Bieganie stało się fajniejsze, pora się określić

 

Bieganie stało się fajniejsze, pora się określić


Opublikowane w czw., 18/09/2014 - 08:49

Muszę przyznać, że ze zdziwieniem łapię się na tym, że coraz częściej myślę o bieganiu. Jadę zatłoczonym autobusem, złoszczę się w pracy, wracam samochodem do domu i myślę o tym jak fajnie byłoby pobiegać.

Myślę o bieganiu coraz częściej, zwłaszcza w momentach stresujących, ciężkich. Zaczynam być świadoma efektu, o którym tak często słyszałam, czyli o resecie. Szum całego dnia znika z każdym kilometrem. Układanie, sprzątanie własnych myśli pomieszane z dobrą dawką endorfin daje naprawdę pozytywną mieszankę.

Koleżanka, która zaczyna biegać, przypomniała mi ostatnio jak czułam się, kiedy zaczynałam. Zapytała mnie, czy mi sie nie nudzi? Bo jej – owszem. Po kilkunastu minutach zaczyna się znużenie biegiem. Dokładnie pamiętam, że czułam się podobnie. Moje myśli często gonią, czynnosci powtarzające się mecza mnie. A tu właśnie podczas biegania jest stale powtarzająca się czynność i zostaje się sam na sam z własnymi myślami. Ale o dziwo teraz to właśnie te momenty, kiedy „nie myślę”, są właśnie najprzyjemniejszą częścią biegu.

Staram się skupić na oddechu: wdech, wydech, wdech, wydech. Staram się, aby cała moja uwaga była poświęcona tej jednej czynności – oddychaniu. Obserwuje jaką pracę wykonuje mój organizm. Tak łatwo zapominamy, jak wspaniale pracuje.

Czasem powtarzam jedno krótkie słowo, przy każdym wdechu lub wydechu. Tak, aby tylko ten jeden wyraz zaprzatał mi głowę, tak aby na to, że: już mi ciężko, że każdy krok hest coraz cięższy, nie było miejsca w mojej glowie. Podobnie robiłam ucząc się jeździć konno. Kiedy miałam wykonać zadanie, którego się bałam, wypełniałam przestrzeń w głowie jednym wyrazem i na myślenie o strachu nie było miejsca. Lub było go zdecydowanie mniej.

Biegnie stało się fajniejsze również ze względu na dystanse, jest inne od kiedy biegam powyżej 5 km. Czasem przez pierwsze pół godziny nie jestem pewna, czy mi się chce, ale po 30 – 40 minutach zaczynam się uśmiechać. Wiem, że endorfiny zaczynają już pracować. Dlatego nawet kiedy nie mam silł na większy wysiłek, staram się zmiejszyć tempo, ale biec minimum jedną godzinę.

Zaczynam określać się jako biegaczka, tzn zaczynam już wiedzieć co lubię, a co trochę mniej. Część znajomych lubi maratony, inni biegi przełajowe, a jeszcze inni potrzebują mieszanki biegu, pływania i roweru. Powoli zaczynam określać się i ja...

Anka

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce