„Komercja ubrana w formę misji”, „złe”, „śmieszne”, „wymuszone”. Organizatorzy biegów oceniają propozycje PZLA

 

„Komercja ubrana w formę misji”, „złe”, „śmieszne”, „wymuszone”. Organizatorzy biegów oceniają propozycje PZLA


Opublikowane w sob., 29/11/2014 - 09:57

Bogusław Mamiński Biegnij Warszawo

– O propozycji PZLA dowiedziałem się z mediów. Niestety nie mogłem być obecny na spotkaniu w Zielonej Górze. Nie wykluczam więc, że projekt mógł zostać źle przedstawiony. Szkoda, bo konferencja była idealną okazją do poddania pod dyskusję tego projektu zwłaszcza, że zebrali się tam organizatorzy wielu imprez.

Uważam, że jest część amatorów, która chce współzawodniczyć i chciałaby wystartować choćby w przyszłorocznych halowych Mistrzostwach Europy Weteranów w Toruniu. Jednak 80 procent osób biega dla zdrowia i własnego dobrego samopoczucia. Jeśli więc ktoś chciałby uzyskać taką licencję, to powinna być ona dobrowolna, a nie odgórnie narzucona. To uczestnik musi się zdecydować czy chce być stowarzyszony w klubie lekkoatletycznym.

Oczywiście są biegi, które chcą mieć atest trasy PZLA. Chcą stwarzać warunki, by uczestnik mógł porównywać swoje wynik z kolejnych edycji. A to może zagwarantować tylko trasa, która taki atest posiada – to jest dla mnie jasne. Wszystkie biegi, które organizowałem w Warszawie, miały atest. Jest on ważny trzy lata, pod warunkiem że nie zmienia się trasa.

Nie może też być zawodów, które nie posiadają komisji sędziowskiej, zwłaszcza na tych dłuższych dystansach. Wszystko oczywiście zależy też od organizatora, ale jeśli chce się mieć wynik sportowy, np. w maratonie na poziomie 2:06:00-2:08:00, to musi się zapewnić do tego warunki. Oczywiście tyczy się to zawodników z elity. Płaci się wtedy za usługę, czyli za wykonanie atestu i tu nie widzę problemu. Tym bardziej, że nie są to zaporowe koszta. W przypadku certyfikatów tej usługi nie widzę.

Artur Kujawiński  Maniacka Dziesiątka:

O pomyśle PZLA usłyszałem rok temu w kuluarach Konferencji Marketingu Imprez Biegowych w Poznaniu. Od początku mówiłem, że nie jest to dobry kierunek. Szczerze mówiąc myślałem, że ten projekt został porzucony. Jednak usłyszałem, że został on przedstawiony na konferencji w Zielonej Górze. I to jeszcze w formie, która wzbudziła moje oburzenie.

Najbardziej nie podoba mi się łączenie licencji z obowiązkowym ubezpieczeniem. Nie wyobrażam sobie, by osoba biegająca amatorsko nie mogła raz w roku wziąć udziału w imprezie biegowej. Żeby to zrobić, trzeba by wyrobić licencję i obligatoryjnie wykupić ubezpieczenie NNW. Nigdzie na świecie to nie funkcjonuje. Ewentualnie Włosi lub Francuzi proszą o przedstawienie zaświadczenie lekarskiego, ale żaden organizator nie wymaga ubezpieczenia.

My jako organizatorzy jesteśmy ubezpieczeni w zakresie OC. Wolontariuszy ubezpieczamy od nieszczęśliwych wypadków, a w regulaminie uświadamiamy uczestników, że zaleca się wykupić NNW jeśli odczuwają taką potrzebę. I każdy może wybrać dowolną firmę. Dziś wszystko wskazuje na to, że koniecznością byłoby wykupienie ubezpieczenia w sugerowanej firmie.

Na przyszłorocznej Maniackiej Dziesiątce na pewno nie będzie czegoś takiego jak certyfikat czy też karta biegacza amatora. Atest PZLA mamy ważny do 2017 roku. Atest dla amatora jest ważny, ponieważ daje gwarancję dobrze wymierzonej trasy, zgodnie z przepisami, co nie jest sprawą prostą w przypadku zakrętów, spadku wysokości itp. Dzięki atestowi nie dochodzi do kuriozalnych sytuacji, gdy np. przybiegamy 2 minuty szybciej niż nasz rekord życiowy, a po czasie okazuje się, że do pełnego dystansu brakowało 500 metrów. W takich sytuacjach niestety następuje rozczarowanie.

Myślę, że środowisko biegowe pokazało już sprzeciw pomysłowi PZLA, choćby na jednym z profili społecznościowych. Stronę „polubiło” w krótkim czasie 5800 osób. Widać, że osoby odpowiedzialne w PZLA za ten projekt nie czują biegów amatorskich, a nawet wprowadzają nas w błąd, choćby poprzez wmawianie, że były konsultacje w sytuacji gdy ich nie było. Dodatkowo informuje się, że to nie jest projekt PZLA, podczas gdy był prezentowany przez eksperta PZLA i podpisany jako projekt PZLA.

Najlepszym wyjściem z sytuacji jest porzucenie tego projektu. Związek mógłby wyjść obronną ręką i uratować swój naruszony wizerunek.

Zebrał RZ

Tagi:

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce