Krzysztof Bodurka "Orłem" premiery Półmaratonu Górskiego w Górach Sowich

 

Krzysztof Bodurka "Orłem" premiery Półmaratonu Górskiego w Górach Sowich


Opublikowane w ndz., 24/11/2019 - 09:54

Krzysztof Bodurka wygrał zorganizowany po raz pierwszy w Górach Sowich Półmaraton Górski „Orzeł”. Przebiegł 22 kilometry (880 m przewyższenia) w czasie 1:24:32 i choć na mecie wyprzedził Sylwestra Lepiarza tylko o 38 sekund, jego zwycięstwo nie było zagrożone.

Nazwa biegu wzięła się się od imienia schroniska istniejącego od blisko 90 lat (powstało w 1931 r.) nad przełęczą Sokolą na wysokości 875 m n.p.m. „Orzeł” jest bazą imprezy, mieści biuro zawodów, pod nim znajdują się start i meta półmaratonu.

Termin Półmaratonu Górskiego „Orzeł” jest taki, że dla jednych to koniec sezonu, dla innych – początek po dopiero zakończonym roztrenowaniu, dla jeszcze innych – sprawdzian po pierwszych tygodniach treningu nowym sezonie. W Góry Sowie przyjechało kilkudziesięciu dobrych zawodników chcących się mocno pościgać. Ja, prosto z roztrenowania, więc z formą wiadomoą, postanowiłem pokonać trasę „z godnością” podziwiając niewątpliwe uroki Gór Sowich, w których nigdy do tej pory nie byłem. A okazało się, że warto!

Trasa biegu była bardzo piękna. Jedyna wada – wiatr. Od kilku dni wiało przepotwornie. – W przeddzieńbiegu nie mogliśmy rozwiesić żadnych banerów, rozstawić bram czy namiotów. Nie dotrwałby do rana. Wszystko trzeba było zbudować w ostatnich godzinach przed startem – powiedział mi Edward Kozłowicz, organizator biegu.

Na odcinkach osłoniętych drzewami, biegnących przez las, wiatr nie doskwierał. Było nawet dość ciepło i wielu biegaczy stawiało sobie pytanie, czy aby nie ubrali się zbyt ciepło. Ale te wątpliwości znikały, gdy tylko znaleźli się na otwartej przestrzeni. Mocno wiejący wiatr obniżał momentalnie temperaturę z 10-11 stopni do maksymalnie 2-3.

Na pierwszej, 13-kilometrowej pętli wiało jeszcze szczęśliwie z boku, więc przynajmniej nie utrudnialo to biegu. Gorzej na pętli drugiej. Na zbiegu z Wielkiej Sowy ostro dmuchało centralnie w twarz. I tak już było do końca, z przeklinanym przez wielu uczestników biegu finałowym podejściem na metę długości prawie kilometra, na którym dosłownie urywało głowę.

Trasa Półmaratonu Górskiego „Orzeł” jest szybka, bardzo biegowa. Zaraz po starcie – niezbyt trudny kilkusetmetrowy podbieg, po czym – ostro w dół. I tak całą pierwsza pętla kończąca się po 13 kilometrach znowu pod schroniskiem. Niezbyt wymagające i niezbyt dlugie podbiegi, a po nich fajne, niewyamagające wielkich umiejętności technicznych odcinki w dół.

Na drugiej, krótkiej pętli, nawet najtrudniejsze – wydawało się z profilu trasy – podejście na Wielką Sowę, najwyższy punkt na trasie biegu, nie wymagało wielkiego wysiłku. Jedynie ten finał, ostatni kilometr w górę do mety, dał się we znaki. – Byłam mocno zaskoczona końcówką – powiedziała mi zwyciężczyni Martyna Adamczyk. – Nigdy nie analizuję przed startem profilu trasy i... tym razem się troszkę przejechałam! – mówiła ze śmiechem zawodniczka grupy Alpin Sport Hoka One One, która metę pod „Orłem” osiągnęła w czasie 1:42:23.

Podłoże trasy biegu także bardzo przyjazne. Dużo terenu leśnego i – jak to w Sudetach – wrośniętych w ziemię kawałków skał. Na niektórych, bardziej wilgotnych odcinkach, trzeba było trochę uważać, bo śliskie kamienie kryły się pod pierzyną nadgniłych brązowych liści. Błota - bardzo niewiele. Trudno było zlokalizować nawet jeden, zapowiadany przez organizatora, odcinek mocno rozjechany przez ciężki sprzęt z błotem, w którym "można nawet buty zostawić". Ja takiego nie spotkałem.

Na łatwość trasy narzekał nieco na mecie Krzysztof Bodurka. – To było trochę jak Lasek Wolski w Krakowie – śmiał się. Półmaraton w ramach Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich sprawił mi więcej trudności, miałem tam czas o kilka minut gorszy niż w Górach Sowich – śmiał się na mecie triumfator biegu.

Biegacz Alpin Sport Hoka One One Teamu kontrolował bieg od początku. – Odskoczyłem rywalom już na pierwszym odcinku w dół, korzystając z tego, że zbieganie nie jest najmocniejszą stroną Sylwka Lepiarza. Prowadziłem ze spokojną przewagą i trochę się zdziwiłem, gdy po Wielkiej Sowie, na wypłaszczeniu Sylwek mnie dogonił. Trenuję od początku października i na płaskich, szybkich odcinkach nie mam jeszcze dobrej predkości – tłumaczył. – Wtedy jednak przycisnąłem i znów uzyskałem w miarę bezpieczną przewagę – relacjonował zwycięzca I Półmaratonu Górskiego „Orzeł”.

Na mecie Bodurka wyprzedził Lepiarza o 38 sekund, a ukraińskiego biegacza Mykołę Mewszę o półtorej minuty. Czwarty finiszował Marcin Kubica, dopiero siódmy był bardzo mocny Czech Pavel Brydl, a poza czołową dziesiątką ukończyli zawody tak mocni biegacze jak Robert Faron (11 miejsce) i Piotr Biernawski (14). – Ale zobacz, że wygrałem z Tomkiem Skupniem i Jackiem Sobasem – usprawiedliwiał się ze śmiechem zawodnik Salco Garmin Teamu.

Piotr Biernawski z kolei, też w dobrym humorze, wyliczał takie powody odległej, jak na niego pozycji, na mecie: – Za wysoki poziom: Brydl normalnie wygrywa, a teraz był 7, Sobas przybiegł za mną, a jest mocniejszy ode mnie. Wstałem o 3 w nocy i jechałem na start autem. No i skręciłem kostkę znowu na 1 kilometrze (śmiech). Mam nadzieję, że jestem usprawiedliwiony? – pytał ze śmiechem.

W rywalizacji kobiet Martyna Adamczyk o ponad minutę wyprzedziła Martynę Kantor z Buff Teamu, a o ponad 2 i pół minuty Annę Ficner. Piąta była Karolina Obstój, szósta Katarzyna Wilk, a na ósmej pozycji finiszowała Anna Skalska.

WYNIKI

Premierowy Półmaraton Górski „Orzeł” w Górach Sowich ukończyło 526 osób.

Piotr Falkowski


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce