Piękną jesienną pogodą i złotym kolorem liści, które opadły z drzew, przywitał dziś Park Skaryszewski uczestników VI Praskiej Dychy. W pięknych okolicznościach przyrody, ale i wspaniałej atmosferze biegacze chętnie bili swoje życiówki. Temu, co ciekawe działo się na trasie, przyglądały się nawet wiewiórki...
Stołeczny park opanowany był dziś przez biegaczy. Już od ulicy Międzynarodowej ciągnął się sznur zaparkowanych samochodów i ciężko było znaleźć jakieś miejsce wolne parkingowe. Na szczęście organizatorów i samych zawodników, duża cześć osób wybrała komunikację miejską. Po chwili spaceru i minięciu stadionu Drukarza Warszawa, na którym młodzi piłkarze grali pewnie ważny dla siebie mecz, łatwo można było dotrzeć na start, do depozytów, przebieralni oraz biura zawodów, gdzie trzeba było się „zweryfikować”.
Przed biegami głównymi rozegrano, biegi dla młodzieży szkolnej z gimnazjów i młodzieży ponadgimnazjalnej. Jednak frekwencja nie była zadowalająca i wszyscy – tak organizatorzy jak i biegacze-rodzice, muszą się zastanowić co zrobić, by młodzież chciała uprawiać sport.
Elita na start
O godzinie 11:00 prawie 350 osób wystartowało w „Szybkiej Dysze”. Warunkiem sine qua non do znalezienia się w grupie uczestników biegu było legitymowanie się wynikiem poniżej 50 minut, osiągniętym na dystansie 10 km w ciągu 3 ostatnich lat. W pierwszej linii ustawili się od razu jednak bardzo dobrzy zawodnicy, którzy pokazali, że żartów nie będzie: Emil Dąbrowski – czwarty zawodnik Maratonu w Poznaniu czy Wojciech Kopeć – uczestnik przełajowych Mistrzostw Europy oraz zwycięzca Maratonu w Knoxville. Także wśród Pań pojawiło się wiele dobrych zawodniczek jak Emilia Zielińska (ta sama, która wygrała wczoraj kolejny bieg GP Warszawy), Izabela Zaniewska czy Mariola Ślusarczyk.
Trasa składała się z czterech okrążeń po 2,5 km na terenie Parku Skaryszewskiego. Najwięcej kibiców czekało przy starcie i scenie. Spora grupa zdziwionych spacerowiczów zatrzymywała się też przy Pomniku Żołnierzy Radzieckich.
Po 29 minutach spiker… już zapowiadał, że Emil Dobrowolski zbliża się do mety i jest szansa na rekord trasy. Ostatecznie rekordu (poniżej 30:23 min) i dodatkowej nagrody w postaci butów do biegania nie było. Był za to dobry czas 30:46. Trzynaście sekund za Emilem na metę wbiegł Przemysław Dobrowolski, co było dużą niespodzianką zawodów, bo wcześniej nikt nie stawiał na tego biegacza.
Trzeci był Wojciech Kopeć, który już pod koniec biegu opadł z sił, bo za sobą w tym roku ma aż 11 maratonów ( nie licząc półmaratonów i mniejszych imprez). – To jest moja druga impreza w Warszawie i jestem zaskoczony, bo organizacja jest super. Po za tym lubię biegać w parku, gdyż ta zieleń jest miła dla oczu. Kibice też wtedy są na całej trasie. Bardzo się cieszę, więc że tu przyjechałem – powiedział naszemu portalowi Wojciech Kopeć.
Wśród Pań zacięty, ale czysto sportowy pojedynek toczyły Mariola Ślusarczyk oraz Izabela Zaniewska. Ostatecznie zawodniczki wspólnie zameldowały się na mecie z czasem 37:10. Konsultacja sędziowska sprawiła, że pierwsze miejsce przyznane zostało Ślusarczyk. Trzecia była natomiast Ewa Chreścionko z rezultatem 38:29.
Open, czyli dla każdego
O godzinie 12:00 wystartowała VI Praska Dycha. Tu już każdy mógł wziąć udział, kto tylko spełniał wymogi regulaminu. W kuluarach słychać było komentarze, że mogą tu wystartować szybcy biegacze, „cwaniacy”, którzy obawiali się rywalizacji i przepychania się z równymi sobie, więc teraz mogą stanąć w pierwszej linii i wygrać. Coś było na rzeczy, bo wyniki obu biegów były sumowane i przy braku przepychanek z rywalami można było znaleźć się wysoko w klasyfikacji. Na szczęście w tłumie było może dwóch, trzech zawodników, którzy powinni byli pobiec w Szybkiej Dysze. Czyżby zapomnieli zapisać się do właściwej sobie konkurencji?
Drugi bieg miał większą frekwencję – około 600 osób. I znów rywalizacja była bardzo zacięta, choć tempo już nie tak ekspresowe jak wcześniej. Dużo głośniejsi za to byli kibice, którzy raz po raz dodawali otuchy krzycząc „Ciśnij” albo „Dawaj Dawaj Dawaj”. Żaden z uczestników Praskiej Dychy nie pobił wyniku zwycięzcy Szybkiej Dychy. Mimo wszystko wielu zawodników i zawodniczek ukończyło bieg z uśmiechem, bo poprawiło swoje rekordy życiowe.
Miłego niedzielnego klimatu uzupełniała kapela z Wenezueli, dzieci dostawały flagi tego kraju. Jak ktoś dodał: "na szczęście bez wizerunku Hugo Chaveza". Można było spróbować też ryżu z fasolą i mięsem – czyli potrawy rodem z Caracas. Skąd tak egzotyczny akcent? – Zawody były jedną z form upamiętnienia 80-lecia nawiązania stosunków dyplomatycznych pomiędzy Polską i Wenezuelą. Ambasada Wenezueli objęła patronat nad naszymi zawodami – tłumaczył koleżankom i kolegom biegaczom Mariusz Giżyński, współorganizator zawodów. Sam nie wystartował, bo doglądał imprezy.
Wyniki:
Kobiety
1. ŚLUSARCZYK Mariola - 37:10
2. ZANIEWSKA Izabela - 37:10
3. CHREŚCIONKO Ewa - 38:29
4. ZIELIŃSKA Emilia – 38:48
5. SKARŻYŃSKA Magdalena – 38:49
Mężczyźni
1. DOBROWOLSKI Emil - 30:46
2. DĄBROWSKI Przemysław - 30:59
3. KOPEĆ Wojciech – 31:19
4. GŁOWAŁA Robert – 32:00
5. WITKOWSKI Damian – 32:54
RZ