"Co za dzień..." Niedźwiedź na trasie terenowego maratonu

 

"Co za dzień..." Niedźwiedź na trasie terenowego maratonu


Opublikowane w śr., 19/06/2019 - 08:06

„Co za dzień. Wyobraźcie sobie nasz szok” - pisał na swoim profilu Stephen Peterson, amerykański biegacz, który był świadkiem niecodziennego zdarzenia.

Razem ze swoim przyjacielem Quentinem Genke uczestniczył w Leadville Trail Marathon. Akurat pozował do zdjęcia z trasy, gdy za jego plecami pojawił się mistrz drugiego planu, dostarczając dodatkowej motywacji grupie maratończyków.

Sporych rozmiarów niedźwiedź wybiegł na trasę biegu, jednak nie zainteresował się szczególnie biegaczami. Dał się sfotografować i zniknął w lesie, pozostawiając po sobie niezatarte wrażenie. W zdarzeniu nie ucierpiał żaden z 709 uczestników imprezy.

Na tempo właściciela fotki, która obiegła media w Kolorado, niedźwiedź nie wpłynął. Peterson zajął 240. miejsce z czasem 5:05:46. Jego przyjaciel ukończył bieg na 353. miejscu z czasem 5:37:14. Obydwaj o biegu mówią niewiele. To niedźwiedź zaprząta ich myśli.

Gdyby ten przyjaźnie nastawiony miś postanowił wziąć udział w biegu, z pewnością byłby jego zwycięzcą. Niedźwiedzie potrafią rozwinąć prędkość 40 km/h i przebiec od 50 do 100 km. Zwycięzca biegu Josh Lund potrzebował na dotarcie do mety 3 godzin, 3 minut i 26 sekund.

Tym razem skończyło się na zdjęciu i emocjach. Niestety nie zawsze tak bywa. W 2017 r. podczas zorganizowanego biegu na Alasce, zginął biegacz zaatakowany przez niedźwiedzia. Rok wcześniej atak niedźwiedzia przeżyła w Nowym Meksyku 53-letnia ultramaratonka.

Niedźwiedzie nie są jednak amerykańską specjalnością. W Polsce 2 miesiące temu, po spotkaniu z niedźwiedzicą w okolicach Komańczy, do szpitala trafił spacerowicz. Organizatorzy rozpoczynającego się w czwartek festiwalu biegów Rzeźnika rozważali wyposażenie czołówki w petardy hukowe, w związku z aktywnością sympatycznych, ale groźnych zwierząt w Bieszczadach.

IB


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce