Miesiąc temu pisaliśmy obszernie o nowym wymogu, który muszą od tego roku spełnić wszyscy uczestnicy mistrzostw Polski w biegach górskich, odbywających się pod egidą Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Kto chce być sklasyfikowany w mistrzostwach na krótkim/długim/ultra dystansie, w biegach alpejskich i anglosaskich, musi posiadać licencję klubu zrzeszonego w PZLA.
W górskich MP tylko z klubową licencją PZLA. Po co? Czy to problem dla teamów i biegaczy?
Wyjaśniliśmy, skąd ten wymóg, opisali fikcję, którą wprowadza, zapytali, czy to duży kłopot dla biegaczy i pokazali, co o tym sądzą przedstawiciele prywatnych grup, w barwach których (a nie klubów lekkoatletycznych) najczęściej startują nasi czołowi biegacze górscy.
Pierwsze w tym roku imprezy mistrzowskie odbędą się w kwietniu. 13 kwietnia w Ustrzykach Dolnych o medale i tytuły najlepszych w kraju zawodnicy będą walczyli w biegach anglosaskich. 2 tygodnie później na trasie maratonu Wielka Prehyba w Szczawnicy zostaną zorganizowane MP w biegu górskim na długim dystansie.
Jest jeszcze trochę czasu, podpowiadamy zatem, jak o wymaganą przez PZLA licencję się postarać. Okazuje się, że sprawa nie jest bardzo trudna i nie wymaga poświęcenia ani dużo czasu, ani wiele pieniędzy.
Szczegółowe zasady przyznawania zawodnikom licencji zawiera uchwała zarządu PZLA z 15.04.2016. Poprosiliśmy Tomasza Kasjaniuka o szybkie przeprowadzenie nas przez ten proces.
– Aby posiadać licencję, uprawniającą do startu w mistrzostwach Polski, trzeba być członkiem klubu zrzeszonego w PZLA – mówi Kasjaniuk. – Biegacz bez przynależności klubowej i nieposiadający takiego dokumentu musi zatem wybrać z powyższej listy klub, który chce reprezentować (w praktyce najczęściej będzie to zapewne klub najbliższy miejscu zamieszkania zawodnika – red.). Jeśli porozumie się z klubem i zapisze się do niego, zostanie jego członkiem (z tego, co nam wiadomo, kluby nie robią raczej problemów, idą biegaczom na rękę – red.), pracownik klubu składa do PZLA elektroniczny wniosek o wydanie licencji. Następnie zawodnik otrzymuje z PZLA do podpisu dokumenty potwierdzające wniosek, m. in. oświadczenia o przestrzeganiu regulaminów związku i braku przeciwwskazań do uprawiania lekkiej atletyki. Badania lekarskie do licencji nie są wymagane, aczkolwiek zawodnik startujący w zawodach PZLA ma obowiązek posiadać ważne badania, może to skontrolować sędzia zawodów. Nie są tylko niezbędne do uzyskania licencji.
– Ww. dokumenty papierowe trzeba przesłać do nas pocztą i dokonać elektronicznie opłaty za licencję. Do końca marca koszt licencji to 50 pln, potem wzrasta do 60 pln. I to już koniec formalności! – mówi Tomasz Kasjaniuk. – Licencja jest nadawana elektronicznie i zawodnik może ją pobrać z panelu swojego klubu. W praktyce, przy dobrej organizacji, wszystko zajmuje maksimum kilka dni, a w przypadkach pilnych, jeśli np. mistrzostwa Polski są „na dniach”, staramy się to jeszcze przyspieszyć – dodaje pracownik PZLA. – Staramy się jak najbardziej uprościć te procedury, choć do tej pory nie udało nam się jeszcze w pełni zinformatyzować procesu. Stąd konieczność podpisania i przesłania pocztą wymienionych wcześniej papierowych oświadczeń z oryginalnym podpisem. Życie nauczyło nas, że nie mogą to być dokumenty zeskanowane. Zdarzyło się, że skan przychodził inny, a oryginał był inny – dodaje Kasjaniuk.
Tyle o – nietrudnych, przyznajemy – formalnościach do załatwienia z PZLA. Pozostaje jeszcze wcześniejsze zapisanie się do klubu. To także okazuje się niezbyt skomplikowane. Zapytaliśmy o formalności w Lekkoatletycznym Klubie Sportowym Stal Mielec, którego licencję mają Magdalena Łączak i Paweł Dybek.
– Zawodnik, który chce zostać członkiem klubu i otrzymać licencję PZLA, musi wypełnić formularz zgłoszeniowy, podać podstawowe dane osobowe i przesłać fotografię – powiedziała nam pracownica mieleckiego klubu. – Wprowadzamy te dane do systemu elektronicznego i generujemy wniosek, który po podpisaniu przez zawodnika idzie do PZLA. Zawodnik opłaca koszt licencji (podajemy go wyżej – red.) i to wszystko – mówi przedstawicielka LKS Stal Mielec.
W większości klubów należy jeszcze uiścić niewysoką, czasem wręcz symboliczną, składkę członkowską. Jak się zorientowaliśmy, a potwierdza to wielu biegaczy górskich mających taką licencję, kluby z reguły nie stawiają żadnych wymagań zawodnikom, którym w ten sposób pomogły. Najczęściej nie wymagają nawet podawania nazwy klubu przy nazwisku zawodnika na liście startowej czy w wynikach mistrzostw Polski!
Piotr Falkowski