Trasa godna mistrzostw i dramatyczna końcówka – MP w biegach przeszkodowych i finał Runmageddonu [ZDJĘCIA]

  • Biegająca Polska i Świat

Poznań, Hipodrom Wola, 6 listopada, 10:00. Na równoważnię wchodzi prowadzący ze sporą przewagą od trzeciego kilometra Mateusz Krawiecki. Pokonuje ją pewnie, oddaje efektowny skok do wody na Indianie Jonesie i szybko przeciska się przez porodówkę z opon. Lecz cóż to... za jego plecami pojawia się kolejny zawodnik. Nie, dwóch... Trzech! Tak wygląda końcówka serii elity Finału Ligi Runmageddonu i jednocześnie mistrzostw Polski w biegach z przeszkodami.

Zawodnik Husarii Race Team pierwszy dopada Komandosa. Wchodząc po linie na szczyt wysokiej ściany dotyka jednak nogą ukośnej podpory. Skrupulatny wolontariusz zawraca go na sam dół i każe wchodzić od nowa. Kiedy jego głowa ponownie wychyla się z drugiej strony, obok niej widać już drugą – Krzysztofa Madejskiego z xRunners Team. Do Firemana obaj dobiegają, czując już na plecach oddech następnej dwójki: kolejnego Husarza Piotra Prusaka oraz... Grzegorza Szczechli (Barbarian Race), biegnącego z poważną kontuzją stawu skokowego!

Wszystkim udaje się pokonać strażacki słup i wejście na linę. Ostateczne spotkanie wielkiej czwórki następuje na wymyślnym małpim gaju, zwanym multiringiem. Składa się on z dwóch drążków zawieszonych na łańcuchach i serii dyndających pierścieni. Mati, Krzysiek i Piotrek po ciężkiej walce spadają blisko końca i muszą wykonać 20 karnych burpees. Jako jedyny przeszkodę pokonuje Grzegorz i wychodzi na prowadzenie. Wszystkim czterem należy się ogromny szacunek za podjęcie sportowej walki na tej trudnej przeszkodzie, choć wykonanie kary bez zaawansowanej próby jej pokonania zabrałoby im mniej sił.

Po przejściu przez kontener z lodem pozostaje ostatnia duża przeszkoda – wysoka rampa rodem ze skateparku. Lider po nabiegu łapie śliską linę i długo walczy o wejście na krawędź, lecz w końcu spada. W tym samym momencie sztuka ta udaje się Piotrowi, a chwilę po nim Krzysztofowi i Mateuszowi. Właśnie w tej kolejności przechodzą oni tunel wiatrowy i żywą ścianę zapaśników klubu Sobieski Poznań (wspomaganych przez samego prezesa RMG Jara Bienieckiego!) i w kilkudziesięciosekundowych odstępach wpadają na metę. Opóźniony serią karniaków organizator Barbarian Race dobiega na czwartej pozycji.

Zwycięzca Piotr Prusak na 10-kilometrowej trasie osiągnął czas 1:07:45. Wyniki Krzysztofa Madejskiego i Mateusza Krawieckiego to odpowiednio 1:08:05 i 1:08:30. Grzegorz Szczechla został zdyskwalifikowany w wyniku dość kontrowersyjnej sytuacji. Z tego co wiemy, na jednej z wcześniejszych przeszkód – ukośnej ściance z przeskakiwaniem z liny na linę (Hope to rope) – poślizgnął się na samym końcu, jednak zdołał dotknąć ostatniej liny. Był przekonany, że zaliczył przeszkodę. Sędziujący wolontariusz był innego zdania, lecz zawodnik nie zrobił karnych burpees. W chwili pisania relacji Grzegorz nie jest klasyfikowany – poczekajmy na dalszy rozwój wydarzeń.

Znacznie większą przewagę nad konkurentkami miała nowo mianowana mistrzyni Polski kobiet, Małgorzata Szaruga z drużyny Socios Górnik (1:24:50). Wyprzedziła ona kolejne zawodniczki o kilka minut: Małgorzatę Daszkiewicz reprezentującą Power Training (1:30:20) oraz Annę Szulecką ze Sparty Sierpc (1:30:51).

Minimalna różnica zadecydowała o losach drużynowego mistrzostwa kraju. Husaria Race Team (6:00:37) zaledwie o 21 sekund pokonała xRunners Team/www.biegizprzeszkodami.sklep.pl (6:00:58). Losy zwycięstwa się długo ważyły, gdyż tak bliskie wyniki wymagały dokładnego podliczenia – obie ekipy do końca miały nadzieję na wygraną. Podium dopełnił Gorący Potok Team, czyli zwycięzcy wczorajszego Rekruta (6:32:56). Wszystkie wyniki można znaleźć TUTAJ.

Zwycięzca Piotr Prusak skromnie przyznał, że przyjechał walczyć o pierwszą piątkę. Na gorąco wspominał niesamowitą końcówkę, kiedy spadł z kółek na małpim gaju, ale koledzy też pospadali. Nie wie jak to się stało, ale robiąc karniaki zdobył moc, która poniosła go do mety. A po Grześku Szczechli (na obecną chwilę zdyskwalifikowanym) zawsze można się wszystkiego spodziewać, nawet gdy jest kontuzjowany! – docenił rywala świeżo upieczony mistrz Polski.

Krzysztof Madejski starał się trzymać czołówki, aż w końcu na końcowych przeszkodach dogonił prowadzącego Mateusza i przez krótką chwilę znalazł się nawet na czele. On również nie liczył na podium, co najwyżej na pierwszą dziesiątkę.

Mateusz Krawiecki prowadził od trzeciego kilometra, a gdy rywale go dogonili, chciał zaoszczędzić siły na multiring. Postawił wszystko na jedną kartę, lecz niestety mu się nie udało. Po trzecim miejscu odczuwał niedosyt, zwłaszcza że przez większość biegu prowadził. Cieszył się jednak ze zwycięstwa kolegi z drużyny, bo drużyna to rodzina! Pochwalił współzawodników, którzy dali z siebie wszystko. Jak przyznał, byli oni bardzo mocni, a wyścig wyjątkowo trudny.

Grzegorz Szczechla przed zawodami zapowiadał, że odpuszcza ściganie ze względu na zerwane więzadło stawu skokowego. Po starcie okazało się jednak, że kontuzja przeszkadza mu mniej, niż się spodziewał, choć jak przyznał, musiał uważać na kostkę. Jako jedyny nie spadł z małpiego gaju, lecz stracił na nim siły i go odcięło.

– To nie był mój dzień, najgorszy bieg w tym roku – mówił zawiedziony Przemysław Senderski, jeden z faworytów Husarii Race Team, który zajął 13. miejsce. – Wychłodziło mnie bo mam mało tkanki tłuszczowej, nie lubię zimna, no i chyba przegrałem walkę w głowie – opowiadał zawiedziony ambitny zawodnik – dziś nie wyszło, takie jest życie, ale przynajmniej zwycięstwo zostało w drużynie!

Mistrzyni Małgorzata Szaruga przyznała, że od MŚ w Kanadzie w połowie października (trzecie miejsce w sztafecie!) zrobiła tylko cztery treningi przez kłopoty zdrowotne. Jednak kiedy się dowiedziała o oddzielnej serii elity kobiet, pomyślała że będzie dobrze i musi wystartować. Początek trasy opisała jako nietypowy dla RMG – samo błoto, ciężkie do przejścia. Potem jednak były ciekawe, dobrze rozmieszczone i wymagające zwinności przeszkody.

Trasę chwalili też Łukasz, Przemek i Dominik z xRunners Team. – Super trasa i przeszkody, ciężkie błoto, ale przynajmniej nie było wiatru – opowiadali. Podobały im się siłowe i wytrzymałościowe sekwencje przeszkód i ogólnie dobre ich rozplanowanie. Kiedy rozmawialiśmy, wciąż mieli nadzieję na drużynowe mistrzostwo Polski – później się okazało, że przegrali je dosłownie o sekundy...

Dużo się działo na Finale Runmageddonu, nie tylko w mistrzowskiej rozgrywce. Wkrótce osobista relacja z trasy, bezpośrednio z ognia walki. Prezes RMG Jaro Bieniecki opowiedział nam też o mijającym roku, organizacji mistrzostw kraju i swojej długo oczekiwanej książce. W najbliższych dniach zapraszamy do przeczytania rozmowy!

Kamil Weinberg


Festiwal Biegów - Wszystko co chcesz wiedzieć o bieganiu