Kamil Leśniak: „Trasa UTMB jest prosta, przyjemna i przepiękna”

 

Kamil Leśniak: „Trasa UTMB jest prosta, przyjemna i przepiękna”


Opublikowane w czw., 31/07/2014 - 08:57

Z końcem czerwca, w dniu swoich 21. urodzin Kamil kupił samochód. Następnego dnia zrobił ogromne zakupy w spożywczym, objechał znajomych, aby pożyczyć jak najwięcej potrzebnych rzeczy. Spakował wszystko, co uważał za niezbędne i w drogę! Do Francji pojechał z dziewczyną Olą i jej koleżanką Patrycją.

– Nie mieliśmy pojęcia, co na nas tutaj czeka. Już sama tak długa podróż samochodem była dla mnie sporym wyzwaniem, bo mimo że prawo jazdy mam od dwóch lat, raczej unikam prowadzenia auta. Tymczasem do przejechania było ponad 1500 km. I to samochodem, co do którego… Cóż, nie miałem pewności, że jest w stanie przebyć taką trasę… – opowiada Kamil. – Plan zakładał spanie w namiocie. Optymistyczna wersja miała być taka, że dziewczyny znajdą pracę i wynajmiemy mały pokój. Jak się okazało, było to tylko marzenie. Pracy nie było i po 2 tygodniach zostaliśmy tylko we dwójkę – Patrycja wróciła do Polski.

Życie pod Mont Blanc jest bardzo drogie. Dla studenta wręcz horrendalnie drogie. Kamil i Ola szukają więc najtańszych rozwiązań. Mieszkają na campingach bez dostępu do prądu, wi-fi, a często też ciepłej wody. Zamienili wygodne łóżko, czysty prysznic i obiad mamusi na materac w namiocie, lodowatą wodę z miski oraz konserwę tyrolską lub mielonkę krakowską.

– Staramy się jak możemy, żeby posiłki były jak najbogatsze, bo przecież mocno trenuję i nie mogę zapominać o odżywianiu. Jednak finansowo nie możemy sobie pozwolić na pewne produkty. Druga opcja: „kup więcej, zapłać mniej” też odpada. Jesteśmy tylko we dwójkę, bez lodówki. Zmienna pogoda bardzo niekorzystnie wpływa na jedzenie. W nocy mróz lub wilgoć, rano potworny skwar – mówi. – Czasem camping to tylko miejsce gdzie można rozbić sobie namiot. W takich momentach wczuwaliśmy się trochę w Beara Gryllsa. Lodowata woda z rzeki, miska 30 x 30 cm i akrobacje cyrkowe po to, żeby zmyć z siebie błoto i pot – zdradza uroki swojej wyprawy Kamil.

Pierwsze dwa tygodnie spędzili w Chamonix, na campingu oddalonym o 4 km od centrum miasta. – Byłem przekonany, że bardzo dużo spraw było zaplanowanych przez wyjazdem. Jednak z czasem, gdy okres mieszkania pod namiotem się wydłuża, zaskakują nas nowe rzeczy. Zwykłe wyjście do miasta na zakupy było dla nas niespodzianką. Nikt z nas nie pomyślał, że w sklepach spożywczych mają sjestę! I to 2,5-godzinną. We Włoszech, gdzie jesteśmy od kilku dni jest jeszcze gorzej. W czasie sjesty pozamykane jest dosłownie wszystko! Co nas jeszcze zaskoczyło? To, że we Francji na każdym kroku piją wino, do obiadu, do kolacji. Codziennie – opowiada Kamil.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce