"Ja nie dam rady?! Pewnie, że dam!!!". Ambasadorska zaprawka do Speed Cross Race

 

"Ja nie dam rady?! Pewnie, że dam!!!". Ambasadorska zaprawka do Speed Cross Race


Opublikowane w pon., 18/04/2016 - 10:00

Biegam już od kilku lat i... dobrze mi z tym. Ostatnio jednak postanowiłam sprawdzić się w popularnych biegach z przeszkodami. To taka zabawa, gdzie nie masz czasu pomyśleć, czyli zero nudy. W dwóch słowach: jazda ekstremalna. W ostatnią sobotę miałam okazję wziąć udział w treningu otwartym, organizowanym cyklicznie przez ekipę Speed Cross Race z Olsztyna. Gdy zobaczyłam na miejscu, jak wiele osób przyjechało by potrenować ekstremalnie, byłam zaskoczona. 60 zawodników, w tym ok. 40% to kobiety!

Elżbieta Cieśla, Ambasadorka Festiwalu Biegów

Nigdy nie pociągały mnie zawody tego typu. Wspinanie się po linie lub na pionowe ścianki, czołganie czy tarzanie w błocie? To nie dla mnie - myślałam. Postanowiłam jednak wziąć udział w treningu. Z ciekawości. Podobno to dobra zabawa, można sprawdzić swoje możliwości, a że lubię wyzwania powiedziałam: czemu nie?

Zanim się zorientowałam, uczestnicy zostali podzieleni na 10-osobowe drużyny. Rozpoczyna się rozgrzewka i... rusza rywalizacja między ekipami. Było przeciąganie liny - co akurat mojej drużynie złożonej w większości z kobiet poszło średnio, ale za to daliśmy z siebie wszystko - oraz inne konkurencje sprawnościowe. Wygrywający byli zwolnieni z wykonywania „burpees” - reszta zawodników niestety nie.

Rozgrzewka zwiastująca dalsze atrakcje? Rozpoczął się trening właściwy, czyli symulacja zawodów. Dowiedziałam się, że co miesiąc chłopaki ze Speed Cross Race organizują taki „event” i akurat trafiłam na ten dzień. Zasada zawodów jest prosta - jeśli ktoś nie da rady wykonać danej konkurencji, za karę cała ekipa robi 30 burpees'ów. Chodzi więc o to, by wszyscy uczestnicy drużyny sobie wzajemnie pomagali. Liczy się współpraca - nie wolno nikogo zostawiać samego. Cieszyłam się, że mogłam liczyć na pomocną dłoń innych, ale mimo wszystko - wierzcie mi - wcale nie było łatwo.

Trafiłam do drużyny, w której nikogo wcześniej nie znałam. Dziewczyny i chłopaki nie startują często w zawodach biegowych. Jednak już po chwili wiedzieliśmy kto jest kapitanem. Wojtek, bo tak miał na imię, świetnie nas motywował i omówił szybko taktykę - biegniemy w zespole, czekamy na najsłabszych i im pomagamy. I to mi się bardzo podobało!

Po rozgrzewce i pokazaniu zawodnikom toru przeszkód - każdy miał możliwość spróbować swoich możliwości jeszcze przed właściwym biegiem - drużyny stanęły na starcie. Każda ekipa startowała razem w odstępach jednominutowych.

Z uśmiechem na ustach wystartowaliśmy. Mimo, że nie było łatwo ten uśmiech nie schodził nam z twarzy!

Na początku czekało nas pokonanie biegiem kilku opon, przez które trzeba było przeskakiwać. Następnie bieg do jeziora - woda była bardzo zimna, a my musieliśmy wbiec aż po pas i minąć bojkę. Potem czołganie się pod drutem kolczastym. Po chwili moje śliczne biegowe ubranko było całe ubłocone.

Inne przeszkody to: przeskakiwanie przez drewniany płotek, przejście pod siatką maskującą i terenowym samochodem, wspinanie się na drewnianą ściankę oraz rozpostartą pomiędzy dwoma drzewami siatkę. Najtrudniejsze było dźwiganie wielkiej opony. Chłopaki chyba jakiś traktor musieli pozbawić tego elementu!

Na koniec czołganie się pod jakimiś krzakami, bieg i tak trzy serie. Nie było łatwo. Zegarek pokazał, że pokonaliśmy ok. 2500 metrów. Jak zobaczyłam czas to nie mogłam uwierzyć - ponad 30 minut! Nigdy tak wolno nie biegałam, no ale też po drodze nie musiałam zmagać się z przeszkodami. Uff!

Następnego dnia miałam do wybiegania 50 km i przez cały trening czułam w mięśniach tę zabawę crossfitową z dnia poprzedniego. Zrozumiałam, że do tego typu zawodów należy się inaczej przygotować, niż do zwykłego biegu. Siłówka i ćwiczenia pliometryczne to podstawa.

Po tej zaprawie zmieniłam zdanie na temat udziału w zawodach crossfitowych. Wystartuję! Spodobało mi się to. Nie tylko jako bieg przygodowo-przeszkodowy, ale atmosfera: wspólne pomaganie sobie przez zawodników, motywowanie i ogromna radocha pomimo zmęczenia i obolałych mięśni.

Do dziś mam posiniaczone nogi oraz łokcie. Nie zraziło mnie to jednak i 14 maja wystartuję w Olsztynie w Speed Cross Race na dystansie 6 kilometrów. Szczegóły tego wydarzenia znaleźć tutaj: https://www.facebook.com/events/911338285629538/ oraz tutaj: http://www.scrace.pl/

A co tam, ja nie dam rady?! Pewnie, że dam!!!

Elżbieta Cieśla - Biegające Małżeństwo, Ambasadorka Festiwalu Biegów


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce