Kultowa Chomiczówka Ambasadora

 

Kultowa Chomiczówka Ambasadora


Opublikowane w czw., 22/01/2015 - 09:35

W minioną niedzielę na Chomiczówce odbyła się kultowa impreza biegowa. Kultowa nie tylko dla mnie.

Relacja Jana Nartowskiego, Ambasadora Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój

W pierwszej kolejności, o godz. 10:00 startuje Bieg o Puchar Bielan. To już 10. edycja. Pogoda znakomita 2-3 stopnie Celsjusza, delikatny wiatr i sucho. Do przebiegnięcia jest jedna pętla długości 5 km. Dużo młodzieży ale również weteranów.

Rozpoczynam rozsądnie 4:30-4:40. Trochę czuję w nogach sobotni parkrun w Parku Skaryszewskim. Trasa wije się osiedlowymi uliczkami, kibiców na razie niezbyt wielu. Po pierwszej zatłoczonej prostej wzdłuż muru cmentarnego skręt w prawo, w ulicę Conrada i już stawka się rozciąga, można biec spokojnie. Co chwilę miga ktoś znajomy.

Staram się nie odpuszczać tempa, ale robi mi się bardzo gorąco, jestem zlany potem, żałuję że nie biegnę w samej koszulce i krótkich spodenkach, ale ostatecznie jest środek zimy.

Gdy mijamy miejscowego Lidla wiem, że już blisko. Słychać już metę. Trochę przyspieszam, ale jest ciężko. Tempo jak dla mnie dość wysokie - tętno też w granicach 160 bpm. Finisz na krótkiej 50-metrowej prostej i meta. Czas 22:48 i miejsce 195 na 948 finiszujących. Wieszam na szyi pierwszy medal i idę się ogarnąć.

Do następnego startu pozostaje niecała godzina. Póki jestem rozgrzany jest OK, ale po kwadransie zaczynam odczuwać dotkliwy chłód z powodu mokrego stroju. Popijam ciepłą herbatę i zaczynam lekką rozgrzewkę. W tym czasie przybywa zawodników. Dużo zawodników. Zbliża się godzina startu. Zbieramy się znów pod... murem cmentarnym. Cóż, taki urok tego miejsca.

O godz. 11:00 ruszamy do 32. Biegu Chomiczówki. Tym razem dystans wynosi 15 km. Do przebiegnięcia są trzy pętle o długości 5 km, prowadzące po tej samej trasie co we wcześniejszym biegu. Start w dużym tłoku, ale gdy po kilkuset metrach przecinamy ulicę Conrada jest już dobrze biec.

Zaczynam nieco wolniej niż godzinę wcześniej - tempo 4:50-5:00 min/km. Jest trochę więcej kibiców niż rano, dopingują szczególnie na przejściach dla pieszych przy ul. Conrada i kościele.

Dużo biegaczy zdecydowało się na oba biegi - łatwo ich rozpoznać po widocznym zmęczeniu. Na pierwszej pętli idzie mi (Nam?) dobrze, zmęczenie umiarkowane ale już od 7 km czuję bieg w nogach - trudno utrzymać tempo poniżej 5 min/km. Do końca pętli męczę się strasznie, wyprzedza mnie sporo osób, nie mogę im dać stanowczego odporu.

Na 8-9 km dublują Nas zawodnicy biegnący na czele stawki, którzy właśnie kończą trzecie okrążenie.

Ostatnie 5 km zaczynam z ulgą, jest już wyraźnie blisko do mety. Utrzymuję tempo powyżej 5 min/km. Na 10. kilometrze wypijam kilka łyków wody, ale nie chcę się narażać na kolkę - jest mi bardzo ciepło, a ja znów jestem trochę za grubo ubrany.

Na 12. kilometrze trochę przyspieszam, nie mam już wiele siły ale przecież meta już niedaleko. Jeszcze kilka zakrętów osiedlowymi uliczkami i skręt w lewo na ostatnią prostą do mety. Szybki finisz i meta.

Czas 1:15:43 miejsce 623/1030. Wieszam na szyi drugi medal. Powinno być trochę lepiej, ale zmęczenie zrobiło swoje. Piję kawę w kiosku IdeeCafe i ustawiam się po gorącą zupę. Można teraz trochę pogadać ze znajomymi i odpocząć...

Impreza jak zwykle bardzo udana, przy świetnej pogodzie. Dopisała frekwencja. Wszyscy są zadowoleni, bo naprawdę można było sobie pobiegać. Udany początek sezonu...

Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój

fot. Archiwum

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce