Jaro i Rzeźniczek: "Widoki i zdjęcia lepsze od 4:00:00"

 

Jaro i Rzeźniczek: "Widoki i zdjęcia lepsze od 4:00:00"


Opublikowane w wt., 01/07/2014 - 21:11

W sobotni poranek odczyniłem swoje tradycyjne przedbiegowe rytuały. Zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy na krótki spacer do biura zawodów. Stamtąd kolejka wąskotorowa miała zabrać nas do Balnicy. Z początku bieg miał startować w dwóch turach a skończyło się na jednej wspólnej z miejscowości bliżej – Solinki. Nasz pociąg radośnie postał sobie 20 minut w polu i czekał aż dojedzie drugi. Przez to wymarzliśmy a jak się otworzyły drzwi to większość wystrzeliła w krzaki. Na starcie zaskakująco wiele znajomych jak na bieg 450km od Warszawy.

Ruszyliśmy spokojnie szutrową drogą z łagodnym podbiegiem. Po około 2km wbiegliśmy do lasu. Jakież to było moje zdziwienie jak spodziewając się szerokich jak autostrada ścieżek podobnych do tych w Krynicy biegliśmy wąską nitką wśród krzaków do pasa. Co ambitniejsi wyprzedzali kując się jeżynami i zgarniając kleszcze z roślinności.

Po kilku kilometrach stawka się rozrzedziła i można było biec swoim tempem. Przez dłuższy czas śmigałem z grupą młodszych ode mnie biegaczy – fajne towarzystwo, kupa śmiechu i bieg bez spinki. Przez pierwsze 14km pomyślałem sobie, że ten bieg to bułka z masłem. Jedynie kilka podbiegów ale bez tragedii. Po wodopoju w dolince zaczął się hardcore. Kilka ostrych podejść wysysało siły z każdego. Jeden zawodnik dostał mega skurczu i skończył zawody. Mimo to biegło się przyjemnie jeśli chodzi o ducha. Pogoda, której tak się bałem okazała się w miarę łaskawa. Podchodząc pod jeden ze szczytów na górze zatrzymała się chmura a dookoła słońce. Przebiegając przez wzniesienie wbiegliśmy w ten obłok a w środku mgła i padający deszcz. Coś niesamowitego jak z bajki.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce