Nordic & Run Festival to impreza sportowa o ciekawej historii. Choć formalnie odbyła się pierwszy raz, to tylko jej nazwa jest nowością. Do tej pory rywalizacja kijkarzy odbywała się corocznie pod nazwą Walentynkowe Integracyjne Mistrzostwa Nordic Walking. Biegacze natomiast uczestniczą w cyklu Biegowego Grand Prix Zagłębia Miedziowego, na które składa się dziewięć startów w okresie od grudnia do marca.
Dzisiejsze zawody odbywały się w Porcie Ścinawa. Jak żartowali ich uczestnicy, miejscu idealnym, gdyby impreza miała miejsce w lecie. Wtedy bliskość rzeki, stoły do biesiady, ognisko, scena, kowbojskie tańce i zumba byłyby idealne. W chłodnym powietrzu lutego i uparcie powracającym deszczu trudno było się nacieszyć klimatem sportowego święta. Choć wielu się nie poddawało. Kilkudziesięciu uczestników spełniło prośbę organizatorów, zabierając ze sobą przebrania. Świdnicki Port zaroił się od kowbojów i Indian.
Do biegu zawodnicy ruszyli o godzinie 11:00. Mieli do pokonania 6 km wymagającej trasy, o której trudności wcale nie decydowały podbiegi, ale... błoto. Czekało ono już kilka metrów za startem, zalegając grubą warstwą na całej szerokości drogi. By pokonać niektóre odcinki, trzeba było wybierać między kałużą a błotem po kostki. Mimo tego nikt nie narzekał. Zawodnicy ze śmiechem ślizgali się po polnej drodze, starając się opanować nogi rozjeżdżające się w błocie na wszystkie strony. – Ale ubaw! Zaliczyłem dwie gleby! – chwalił się jeden z biegaczy tuż przed metą, skacząc przez kolejną kałużę i... lądując na kolanach w błocie. Ze śmiechem.
Kiedy wszyscy biegacze ukończyli swoją rywalizację, na rozdeptaną i wyślizganą trasę ruszyli kijkarze. Najpierw amatorzy, czyli Zakochani w Nordic na krótszą trasę, później ci, którzy chcieli się pościgać, czyli Miłośnicy Nordic. Oni, podobnie jak biegacze, pokonali ponad 6 km. Nad uczciwością tej rywalizacji i poprawnością techniki nordic walking czuwali sędziowie z Polskiego Stowarzyszenia Nordic Walking, które współorganizowało imprezę. Jego prezes Paulina Ruta sama wzięła udział w zawodach, stając na podium w swojej kategorii wiekowej. Nawet na trasie pilnowała tego, by inni chodzili prawidłowo i udzielała rad mijanym uczestnikom marszu. Nad wszystkim czuwał sędzia Marek Drapikowski, który mimo niesprzyjających, błotnistych warunków, poruszał się po trasie na rowerze.
Na szczęście wszystko odbyło się w duchu fair play, nikt też nie ucierpiał w trudnych terenowych warunkach. Poza odzieżą i obuwiem biegowym. – Nowe buty! – rozpaczała na mecie pani Ola. – Drugi raz założyłam... Ale było warto, bo bawiłam się świetnie. A buty się wypiorą. Chyba...
Mimo nieprzyjemnej pogody i błota, uczestnicy Nordic & Run Festival dobrze się bawili. Nie brakło śmiałków, którzy postanowili bawić się podwójnie i wystartowali zarówno w biegu, jak i w nordic walking. Zdecydowanie największe brawa należą się Annie Zaczyńskiej, która w biegu zajęła 2. miejsce wśród pań, natomiast rywalizację kijkarek zdominowała, nie pozostawiając rywalkom żadnym szans.
Dwa razy wystartował też Tomasz Wybierała z Góry Śląskiej. – Akurat mieszkam blisko. Kiedyś startowałem w zawodach nordic walking, dwa, trzy lata temu miałem dobre wyniki w mistrzostwach i Pucharze Polski, teraz raczej biegam. Postanowiłem sobie dzisiaj przypomnieć jak się chodzi. Widać, że kije stare, rękawiczki porwane... – opowiadał nam, pokazując sprzęt. – Trasa była trudna, nasiąknięta wodą i błotnista. Dużo błota, poślizgi... lepiej się biega po górach niż tutaj. Ale i tak jestem zadowolony. Fajna impreza, dobra organizacja i niskie opłaty startowe. Lubię tutaj przyjeżdżać.
KM