16 lutego czwórka Polaków rozpocznie walkę z czterema jakże różnymi od siebie pustyniami. Andrzej Gondek i Marek Wikiera oraz Daniel Lewczuk i Marcin Żuk swoją ultramaratońską przygodę rozpoczną w Jordanii, gdzie przez siedem kolejnych dni będą się starać pokonać Saharę.
Później przyjdzie jeszcze pora na Pustynię Gobi (1-7 czerwca), Atakamę (5-12 października) i Antarktydę (16-22 listopada). Przed naszymi śmiałkami stoi więc nie lada wyzwanie. Od dłuższego czasu wszyscy intensywnie przygotowują się na spotkanie z przeznaczeniem. Jak? Udało nam się podpytać o to Andrzeja Gondka i Marka Wikierę.
Po doświadczeniach na Saharze podczas Maratonu Piasków, który ukończyli w ubiegłym roku, obaj Panowie wiedzą, że szala zwycięstwa pustyni nad człowiekiem bardzo często przechyla się w stronę żywiołu.
– Każdy dzień to bitwa, zmagania z własnym ciałem, bagażem, z bólem, ranami stóp, niesprzyjającymi warunkami oraz własną psychiką. Są to doświadczenia zmieniające człowieka – podkreśla Andrzej Gondek, który swoje wspomnienia spisał w formie książki pt. „Granice są w nas” (publikacja ma się ukazać na rynku wydawniczym na początku marca)
Duet Gondek - Wikiera do pokonania czterech pustyń przygotowuje się już blisko 8 miesięcy. Panowie podeszli do sprawy z pełnym profesjonalizmem i ogromną skrupulatnością, gdyż jak podkreśla p. Marek, każde nawet najmniejsze zaniedbanie może doprowadzić do ogromnych problemów. Swoje przygotowania podzielili na te związane z kondycją: fizyczne - sportowe, sprzętowe - testowanie osprzętu i obniżanie masy plecaka, a także logistyczne. Aby zapewnić sobie względny spokój psychiczny – wdrożyli także przygotowania… rodzinne.
Uchylamy rąbka tajemnicy przygotowań treningowych:
U Andrzeja Gondka tempa biegowe skategoryzowane są następująco: powoli - 4:50/55, półmaratońskie - 4:05, szybko - 3:45. Typowy plan treningu wygląda następująco:
I tydzień
Poniedziałek: 1 godz. powoli, ostatnie 4 km w tempie półmaratońskim
Wtorek: 1 godz. powoli, 6 przebieżek, ale dłuższych po 1 min.
Środa: 15 - 20 min rozgrzewka, 30 min. podbiegi 12x45 sek.
Czwartek: 1 godz. treningu łączonego: najpierw 30 min. powoli, potem 30 min. interwałów: 8 razy 2 min. szybko / 2 min. truchtu
Piątek: wolne
Sobota: 3 godz. powoli, 4x30 sek. przebieżki
Niedziela: wolne
II tydzień
Poniedziałek: 45 min. powoli, 4 przebieżki
Wtorek: 30 min. podbiegów: 10x45 sek.
Środa: 1 godz. powoli, ostatnie 4 km w tempie półmaratońskim
Czwartek: 30 min. interwałów: 6x3 min. szybko / 2 min. truchtu
Piątek: wolne
Sobota: 2 godz. powoli, 4 przebieżki
Niedziela: wolne
III tydzień
Poniedziałek: 30 min. podbiegów: 10x1 min.
Wtorek: wolne
Środa: 1 godz. tzw. killera: 20 min. powoli, 15 min. w tempie półmaratońskim, 20 min. interwałów: 4 razy 4 min. szybko/1 min. odpoczynku. Między kolejnymi częściami treningu – 2-3 min. odpoczynku w luźnych ćwiczeniach
Czwartek: 1 godz. powoli, 4 przebieżki.
Piątek: 2 godz. powoli, 4 przebieżki
Sobota: 3 godz. powoli, 4 przebieżki
Niedziela: wolne
Ponadto co drugi dzień:
- seria ćwiczeń wzmacniających mięśnie brzucha – 200 powtórzeń tzw. brzuszki
- seria ćwiczeń wzmacniających mięśnie grzbietu – 150 powtórzeń tzw. grzbiety
- seria ćwiczeń wzmacniające mięśnie obręczy kończyn górnych - 100 powtórzeń - tzw. pompki wykonywane w 3 seriach
U Marka Wikiery natomiast tempa biegowe kształtują się następująco: powoli – ok. 6:00/km (czyli ok. 10 km/h), dość szybko czyli półmaratońskie - ok. 5:00/km, czyli ok. 12 km/h, interwałowe - ok. 4:40/km, czyli ok. 13 km/h. Plan treningu dwutygodniowego na 4 tygodnie przed startem wygląda tak:
I tydzień
Poniedziałek: wolne
Wtorek: 30 min. podbiegów: 10x1 min.
Środa: wolne
Czwartek: 1 godz. tzw. killera: 20 min. powoli, 15 min. w tempie półmaratońskim, 20 min. interwałów: 4 razy 3 min. szybko/2 min. odpoczynku. Między kolejnymi częściami treningu - 2-3 min. odpoczynku w luźnych ćwiczeniach.
Piątek: wolne
Sobota: 1,5 godziny powoli, 4 przebieżki
Niedziela: 3 godz. powoli, ostatnie 5 min. w tempie półmaratońskim
II tydzień
Poniedziałek: wolne
Wtorek: 30 min. podbiegów: 12x30 sek.
Środa: wolne
Czwartek: 30 min. interwałów: 6x3 min. szybko / 2 min. truchtu
Piątek: wolne
Sobota: 2 godz. powoli, 4 przebieżki
Niedziela: 1,5 godz., powoli, 4 przebieżki
Dodatkowo 4 razy w tygodniu brzuszki i pompki.
Przygotowania sprzętowe:
Obydwaj Panowie bazują na swoich dotychczasowych doświadczeniach z Maratonu Piasków. Skrupulatnie liczą każdą rzecz, aby waga w pełni załadowanego plecaka z wyżywieniem oraz obowiązkowym sprzętem w pierwszym dniu startu w Jordanii była na poziomie 8-9 kg (maksimum). Każdy gram na pustyni przeradza się bowiem w kilogram i zarówno Marek, jak i Andrzej dobrze pamiętają, jak liczyli chusteczki, by zminimalizować obciążenie do totalnie niezbędnego minimum.
Lista obowiązkowego sprzętu natomiast jest dłuższa niż na Maraton Piasków. Utrudnia to niestety uzyskanie optymalnej wagi plecaka i zakładaną masę mogą osiągnąć jedynie poprzez dopasowanie (czyt. zminimalizowanie) dziennych racji żywieniowych z 2800 do 2400 kcal dziennie. Panowie stawiają tu na przetestowany już zestaw: kaszki + rodzynki + orzechy, w czasie biegu: batony energetyczne, orzeszki, po ukończeniu biegu obiadokolacja: pół kaszki + rodzynki + orzechy, jedzenie liofilizowane, i do tego wszystkiego Isotonic, BCAA, białko
Typowy osprzęt nadal jest w fazie kompletowania. Nie bez kłopotów. – Jednym z elementów obowiązkowego wyposażenia jest Emergency bivvy bag, niestety w Polsce praktycznie nie do zdobycia. Został już jednak zamówiony i leci z USA – tłumaczy Marek Wikiera.
W czasie zawodów w rejonie Wadi Rum jest również zima, temperatura w ciągu dnia ma oscylować ok. 15-20 stopni, w nocy natomiast spada do 0. Możliwe są opady deszczu a nawet śniegu oraz wiatr. Ze względu na potencjalną zmienność pogody w tym okresie organizator 4 Deserts wymaga dodatkowego sprzętu: spodnie biegowe z długą i krótką nogawką, dodatkowa „ciepła” bluza, kurtka przeciwdeszczowa i przeciwwiatrowa, dodatkowa peleryna przeciwdeszczowa, czapka , rękawiczki… – I wszystko to trzeba zmieścić do plecaka i dźwigać na plecach – wskazuje Andrzej Gondek.
Trzy główne kryteria, którymi kierują się nasi bohaterowie dobierając sprzęt, to jakość, funkcjonalność i przede wszystkim waga sprzętu (tu wszystko musi być ultralekkie). Testują również śpiwory, gdyż jak wspomina Marek, „na Saharę zabrałem śpiwór, który był zaplanowany na temperaturę optymalną 10 stopni. Organizator zapewniał, że będzie ok. 14. A było w nocy 5”. Andrzej dodaje: „Dobrze, że był moment gdy temperatura w Polsce oscylowała w okolicach 0 stopni Celsjusza - mogłem spokojnie zapakować się do śpiwora i na balkonie spędzić w nim 30-60 min. testując czy wytrzyma zimne noce na Wadi Rum”
Nie obywa się bez problemów. Panowie postanowili biec w identycznych koszulkach, niestety ta Marka przyszła z dziurą, a w magazynie brakuje kolejnych egzemplarzy. Nie pozostaje mu więc nic innego, jak naszyć „zigzaga”. Andrzejowi natomiast sen z powiek spędzają buty, które podczas Maratonu Piasków stanowiły jeden z większych problemów - musiał je zszywać i naprawiać każdego dnia.
Przygotowania logistyczne:
Tu już wszystko jest ustalone. Marek przylatuje z Gdańska do Warszawy. Wszyscy śmiałkowie wylatują razem 14 lutego z Okęcia o 14:55 do Jordanii via Istambuł. Na lotnisku w Ammanie lądowanie przewidziane jest na 15 lutego o godz. 0:20. Czeka ich następnie nocna podróż wynajętym samochodem przez Jordanie i ok. 4:00 rano powinni dotrzeć szczęśliwe do Petry, do hotelu w którym zbierają się wszyscy zawodnicy.
Prysznic, krótka drzemka i o 9:00 brefing z organizatorami oraz kontrole techniczne, administracyjne i medyczne. O 14:00 powinni siedzieć już w autokarze, który zawozi ich na pustynie Wadi Rum, do pierwszej bazy. Po 6 dniach natomiast mają dobiec z powrotem do Petry, pokonując w tzw. międzyczasie 250 km.
Do Polski obaj Panowie wracają 23 lutego, ponownie przez Istambul. O godz. 13:55 planują szczęśliwie wylądować na Okęciu w Warszawie. Z pewnością wyjdziemy im na powitanie.
Przygotowania rodzinne:
Jest to dla obu śmiałków niezmiernie ważny punkt. Obydwaj starają się przed wyjazdem uporządkować i zabezpieczyć jak najwięcej spraw, bowiem w takich momentach „przełomowych” okazuje się, ile spraw jest niedokończonych, zawieszonych lub nieuporządkowanych.
Niestety walentynek nie spędzą z ukochanymi, a Andrzejowi wypadają w tym czasie również ferie. Zadbał więc, by najbliżsi mieli komfortowe warunki do dopingowania w polskich Tatrach. Marek natomiast zadbał o to, by jak mówi z uśmiechem, „moi bliscy nie mieli w czasie mojego wyjazdu dodatkowych zajęć poza dopingowaniem”.
Obydwaj Panowie traktują Jordanię niejako jak rozgrzewkę, bo Sahara jest im już znana… Antarktyda natomiast to będzie coś!
Gwoli przypomnienia:
Inicjatorem i organizatorem cyklu 4 Deserts jest marka Racing The Planet. 4 Desers to najtrudniejsze zawody świata, podczas których niejednokrotnie igra się ze śmiercią. Pokonanie 1.000 km w tak nieprzyjaznych warunkach, zmiennym klimacie i różnym ukształtowaniu terenu wymaga bowiem nadludzkiej siły, i to nie tylko fizycznej, ale również psychicznej. Każdy uczestnik nieraz balansuje na cienkiej linii życia i śmierci. Organizatorzy zapewniają jedynie wodę, namiot i opiekę medyczną. Każdy we własnym zakresie, na swoich plecach dźwiga wymagany sprzęt, ekwipunek i pożywienie na całe 7 dni biegu.
Aby dotrzeć do punktu kulminacyjnego, czyli do Antarktydy należy pokonać najpierw w jednym roku, co najmniej dwa wymienione na wstępie ultramaratony. Nasi śmiałkowie chcą pokonać wszystkie 4 w ciągu jednego roku, co zagwarantuje im członkostwo w elitarnym klubie 4 Deserts Grand Slam. Obecnie nie dokonał tego żaden Polak, a jedynie 28 osób na świecie!
4 Deserts na żywo
Wszelkie działania związane z przygotowaniami i przebiegiem zawodów 4 Deserts odnotowywane są na facebookowym fanpage’u pn. Wybiegaj Marzenia: KLIKNIJ. Doniesienia z tras cyklu, dotyczące poczynań obu polskich duetów, będzie można znaleźć także na naszym portalu. Polecamy!
GR, wsp. Magdalena Napierała