Niedawno pisaliśmy, że na bieganiu można zarobić. Tej szansy upatrywaliśmy w zwycięstwach na największych maratonach świata i premiach za rekordy. Tymczasem serwis Wenxuecity.com poinformował o człowieku, który podszedł do sprawy zgoła odmiennie. Też postanowił zarabiać na bieganiu, ale raczej nie drogą ciężkiego treningu, by dorównać rekordzistom świata.
Lin Nan jest właścicielem sklepu, który bieganie i fitness przez długi czas traktował, jak swoje hobby. W końcu jednak zaoferował siebie jako płatnego współbiegacza. Można go wynająć, gdy brakuje motywacji i towarzystwa do treningu. Z biegiem czasu jego usługi stały się popularne i zaczęły przynosić mu dochód w wysokości 3000 juanów miesięcznie, czyli około 500 dolarów. Średnia płaca w Chinach jest zależna od prowincji, ale 3000 juanów to wynagrodzenie, na jakie mogą liczyć pracownicy średniego szczebla zarządzania.
Pracownikiem biurowym o zbliżonej pensji, była również pierwsza klientka Lin Nana, która bała się biegać sama w swojej okolicy i szukała kogoś, kto by jej towarzyszył podczas treningów. Na usługi biegowego partnera wydaje 500 juanów miesięcznie. Zdaniem Lin Nana jest to kwota porównywalna z tą, którą jego klientka musiałaby wydać na członkostwo w fitness klubie.
Wśród klientów przedsiębiorczego biegacza dominują kobiety, które w ciągu dnia są zbyt zajęte, by wyjść na trening, natomiast wieczorami nie czują się bezpieczne na ulicach Taizhou. Chociaż kobieca klientela stale się rozrasta, Lin Nan już myśli o ekspansji swojego biznesu. Nową grupą docelową jego zdaniem, mogą być uczniowie, którzy mają obowiązek zaliczyć sprawdzian umiejętności sportowych.
Przedmiotem zmartwienia chińskich rodziców, jest brak kondycji u ich dzieci. Nie mają jednak czasu, by im towarzyszyć i np. wspólnie biegać. Lin Nan widzi tu dla siebie rolę do odegrania.
IB