjemy w czasach, kiedy odporność psychiczna jest niezwykle ważna. Mocno ucierpiała przez epidemię, wojnę, kryzys ekonomiczny. Bieg to okazja do obcowania z naturą i wyciszenia się. Człowiek jest wtedy sam ze sobą. Dzięki pracy z ciałem, możemy wpływać na umysł, który potrzebuje resetu. To niezwykle ważne.

A jak duża zmiana, jeśli można to określić w ten sposób, zaszła w panu? Na ile spotkania z ludźmi mają na pana wpływ?
- Na pewno duży. Pierwsze wyprawy zaspokajały ambicje, które stawiałem przed samym sobą. W pewnym momencie zauważyłem, że te moje doświadczenie zmieniają też innych. Droga, którą pokonujemy w życiu ma też wpływ na otoczenie. Ważniejsze dla mnie stało się więc to, co daje innym niż to, co robię dla siebie.  Wystarczy jako przykład podać słynną wyprawę z Jaśkiem Melą.

Teraz, kiedy mówię ludziom, że moim celem jest napisanie kolejnej książki albo napisanie kolejnego programu odporności psychicznej, mocno się dziwią. Zawsze starałem się jednak podążać za sensem życia. Słuchając pytań ludzi, mam wrażenie, że zadaje mi je świat. Powodują, że się rozwijam. Jak ktoś mnie zapyta “czemu to zrobiłeś”, to sam się nad tym zastanawiam, daje też sobie odpowiedzi. Ciągle staje się kimś nowym. (Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.) Fot. Marek Kamiński