Jak zdobyć sponsora w bieganiu? Sprawdzamy...

 

Jak zdobyć sponsora w bieganiu? Sprawdzamy...


Opublikowane w pon., 17/11/2014 - 10:40

Liczą się znajomości?

Czy zatem Polscy biegacze powinni wziąć przykład z takich sportowców jak Mo Farah, który w Wielkiej Brytanii jest prawdziwym celebrytą? Może nie koniecznie tak jak on muszą skakać z 30-metrowej skały do wody i potem wokół tego wydarzenia robić szum na cały kraj. Ale Mo Forah to również Mobot, czyli swoisty „podpis” lekkoatlety, a także bestselerowa książka „Siła ambicji”. To wszystko bezsprzecznie przekłada się na rozpoznawalność i popularność sportowca. Konsekwencją tego jest z kolei zainteresowanie sponsorów. – Biegacze powinni zrozumieć, że muszą budować rozpoznawalność nie tylko we własnym środowisku, ale w całym społeczeństwie – potwierdza odpowiadający za marketing w firmie Asics Daniel Bogacki

A znajomości? To słowo pojawia się niemal jak mantra w wypowiedziach bardzo wielu polskich biegaczy próbujących nawiązać kontakt z dużymi firmami. Arkadiusz Gardzielewski przyznaje się, że w znanych koncernach bez osoby wprowadzającej jest prawie niemożliwe przebić się do osoby decyzyjnej. – Po iluś tam bezowocnych próbach odpuściłem – informuje.

Podobne doświadczenia ma utytułowany biegacz górski Marcin Świerc. – Rozwiązaniem mógłby być manager, ale to kosztuje, a ja nie mam czas na szukanie partnera biznesowego – mówi biegacz, który karierę zawodniczą łączy z pracą zawodową. Organizuje obozy i zajęcia dla amatorów, przygotowuje też plany treningowe.

Patowa sytuacja

Zdaniem Świerca, za obecną sytuację odpowiedzialne są też media. To one kreują bohaterów. – Dlaczego biegania jest tak mało w telewizji? – popiera naszego utytułowanego ultramaratończyka Karolina Jarzyńska.

Wg. Marcina Świerca, za dużą rolę przywiązuje się u nas do piłki nożnej. – To jest chore, że na 30 stron „Przeglądu Sportowego”, 29 i pół zajmuje futbol – konstatuje z rozżaleniem. – Na zachodzie te proporcje są inne. Kiedy pojechałem niedawno na zawody do Francji, byłem traktowany jak zawodnik elity. W Polsce mogę o tym pomarzyć...

Niestety wygląda na to, że sytuacja jest patowa. Bez sponsorów polskie bieganie nie będzie się rozwijać, nie pojawią się gwiazdy, sukcesy. Z drugiej strony duże firmy nie są zainteresowane współpracą z biegaczami, którzy nie zdobywają laurów na najważniejszych imprezach sportowych. Boją się też zainwestować w młodego, perspektywicznego zawodnika. – A w bieganiu nie da się osiągnąć sukcesu na skróty – twierdzi Jarzyńska. To często 5-7 lat treningu zanim pojawia się wymierne efekty – zaznacza.

Ku zmartwieniu zawodników, działy marketingu większości firm nie lubią ryzyka. Wolą zainwestować pieniądze w duże imprezy sportowe. Tak robi m.in. PKO Bank Polski. – Postawiliśmy przede wszystkim na bieganie masowe – mówi Marta Konopka, dyrektor Departamentu Marketingu PKO Bank Polski. – Oczywiście trzymamy kciuki za naszych reprezentantów i cieszymy się z ich sukcesów, ale akcenty nasz bank stawia właśnie na promocję biegania rekreacyjnego (cały wywiad z Martą Konopka do przeczytania TUTAJ).

A przecież - jak wyjaśniają biegacze - nie mówimy tu o wielkich pieniądzach. Zapewnienie optymalnych warunków do przygotowania liczącej kilkanaście osób elity polskich biegów, nie przekracza możliwości finansowej dużych polskich firm – wskazują.

Na razie więc na sponsoring strategiczny mogą liczyć tylko nieliczni. Trochę łatwiej jest ze wsparcie technicznym. – Praktycznie każdy maratończyk legitymujący się czasem 2:10 – 2:12 może liczyć na współpracę z nami – zapewnia Daniel Bogacki z Asicsa, którego barwy reprezentuje m.in. Arkadiusz Gardzielewski.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce