Półmaraton Energetyków to impreza z długą tradycją. Choć kameralna, doczekała się grona wielbicieli. Trudno się temu dziwić, bo korzyść imprezy przemawiają piękna trasa, dobra atmosfera i niezwykłe atrakcje. Tym razem były to start i meta na parkurze w ośrodku jeździecki. Warto dodać, że na parkurze pełnym przeszkód, które zwykle pokonują jeźdźcy na koniach. Tym razem skakali przez nie finiszujący zawodnicy. Widok był niecodzienny…
13. edycja Półmaratonu Energetyków to impreza zaliczana do ósmego RYBOST CUP, czyli cyklu zawodów realizowanego przy współpracy klubów biegowych z Rybnika i Ostrawy oraz piętnastego Grand Prix Energetyków, czyli wewnętrznej rywalizacji członków Sekcji Biegów Długodystansowych Energetyka Rybnik. W jego ramach odbył się także bieg na dystansie 5 km oraz rywalizacja nordic walking.
To już tradycja, że w klubowym cyklu startują „Energetycy”, ale co sprawiło, że do Rybnika przyjechali inni zawodnicy? – Przepiękna trasa, cisza, spokój, rodzinna atmosfera, pełen odpoczynek i relaks dla całej rodziny – wylicza Mateusz Banaś. – To miła odmiana od ulicznych biegów masowych ze sztucznie pompowanym prestiżem i nagonką marketingową. Szczerze polecam ten rybnicki bieg. Atmosfera i organizacja godna podziwu. Razem z żoną wrócimy tam na pewno!
– Dzień upalny, bieg wokół zalewu rybnickiego i leśnymi terenami to strzał w dziesiątkę – potwierdza Ewelina Puchała. – Druga pętla była nawet przyjemniejsza od pierwszej mimo, że było już coraz goręcej. My biegliśmy ekipą czteroosobową, pomagając koleżance Agnieszce złamać dwójkę w półmaratonie. Nie dość, że zrobiła to z zapasem 3 minut, to przy okazji zajęła 4. miejsce. Bieg na 5 km też przyniósł naszej ekipie (Night Runners Ślonsk) sukcesy: Katarzyna Seweryn, która została przez nas zwerbowana do Rybnika dopiero dzisiaj rano, stanęła na pudle na 3. miejscu wśród kobiet.
Najwięcej emocji, więcej nawet niż cała trasa i rywalizacja o miejsca na podium, wzbudzało… skakanie przez przeszkody. – Przed samą metą była przeszkód, belka dla koni. Chyba wszyscy zawodnicy przez nią przeskakiwali na finiszu – opowiada Ewelina. – Fajny pomysł, by zmobilizować nogi do skoku mimo braku sił.
Udawało się to nawet uczestnikom marszu nordic walking, choć skakanie przez przeszkody z kijami w dłoniach do najłatwiejszych nie należy.
– A po wszystkim było ognisko, kiełbasy i bardzo rodzinna atmosfera. Pogoda dopisała, humory również. Na pewno tu jeszcze wrócimy – zapewniała Ewelina Puchała. Czy trzeba lepszej rekomendacji?
KM