Jarosław/Przemyśl: W bieganiu nie zawsze chodzi o ilość

 

Jarosław/Przemyśl: W bieganiu nie zawsze chodzi o ilość


Opublikowane w wt., 27/01/2015 - 14:17

Piona! to cykl imprez biegowych odbywających się w Przemyślu i Jarosławiu. Grupka ludzi w kameralnym gronie, co sobotę spotyka się by pobiegać. Bez spinki, dla sprawdzenia się, na 5-kilometrowej trasie wytyczonej w Parku Lubomirskich w Przemyślu oraz na terenie Parku Miejskiego im. Bohaterów Monte Cassino w Jarosławiu.

Cykl wymyśliły i realizują wspólnie Jarosławskie Towarzystwo Biegowego (JTB) i jego odpowiednik w Przemyślu (PTB). Jeden z organizatorów, Bartosz Zajączkowski, skromnie wypowiada się o inicjatywie: – Ot, grono znajomych spotyka się z weekend by pobiegać, czasem pojawi się ktoś nowy. Podobnych spotkań biegowych jest w kraju wiele, choć większość z nich nie prowadzi dokumentacji na stronie internetowej.

 W metropoliach i większych miastach imprez jest sporo i łatwo znaleźć zawody dla siebie. Natomiast w mniejszych miejscowościach oferta biegowa jest skromna, czasem nie ma w ogóle żadnych biegów albo np. tylko jeden w roku. Trudniej o sponsorów, instytucje publiczne mają mniej funduszy lub w ogóle a lokalne społeczności biegaczy mniej liczne, przez co też ich możliwości są mniejsze i nie mogą pozwolić sobie np. na zakup sprzętu pomiarowego. Stąd też pojawił się pomysł zorganizowania tanich biegów i tak powstała Piona. Wystartowała w Przemyślu a potem przyłączyli się koledzy z Jarosławia – mówi organizator.

Piona to niewielki cykl, ale w bieganiu nie zawsze chodzi o ilość. Wiemy przecież jak ważna jest determinacja i konsekwencja w dążeniu do celu. I tak właśnie jest w przypadku Przemyskiej i Jarosławskiej Piony. Pomimo skromnej frekwencji, pasjonaci biegania spotykają się już od 9 miesięcy.

– Najwięcej osób w jednym biegu to 27 w Przemyślu oraz 21 w Jarosławiu. Najmniej uczestników to 2. Tak więc to jest to trochę inna skala niż Festiwal Biegowy. Choć Festiwal to też kameralna impreza. Nasza Piona trwa już 9 miesięcy, a w ramach niej odbyło się prawie 100 biegów – 66 głównych na 5 km i 29 krótszych dla dzieci lub słabszych, początkujących zawodników. Na chwilę obecną sumaryczna frekwencja to ponad 600 uczestników – wyjaśnia Bartłomiej Zajączkowski.

Najmłodszy uczestnik przemysko-jarosławskiego cyklu ma 5 lat, najstarszy 72. – Do tego kilku Ukraińców, jeden Włoch. Najaktywniejszy uczestnik przebiegł do dzisiaj łącznie 165 km w 33 biegach – wylicza nasz rozmówca. 

Podkarpacki cykl nie posiada żadnych sponsorów, nagród czy specjalnej reklamy. Numer startowy każdy drukuje tu sobie sam. W głównej mierze jej uczestnikami są członkowie obu grup – organizatorów. Ale myli się ten kto sądzi, że w regionie nic więcej się nie dzieje.

 Generalnie bieg posiada same wady i mało zalet – żartuje Bartosz Zajączkowski. - Nie ma nagród, medali, koszulek, bananów, bigosu, izotoników, itd. Chyba o każdym innym biegu można powiedzieć, że jest lepszy. Można by nawet zaryzykować tezę, że Piona to najgorszy bieg w Polsce. No chyba, że jakiś bieg się nie odbył a organizator zwinął kasę.

– Taki bieg można by umiejscowić jako coś bardziej zorganizowanego niż zwykły trening a mniej poważnego niż inne zorganizowane biegi. Mimo tego, że bieg jest skromny to trasy są wytyczone z większą dokładnością niż niektóre tak zwane atestowane biegi i z potężnymi budżetami (np. Półmaraton Gryfa, Maraton Toruński), a czasy są mierzone skrupulatnie.

– Na pewno bieg nie przypadnie do gustu wymagającym uczestnikom, którzy uważają, że dobra impreza jest wtedy, gdy w ramach pakietu można się najeść, ubrać i wrócić z torbą gadżetów. Kenijczycy też nie walą drzwiami i oknami.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce