"Pielgrzymowali" w minus 15 stopniach [ZDJĘCIA]

  • Biegająca Polska i Świat

Mróz nie przestraszył biegaczy, którzy zaplanowali swoje rozpoczęcie roku od biegowej pielgrzymki. Mimo temperatury sięgającej -15 stopni, na Górze Świętej Anny pojawiły się tłumy. Przyjechali nie tylko ci, którzy start opłacili już wcześniej, ale też spora grupa zawodników, którzy zdecydowali się na udział w imprezie w ostatniej chwili.

W biurze zawodów ustawiały się kolejki. Organizatorzy dwoili się i troili, żeby wszystkich zapisać. Rozdawano nadprogramowe pakiety, zawierające między innymi bardzo przydatne, ciepłe skarpety. Pierwsi uczestnicy Pielgrzyma 2016 przyjechali na Górę Świętej Anny już dzień wcześniej i spędzili noc w Domu Pielgrzyma. Byli aż z Łomży!

Tegoroczny, trzeci już Pielgrzym rozpoczął się tradycyjnie Mszą świętą w Bazylice św. Anny. Pojawiło się na niej wielu biegaczy, którzy w ten sposób chcieli prosić o dobry nowy rok dla swoich rodzin, klubów i samych siebie.

Później, kiedy dorośli odbierali swoje pakiety startowe, na trasę biegu ruszyli najmłodsi. Nie pokonał ich mróz. Dzielnie ścigali się na różnych dystansach, zależnych od kategorii wiekowych. Tutaj nie było tłumów, ale prowadzący zawody Piotr Orian zaznaczał, że to wyselekcjonowana próba najtwardszych młodych zawodników i nadzieja polskiego sportu.

O 12:30 do biegu ruszyli dorośli, którzy mieli do pokonania dwie pętle. Potencjalnie banalne 5 km okazało się być wymagającym biegiem anglosaskim. Tuż za startem rozpoczynał się długi, kręty i miejscami wyboisty zbieg. Za nim wąwóz, kilka pól… a za nimi ogromna góra, która pokonała większość biegaczy. Z mozołem wspinali się jej szczyt, by rozpocząć drugą pętlę, przy której już nawet nie próbowali wbiegać na mordercze wzniesienie.

– Biegło się super, ale ciężko. Podbieg był ostry – oceniała Wiola Kościelniak, trzecia kobieta na mecie. – Byłam tu pierwszy raz i bardzo mi się spodobało. Zwłaszcza to, że można tu startować całymi rodzinami. Za rok na pewno przyjadę z córeczkami, może z mężem. – zapewniała.

Koleżanka pani Wioletty Halina Gajek także była zachwycona: – Wszystko super! – mówiła krótko – Było trudno, pod górę miejscami brakowało tchu, ale i tak było super. Tak jak mówiła koleżanka, za rok na pewno wrócimy!

Annogórski bieg był również biegiem karnawałowym, stąd organizatorzy zachęcali jego uczestników do przebierania się. Wielu posłuchało tej zachęty i na starcie stanął strach na wróble, kościotrup, Bob Budowniczy, strażak (który okazał się jednak prawdziwym strażakiem a nie przebierańcem), pasterz, anioł i kucharz. Z tym ostatnim udało nam się porozmawiać.

– Właściwie to się nie przebrałem. Prowadzimy rodzinną restaurację od 1912 roku i wczoraj mieliśmy imprezę. Jestem szefem kuchni i praktycznie przyjechałem prosto z pracy, nie zdążyłem się przebrać… – przyznał Mateusz Wrzyciel z Koszwic. – Ale biegło się bardzo dobrze. Świetna atmosfera, dużo znajomych, bardzo sympatyczna impreza. Choć dobrze, że to tylko 5 km, bo jakby była dycha, to byłoby ciężko…

KM

PARTNERZY

PARTNERZY MEDIALNI