Słoneczne Grand Prix Warszawy na Kabatach [ZDJĘCIA]

  • Biegająca Polska i Świat

Grand Prix Warszawy to jedna z najstarszych cyklicznych imprez biegowych w Polsce. Często termin biegów GPW pokrywają  się z dużymi dorocznymi zawodami jak np. teraz z „Biegnij Warszawo”. Frekwencja teoretycznie powinna więc być mniejsza, jednak cykl dorobił się stałych uczestników, którzy są z nią imprezą od blisko dekady. Cały czas przychodzą też nowe osoby. W sobotę 5 października również dopisały frekwencja, a i wyniki były niczego sobie.
 
To były już siódme zawody cyklu. Tym razem miejscem rywalizacji i biegowej integracji był Las Kabacki. Biuro zawodów znajdowało się za jednym z dużym supermarketów. Zawodnicy ruszali na trasę obok miejsca, gdzie na powierzchnię wyjeżdża w Warszawie metro – czyli na przy stacji postojowo- technicznej.

Mimo, że opis miejsca akcji wydaje się przemysłowy to tak Las Kabacki mienił się kolorami jesieni, a małe pole na kilkaset metrów przed metą/startem pozwało zapomnieć, że jesteśmy w Warszawie.  Wszystkiego dopełniała piękna pogoda.
Las Kabacki nie jest jedynym miejscem, gdzie rozgrywane jest Grand Prix Warszawy, chociaż stanowi jego bazę. Biegi odwiedzają również Mokotów i Las Młociński. Dawniej Grand Prix, rozgrywane na Kabatach startowało przy ulicy Moczydłowskiej- teraz zaczynają się tam już tylko dwa biegi w ramach całego cyklu.

– Miejsce naszego biegu zależy tak naprawdę od pogody – mówi ze śmiechem Alina Sakwa organizatorka stołecznego Grand Prix. – W obecnym miejscu, przy stacji technicznej jest bardzo przyjazne podłoże. Natomiast od ulicy Moczydłowskiej jest mokro praktycznie przez cały rok i panuje wilgoć. Teraz dzięki uprzejmości pobliskiego supermarketu mamy już wszystkie możliwości, żeby tu organizować zawody i chyba tu się przeniesiemy na stałe. Cykl uzupełniać będą dwa biegi na Mokotowie.

Tym razem w zawodach wzięło 265 osób. Najpierw na 10 kilometrową trasę wyruszyli zawodnicy, którzy wiedzieli, że zajmie im to ponad 70 minut. W pierwszej grupie na starcie zjawiło się 15 osób, które spokojnym tempem ruszyły na trasę. Dla kilku osób był to pierwszy start na takim dystansie - dobrze więc, że mogli biec w grupie równej sobie.

Piętnaście minut po pierwszej grupie wystartował znacznie liczniejszy, szybszy  i kolorowy peleton. Od pierwszych metrów widoczna była walka o prowadzenie i… zniknęli w lesie. Pozostało wypatrywać na mecie zwycięzcy.

Po 29,50 sekundach minutach zza drzew wyłoniła się postać… Kto to jest? Póki co rozpoznali go pewnie tylko znajomi.  Po minucie pewne było, że zwycięzcą jest Artur Jabłoński - zawodnik, który nie tak dawno okazał się najlepszy podczas „Wielkiej Ursynowskiej”. Tylko gdzie jego rywale?

Dopiero po dłuższej chwili na metę wbiegł Sebastian Polak, a kilka sekund za nim Szymon Buś. Kolejni zawodnicy wpadali już na metę jak lawina. Zwycięzca natomiast miał jeszcze na tyle siły, że przebrał się i poszedł na dalszą część trasy dopingować swoich znajomych.

– Może pogoda miała wpływ na moją dobrą dyspozycje. Nie miałem tak naprawdę żadnych rywali i walczyłem z samym sobą od początku do końca. Zrobiłem na tej trasie życiówkę czego tak naprawdę się nie spodziewałem. Było to dobre przetarcie, bo za tydzień startuje w Maratonie Bieszczadzkim i zamieram zaskoczyć… samego siebie i wygrać. Czy się uda to zobaczymy – dodał ze śmiechem zwycięzca biegu Artur Jabłoński.

Wśród Pań najlepsza okazała się Emilia Zielińska, która wciąż prowadzi w klasyfikacji generalnej kobiet. Klasyfikację generalną dzięki tej wygranej otwiera Artur Jabłoński.

Wyniki:

Kobiety
1. ZIELIŃSKA Emilia - 39:27
2. MADAHAY Farrah - 40:18
3. CIBICKA Joanna - 42:07

Mężczyźni
1. JABŁOŃSKI Artur - 31:11
2. POLAK Sebastian - 33:48
3. BUŚ Szymon - 34:16

Do końca Grand Prix jeszcze dwa biegi, najbliższy 19 października na Mokotowie przy ulicy Gwintowej. Zapisywać można się internetowo oraz na miejscu. Podczas każdego biegu prowadzone są też akcje charytatywne.

RZ   
    

Galeria