Ostatnimi konkurencjami festiwalowej soboty były Bieg Rodzinny na 5 km oraz zawody na tym samym dystansie wchodzące w skład Iron Run.
W tym pierwszym wygrał Tomasz Janusz. – Rano biegłem już dyszkę – opowiadał nam. –I wtedy, i teraz jest wspaniała atmosfera! Kolega mi uciekł na podbiegu, ale na finiszu wykorzystałem swoją szybkość.
Tym wyprzedzonym tuż przed metą był Kamil Wojnicki. – Zacząłem za mocno, było lekko pod górkę, myślałem że wytrzymam – powiedział drugi na mecie.
Jak się od niego dowiedzieliśmy, w Krynicy biegają też jego rodzice i rodzeństwo.
Trzecie miejsce, po mocnej walce z Kamilem, zajął Maksymilian Szatecki, który kilka godzin wcześniej był również trzeci w Biegu Superbohaterów na 3 km.
Najszybszą z pań została Łucja Wiktorowicz. – Zaczęłam bieg dopiero na trzeciej pozycji w grupie – opowiadała. – Dopiero na ostatniej prostej przyspieszyłam i wygrałam.
Tuż za nią dobiegła Agnieszka Chwałek, która przez dłuższy czas była na prowadzeniu. Jak nam powiedziała, być może o przegranej na finiszu zdecydowały trudy wcześniej przebiegniętej Życiowej Dziesiątki.
Podium uzupełniła Natalia Grzegorczyk. – Na początku prowadziłam, biegło się tak lekko, no ale potem koleżanki były szybsze – przyznała.
Porozmawialiśmy też z ludźmi z żelaza – uczestnikami Iron Run. Na prowadzeniu znajdował się Artur Jendrych, który w swojej konkurencji wygrał też „piątkę”. – Czy 64 km po górach było najcięższe? Dla mnie najprzyjemniejsze! – wykrzyknął. – W zeszłym roku pokochałem biegi górskie i jakoś tak to idzie do przodu.
Wcześniej zastanawialiśmy się, jak zawodnicy znoszą krótkie przerwy między startami. Po nocnym biegu na 5 km rano czekał na nich maraton. – W regeneracji pomaga mi dobre odżywianie, do tego suplementy, magnez, potas, witaminy, bez tego ciężko byłoby przetrwać – zwierzył nam się lider. – A jak na maratonie nie będzie upału, to będzie dobrze!
Wśród kobiet z żelaza prowadzi mistrzyni i rekordzistka świata w biegu 24h Patrycja Bereznowska. – Dotąd najtrudniejsze było dla mnie 64 km po górach – powiedziała nasza czołowa ultraska, która jak wiemy, specjalizuje się w biegach płaskich. – Z podbiegami sobie radzę, ale zbiegi są dla mnie wyzwaniem. Na razie dobrze znoszę częste starty, ale zobaczę, jak pójdzie maraton. Pomaga mi moja niezawodna ekipa serwisowa, ta sama co w biegach 24h, bardzo im dziękuję! – zakończyła nasza mistrzyni.
Szóste miejsce w młodszej kategorii wiekowej panów po „piątce” zajmował Michał Stawski, od dwóch sezonów górski ultras, a przy tym wciąż asfaltowy szybkobiegacz. – 64 km pokonałem o 50 minut szybciej, niż przed rokiem – opowiadał.
Czy Iron Run uzależnia? – Chyba tak – odpowiedział. - Startuję w nim już drugi raz z rzędu i będę dalej, daję sobie jakieś dwa lata, żeby powalczyć o podium. A teraz o wszystkim zadecyduje maraton. Już raczej nie awansuję, będę bronił pozycji...
kw