Po raz drugi w ciągu niespełna tygodnia biegacze witali Nowy Rok w Parku Skaryszewskim na warszawskiej Pradze. We wtorek 1 stycznia rywalizowali na dystansie niespełna 5,5 km w scenerii brzydko-jesiennej (deszcz i silny wiatr), w sobotę 5 stycznia rano aura na VII Bieg Noworoczny zapowiadała się wreszcie w pełni zimowa.
Biegiem w 2019 rok. Stolica przywitała Nowy Rok aktywnie!
Poranne nadzieje na bieganie po mięciutkim białym puchu szybko jednak się rozwiały. Śnieg przestał padać, a dodatnia temperatura zaczęła błyskawicznie roztapiać to, co zalegało na ulicach, chodnikach i ścieżkach. W południe, gdy rozpoczynał się bieg na 8 km zorganizowany przez Dzielnicę Praga-Południe, KB Active Sports z elektronicznym pomiarem czasu Festiwalu Biegów, parkowe alejki były już pokryte pośniegową breją. Służby porządkowe zdołały wprawdzie część usunąć, ale i tak na większości dystansu biegacze taplali się w wodzie. Wszyscy ukończyli zawody w przemoczonych butach.
Spotkanego w biurze zawodów Sebastiana Polaka zapytałem, czy znów zamierza wygrać, warszawski biegacz triumfował w czterech z sześciu dotychczasowych Biegów Noworocznych. „Słonik” pokręcił tylko głową i wskazał na wypełniającego obok oświadczenie Jacka Wichowskiego. – On jest bardzo szybki, biega „piątkę” w niewiele ponad 15 minut – z uznaniem opisał rywala. Miał rację!
Jacek Wichowski od początku pierwszej pętli (uczestnicy pokonywali 4 razy kółko długości ok. 2 km) narzucił swoje warunki. – Realizowałem swoje założenia, znam doskonale ten park, bo niedaleko mieszkam i często robię tu treningi tempowe. Od razu objąłem prowadzenie, ale nie wiedziałem jaką mam przewagę, bo już po pierwszym okrążeniu były duble i trudno było się domyślić, czy za plecami jest ścigający Sebastian, czy ktoś zdublowany. Wszyscy oddychają tak samo głośno – uśmiechnął się Wichowski. – Warunki były bardzo trudne. Fajnie, że trochę odśnieżono, ale tylko po zewnętrznej stronie trasy, a ja ścigałem się tą optymalną, wewnętrzną. Dublując też musiałem biec po topniejącej brei – relacjonował praski biegacz.
Najgorzej było na kilkusetmetrowej górce na końcówce pętli. – Cztery razy musieliśmy przebrnąć przez paskudną „paćkę”, tam utrzymać tempo było szczególnie trudno – mówi Jacek Wichowski. Nie przeszkodziło mu to jednak biec przez 8 km w tempie 3:15-3:18/km (!) i pewnie zwyciężyć w czasie 25 minut i 53 sekund.
Sebastian Polak finiszował ponad pół minuty później (26:26). Nie był specjalnie zawiedziony. – Śledzę wyniki Jacka od kilku lat, wiem, że jest trenerem i biega szybciej ode mnie na 5 i 10 km. Wiedziałem, że pokonać go będzie niezwykle trudno. Początkowo miałem go w zasięgu wzroku, byłem 10-15 metrów za nim, ale w tej brei nie miałem szans „grzebnąć”, odbić się i przyspieszyć, żeby choć spróbować go dogonić. Szybko więc się zdemotywowałem – uczciwie przyznał „Słonik”.
Trudno jednak, żeby Sebastian narzekał, skoro podtrzymał tradycję stawania na podium w Biegu Noworocznym. Cztery razy wygrał tę imprezę (ostatnio w ubiegłym roku), 2 razy był drugi, a raz zajął trzecie miejsce. Zwyciężając przed rokiem miał czas lepszy niż dzisiaj, ale i warunki były znacznie korzystniejsze.
Jacek Wichowski chce w tym roku pokazać się w krajowej stawce na krótkich dystansach na ulicy. – Powalczę w Mistrzostwach Polski na 5 km i w „piątce” przy Maratonie Warszawskim. A na zaproszenie do Krynicy na Życiową Dziesiątkę zareagował: – Czemu nie? Jeśli w piątce pójdzie mi dobrze, to chętnie spróbuję poprawić się też w „dyszce”, zwłaszcza, że nie byłem jeszcze na Festiwalu Biegowym, a dużo dobrego słyszałem o szybkości trasy Życiowej Dziesiątki – powiedział zwycięzca Biegu Noworocznego.
W rywalizacji kobiet najlepsza była budująca powoli formę Karolina Lewandowska. Uśmiechnięta jak zwykle blondynka liczyła na szybki bieg. – Tydzień temu w Falenicy poszło mi lepiej niż się spodziewałam, więc tu tym bardziej miało być OK. Biegłam na tempo, nawet nie wiem, jakie w końcu mi wyszło (4:19/km – red.), ale skupiłam się, by złapać komfort, rytm i luz. To się okazało świetną metodą, choć i tak zaczęłam za szybko – przyznała Karolina.
Łatwo o zwycięstwo nie było. – Cały czas czułam oddech rywalek. Basia Rosińska pięknie pobiegła! Długo była przede mną, w końcu jakimś cudem ją dogoniłam, a potem doścignęłam też liderkę (Katarzynę Wesołowską – red.). Zdecydowały górki – śmiała się Lewandowska. – Na podbiegach osiągałam najwięcej korzyści. Trudne warunki też mi sprzyjały, ja lubię biegać w takich okolicznościach – podsumowała start zwyciężczyni Biegu Noworocznego.
Na koniec wracamy jeszcze raz do Sebastiana Polaka. „Słonik” odbierał nagrody na podium w towarzystwie pięknego wilczura. Jego opiekunką okazała się… żona Sebastiana. Ilona Polak jest wolontariuszką warszawskiego schroniska dla zwierząt, często zabiera z Palucha właśnie Arona. – On ma 7 lat, jest do adopcji, od 2 lat czeka w schronisku na dom. Nie rozumiem, dlaczego tak długo, bo przecież jest śliczny (potwierdzamy! – red.), bardzo grzeczny, pięknie jeździ komunikacją, jest przyjazny wobec ludzi. Może dzięki Festiwalowi Biegów uda mu się znaleźć opiekunów? – z nadzieją mówi Ilona, paradująca po biegu w pięknej czapce przedstawiającej głowę wilka.
– To niesamowita historia! – cieszy się Ilona Polak. – Po zawodach zobaczyłam pana w tej cudnej czapce i zagadałam. Okazało się, że pan przyjechał na bieg aż z Limanowej pod Krakowem, też bardzo kocha pieski, a jak usłyszał o mojej wolontariackiej pracy ze zwierzętami z Palucha – podarował mi swoje nakrycie głowy. Bardzo mu jestem wdzięczna, bo czapka jest prześliczna.
Biegacz i miłośnik psów z Limanowej to Mateusz Wroński, znany pod przezwiskiem "Tusik", tak bardzo zżyty ze swoją "ksywką", że używa jej często jako drugiego członu nazwiska: na start w Biegu Noworocznym zapisał się jak Wroński-Tusik. Gratulując mu, jak i wszystkim biegaczom, osiągnięć i ukończenia VII Biegu Noworocznego, gorąco zachęcamy: niech ktoś zainteresuje się Aronem, niech piękny, mądry wilczur wreszcie znajdzie dom, na który zasługuje!
Piotr Falkowski
zdj. Igor Słomiński, Makary Mulczyński, autor