Najbardziej górska trasa w Łodzi. „To nie Tatry czy Beskidy, ale można się zmęczyć” [ZDJĘCIA]

 

Najbardziej górska trasa w Łodzi. „To nie Tatry czy Beskidy, ale można się zmęczyć” [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 15/12/2019 - 14:21

W centrum Polski też można pobiegać po górach. W drugiej biegu w ramach cyklu Łódzkie Biegi Górskie wystartowało prawie 350 biegaczy i… 18 psów. – Poza biegiem w Kamieńsku, ta trasa jest chyba najbardziej wymagająca w regionie łódzkim, jeśli chodzi o podbiegi. Tu spokojnie można trenować na przykład z myślą o starcie w Festiwalu Biegowym w Krynicy – mówił Adam Bandel, 52. w kategorii open na dłuższym dystansie.

Las Łagiewnicki na obrzeżach Łodzi to niezliczona liczba tras. Niemal co tydzień odbywają się tam jakieś zawody. W ten weekend ścigano się nawet dwa razy. W sobotę w biegu charytatywnym Zostań Niebieskim Mikołajem, a w niedzielę odbyła się tu, choć na zupełnie innej trasie druga edycja Łódzkich Biegów Górskich, a także Puchar Maratonu DOZ.

Choć Szymon Chojnacki jest łodzianinem i ćwiczy w Lesie Łagiewnickim, to ta trasa była dla niego prawie nowością. Prawie, bo przecież biegł na niej w pierwszej edycji ŁBR. Wtedy na krótszym dystansie 6600 m był drugi. Tym razem wygrał w czasie 24:21, choć czas miał dziewięć sekund gorszy niż w listopadzie. Organizatorzy powiedzieli mu, że pobiegł 23 minuty z groszami i myślał, że ustanowił rekord trasy.

– Nastawiałem się na wynik około 24 minuty i kilka sekund. Skoro jest poniżej to super – mówił tuż za meta, kiedy jeszcze nie znał prawdziwego casu. – Temperatura do biegania była świetna – około 7 stopni Celsjusza. Co to w ogóle jest za zima. Mam nadzieję, że w trzeciej edycji warunki już się zmienią i będziemy biegać po śniegu – mówił Szymon Chojnacki. – Trasa? No właśnie za dobrze jej nie znałem, bo w tej część Łagiewnik właściwie nie biegam. Była dobrze oznaczona. Na początku jest niebezpiecznie, bo robi się bardzo wąsko, ale organizatorzy dobrze oznaczyli to miejsce. Potem miałem moment zawahania i niewiele brakowało, bym pobiegł na dłuższy dystans. Na szczęście na rozwidleniu ktoś z obsługi krzyknął, że jedni na lewo, a drudzy na prawo.

Krótszy dystans – 6,6 km – miał przewyższenie 140 m, dłuższy – 10,5 km – 220 m. To niby niewiele, ale daj w kość. – Pierwszy podbieg jest zdradliwy, bo niby to mała górka, za którą jest wypłaszczenie i można pomyśleć, że jest za nami, a tu zaraz znów jest pod górę. Drugie podejście jest najbardziej strome i wiele osób podchodzi a nie wbiega. Ostatni podbieg jest najłatwiejszy – opisywał Szymon Chojnacki.

Za Chojnackim drugi na metę wbiegł Michał Witkowski (25:07), który tydzień wcześniej w Łagiewnikach wygrał bieg im Julii Gajzler. – Wtedy mocno pocisnąłem i następnego dnia odczułem to w City Trailu. Tu też się postaram o dobry wynik – mówił jeszcze przed startem.

Do zwycięzcy stracił 46 sekund, a na najniższym stopniu podium stanął Mateusz Fijałkowski (27:42). Bardzo zacięty był finisz kobiet.O zwycięstwo do ostatnich centymetrów walczyły Anna Kociak i Magdalena Woźna. Finiszu nie powstydziłyby się sprinterki na bieżni. Obie zawodniczki miały na mecie ten sam czas, jeśli chodzi o minuty i sekundy. – Jak mnie minęłaś, to myślałam, że już nie dam rady. Jakoś się jeszcze zebrałam i finisz był bardzo ostry. Ciekawa, która z nas wygrała– zastanawiała się Kociak.

O 22 setne sekundy wygrała właśnie Kociak z czasem 30:13. Trzecie miejsce zajęła juniorka Aleksandra Korolczuk (LUKS Boguszyce – 30:46).

Adam Bandel pobiegł dłuższy dystans. Był bohaterem jednego z artykułów w portalu Festiwal Biegowy, w którym opisaliśmy jego wyścig z czasem, by zdążył na start biegu w Krynicy. Udało się, a w Łódzkich Biegach Górskich wystartował zamiast trenować. – Ten bieg uznałem, jako trening. Bardzo fajna trasa. W Łodzi to najtrudniejszy bieg, jeśli brać pod uwagę podbiegi. To oczywiście nie Tatry czy Beskidy, ale można go traktować, jako przygotowanie do startu w Krynicy – stwierdził Bandel.

Na dłuższym dystansie triumfował zgodnie z oczekiwaniami i ze sporą przewagą Maurycy Oleksiewicz (39:10), przed Piotrem Rzeńcą (40:03) i Tomaszem Kunikowskim (40:51). Zawodnik Truchtu Łódź Zwyciężył także w pierwszej edycji ŁBG, ale tym razem uzyskał czas lepszy o 12 sekund. Wśród pań wygrała Elżbieta Majcher (50:22), która stoczyła zaciętą walkę z Agatą Tamborską (50:36). Trzecia była Weronika Fortuniak (51:43).

Niemałe zaskoczone sprawił 10 na mecie Tomasz Prykowski (44:29), który dłuższy dystans przebiegł… bez koszulki. – To taki trochę mój apel, by nie trzymać dzieci pod kloszem, nie ubierać ich w stosy ubrań, jak tylko zrobi się ciut zimniej. Strasznie mnie to denerwuje. Nasz organizm ma znakomite możliwości adaptacyjne i w ten sposób staram się to pokazać. I mam z tego ogromną frajdę – opowiadał. – Trzeba stymulować układ odpornościowy, a nie go ochraniać i rozleniwiać. Uwielbiam też chodzić po górach, w których jest generalna zasada: jest ruch, jest ciepło. Jak człowiek jest aktywny, startuje w takich zawodach, to wytwarza masę energii. Nie ma możliwości, by się przeziębić.

W Łódzkich Biegach Górskich wystartowali także biegacze z psami (na krótszym dystansie). Spośród 18 zawodników i zwierzaków najszybciej do mety dobiegł Michał Trzcinka (30:07), a wśród pań Joanna Spułtowska z klubu Bieg na 6 Łap Zgierz (30:10).

WYNIKI TUTAJ

ak


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce