Zanim Nizar Fakhoury pobił ten biegowy rekord, nigdy nie biegał. Libańczyk mieszkający w Dubaju nawet jako dziecko nie był aktywny. Nie grał w piłkę ani w kosza, nie jeździł na rowerze no i przede wszystkim nie biegał. Nie robił tego także wtedy, gdy w wieku 20 lat zainteresował się wspinaczką.
Na pomysł wzięcia udziału w nietypowym projekcie pokonania 7 maratonów na 7 kontynentach w ciągu 7 dni wpadł jego partner wspinaczkowy, a Nizar Fakhoury, który prowadzi w Dubaju sklep ze sprzętem turystycznym, po prostu się zgodził. Początkowo nie wierzył, że to możliwe, ale przez 6 miesięcy przed startem Triple 7 Quest rozpoczął regularne treningi. Biegał przez 6 dni w tygodniu pod okiem dwóch trenerów. Po 3 miesiącach próbnie przebiegł swój pierwszy maraton w życiu i przekroczył metę Beirut Marathon.
W lutym tego roku przystąpił do realizacji pomysłu i nie obyło się bez problemów. Podczas swojego piątego maratonu w USA, uległ kontuzji. Kolejne dwa maratony pokonał z zapaleniem pochewek ścięgnistych przy kostce. Chociaż ten rodzaj kontuzji dosyć dobrze się regeneruje, to zazwyczaj jest dosyć bolesny i wymaga kilku tygodni przerwy w aktywności fizycznej.
Nizar nie miał czasu na przerwę. W kolejnym maratonie dodatkowe problemy spowodował upadek, a na ostateczny wynik miała również wpływ pogoda. Projekt nie trwał tydzień, a 10 dni, gdyż właśnie z powodu warunków pogodowych maraton na Antarktyce opóźnił się o 3 dni. Pokonanie Triple 7 Quest zabrało dokładnie 10 dni, 23 godziny, 10 minut i 12 sekund. To wystarczyło, by po 10 miesiącach komisja Księgi Guinnessa ogłosiła Nizara Fakhoury najszybszym maratończykiem, który ukończył 7 maratonów na 7 kontynentach.
„Słowa nie mogą oddać tego, jak bardzo czuję się dumny, że mogłem zostać rekordzistą dla mojej rodziny i mojego kraju - Libanu”
- napisał na swoim profilu Nizar, który ukończył maratony w łącznym czasie 35 godzin, 2 minut i 48 sekund.
Co ciekawe, rekord jest nijako skutkiem ubocznym całego przedsięwzięcia. Libański biznesmen... chciał jedynie ukończyć każdy z maratonów!
IB
źródło: India Times, facebook