Cześć, biegowa rodzino! Wyobraźcie sobie: liście szeleszczą pod stopami jak dyskretny doping natury, powietrze pachnie wilgotną ziemią i dymem z jesiennych ognisk, a w oddali słychać śmiech dzieci i okrzyki “Dajesz, Szakalu!”. Jeśli nie byliście na III Jesiennym Festiwalu Szakala w Lesie Łagiewnickim (25-26 października 2025), to ten artykuł to wasza wirtualna teleportacja w sam środek łódzkiej “puszczy”. Ja, choć nie przebiegłem ani jednego kilometra (tym razem kibicowałem z boku, popijając izotonik), zebrałem historie, smaki i emocje od tych, co tam byli. Przygotujcie się na relację, która sprawi, że następnej jesieni spakujecie buty i ruszycie do Łodzi. Bo ten festiwal? To nie zawody – to biegowa bajka w kolorach pomarańczy i złota!

Las Łagiewnicki: Scena dla Biegowych Bohaterów
Las Łagiewnicki – największy miejski kompleks leśny w Europie – w październiku to czysta poezja. Szlak czerwony mieni się odcieniami klubowych barw Szakali Bałut Łódź: pomarańcz, brąz, złoto. Start i meta w Arturówku (przy ul. Skrzydlata 75, MOSiR) to idealna baza: parkingi pełne samochodów z naklejkami “Biegam, bo mogę”, biuro zawodów pachnące kawą i entuzjazmem, a w tle – honorowy patronat Prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej, co dodaje imprezie lokalnego sznytu. Partnerzy jak Nadleśnictwo Brzeziny, Trec.pl czy Adrenaline.pl zadbali o gadżety, a Radio Łódź… no cóż, oni nie tylko relacjonowali – oni biegli! Ich ekipa na trasie to kwintesencja festiwalu: miks profesjonalistów, amatorów i tych, co “po prostu lubią się pocić w lesie”.
Festiwal trwał dwa dni, ale energia buzowała już w piątek wieczorem, gdy pierwsi odbierali pakiety. Sobota dla ultramaratończyków, niedziela dla “ścigaczy”– wszystko pod hasłem “ruch to święto”. A frekwencja? Kilkuset zapaleńców z całej Polski, od lokalnych łodzian po gości z Pomorza. Limit miejsc? Szybko zapełniony, bo kto oprze się takiej jesiennej magii?
Dystanse: Od Szybkiego Crossa po Ultra-Wyzwanie – Wybierz Swoją Epopeję!
Szakale Bałut nie organizują nudy – tu każdy znajdzie swój epicki rozdział. Trasy? Mieszanka szutru, błota i liści, z podbiegami jak “Orientusia” (ten słynny, stromy test charakteru) i zjazdami, gdzie czujesz się jak lis w norze. Bez atestu, ale z atutem: pięknem krajobrazu Wzniesień Łódzkich. Oto menu festiwalu:
- Cross Szakala: Dla tych, co wolą krótko, ale ostro. Leśny przełaj z przeszkodami natury – korzenie, kałuże, podbiegi. Idealny na rozgrzewkę lub dla debiutantów. “To nie bieg, to taniec z lasem!” – żartował jeden z finiszujących, cały umazany błotem jak wojownik po bitwie. Limit czasu? Elastyczny, bo tu liczy się frajda, nie zegarek.
- Półmaraton Szakala “Dookoła Lasu Łagiewnickiego”: Serce festiwalu! Klasyk z historią. Trasa wije się dookoła lasu: parowy, łąki, zapach igieł. Start o 12:00 (kobiety pierwsze, potem faceci w falach), limit 3 godziny – tyle, by delektować się widokami i nie spieszyć się na grochówkę. “Na 15. kilometrze myślałem, że Orientuś mnie pokona, ale liście na twarzy? To był doping lepszy niż tłum na maratonie!” – dzielił się wrażeniami jeden z uczestników.
- Ultra Szakal: Dla twardzieli 53 km! Zmodyfikowana trasa w 2025 – więcej dzikich terenów poza lasem, parki i “niespodzianki” od natury. Punkty żywieniowe (banany, żele, zupa na mecie). A dla supermenów? Ultra Szlem: Ultra w sobotę + półmaraton w niedzielę. “74 km w weekend? Brzmi jak tortura, ale po mecie czułem się jak król lasu” – śmieje się zwycięzca zeszłoroczny, który wrócił po bis.
Nie zapomnijmy o biegach dziecięcych i rodzinnych – maluchy na 200-500 m, z medalami większymi niż one same. Strefa kibica? Pełna: muzyka, grill, warsztaty dla najmłodszych. Ekologia na propsie – carpooling i zero waste, bo las to nie śmietnik.
Anegdoty z Trasy: Śmiech, Łzy i Liście w Butach
Festiwal to nie suche kilometry – to historie, które opowiadasz przy piwie. Wyobraźcie sobie: na starcie Crossa facet w pelerynie z liści potyka się o korzeń, wstaje i woła: “Las mnie testuje, ale ja go pokonam!”. Albo ekipa Radia Łódź: reporter z mikrofonem na ramieniu finiszuje Ultra, dysząc do kamery: “To… jest… bieganie… z duszą!”. Jedna z biegaczek na półmaratonie wyznała: “Na podbiegu Orientusia myślałam o rezygnacji, ale wtedy spadł liść prosto na nos – znak od lasu: ‘Dalej, wojowniczko!’”. A na mecie? Tłum skanduje “Szakal! Szakal!”, a dzieci malują twarze błotem. To te momenty, co sprawiają, że wracasz rok po roku.
Nagrody? Trofea dla top 3 w open i kategoriach, plus upominki od sponsorów (żele Trec.pl, kosmetyki Delia). Wyniki? Elektroniczne, z SMS-em po finiszu – bo Szakale dbają o detale.

Organizacja: Jak Zegar, Ale z Jesiennym Szołem
Szakale Bałut to mistrzowie logistyki: biuro od 9:00, depozyt bagażu, karetka na trasie, wolontariusze z uśmiechami szerszymi niż medale. Posiłek regeneracyjny? Grochówka (albo wege alternatywa), bułeczki od Putka – po 50 km smakuje jak ambrozja. Fotograf Beata Oleksiewicz (“Foty Beaty”) uwieczniła wszystko: od błotnych “selfie” po triumfalne mety. Zbiórka crowdfundingowa? Zebrała ponad 100 tys. zł na klub – dowód, że bieganie to też serce.
Dlaczego To Musicie Przejść Następnym Razem? (Bo Przecież Wrócicie!)
Jeśli nie byliście, żałujcie – ale tylko chwilę, bo edycja 2026 czai się za rogiem. Ten festiwal to antidotum na jesienną chandrę: endorfiny, natura, społeczność. “Bieganie w Łagiewnikach to jak terapia – las szepcze: ‘Jesteś silny’” – podsumował jeden z ultrasów. Dla rodzin? Idealne. Dla prosów? Wyzwanie. Dla nas, amatorów? Powód, by wstać z kanapy.
Do lasu, biegacze – jesień czeka!
Viktor Volkov, Ambasador Festiwalu Biegowego
Zdjęcia: Jakub Mlonka, Kejti Grabz Foto