NonStopAdventure: Siemianowice tak rajdowały [ZDJĘCIA]

 

NonStopAdventure: Siemianowice tak rajdowały [ZDJĘCIA]


Opublikowane w czw., 27/02/2014 - 10:28

Jeszcze tydzień temu Andrzej Brandt, członek grupy NonStopAdvanture, podczas rozmowy z nami życzył sobie kompletu zawodników na siemianowickim mikrorajdzie. Dzisiaj możemy gratulować organizatorom nie tylko frekwencji, ale także świetnej imprezy, którą udało im się zorganizować.

Aż 23 dwuosobowe zespoły oraz 9 indywidualnych uczestników, zebrało się wczoraj przed godziną 19:00 na stawie Rzęsa, gdzie zorganizowane zostało biuro zawodów. Klimatyczne ognisko rozgrzewało towarzystwo. Szybko jednak gwarne rozmowy przerwał Marek Woźniczka – organizator, który zaznajomił zawodników z zasadami rajdu oraz zdradził niezbędne szczegóły, które mogły spotkać rajdowców na trasie.

Mikrorajd został podzielony na 3 etapy. Najpierw wszyscy uczestnicy wybiegli w 4-kilometrową trasę w poszukiwaniu punktów kontrolnych. Następnie przesiadali się na rower, by pokonać dystans 20 km. Tutaj pomysłowość organizatorów okazała się prawdziwą niespodzianką. Najpierw mały rozruch na siłowni plenerowej - trochę brzuszków, trochę wiosłowania. Po zaliczeniu kilku ćwiczeń można było ruszać dalej. Mapa kieruje rajdowców na pobliskie pola.

– Miałam wrażenie, że ta droga nigdy się skończy…. Dziura na dziurze, strasznie mną miotało. Nagle dojechaliśmy do punktu kontrolnego, tylko żeby się do niego dostać zmuszeni byliśmy wejść do wody. Wbrew pozorom ten fakt nawet mnie ucieszył, ponieważ moje buty były całe ubłocone a co za tym idzie strasznie ciężkie (śmiech). Po zaliczeniu punktu trasa znowu wiodła przez wał, czyli dziury, dużo dziur – opisała Emilia Wronecka, uczestniczka rajdu. – Tak, jazda przez pola w kierunku „nowhere”. Bezcenne! – dodała Ewelina Puchała.

Przygody w wodzie wzbudziły zdecydowanie najwięcej emocji. Byliśmy świadkami jak jeden z zawodników potknął się i zanurzył po samą szyję. To zdecydowanie nie było przyjemne zwłaszcza, że na zegarze była już godzina 20:30 i temperatura powietrza znacznie spadła.

Ostatni punkt kontrolny, który należało zaliczyć na trasie rowerowej to tunel. Wąski i długi, klaustrofobiczny wręcz. W takich warunkach zawodnicy mieli do pokonania 60m Na końcu znajdował się perforator. I można było wracać do bazy. Bynajmniej nie był to koniec zawodów.

Ostatnia mapka i ostatni kilometr do pokonania, a wraz z nim kilka punktów kontrolnych. W okolicy godziny 22:00 praktycznie wszyscy byli już na mecie. Trwały rozmowy, każdy omawia mapę, trasę, punkty kontrolne, błędy nawigacyjne itp. Pytamy o wrażenia kilka osób. Interesuje nas co sądzą między innymi o mapach.

– Mapa była super, bardzo czytelna, jedynie przy ruinach restauracji (jeden z punktów kontrolnych – red.) było pokazane jakieś ogrodzenie, którego nie było w rzeczywistości – mówi nam Marcin Brol, biegacz z Katowic.

– Dla mnie rozszyfrowanie mapy było kłopotliwe, nie znam się na tym, ale chyba głupio tak się przyznawać, skoro zawsze biorę udział w biegach na orientację (śmiech). Odnalezienie się na polach też stanowiło nie lada wyzwanie – powiedziała z kolei Ewelina Puchała, która wraz ze swoim partnerem, Mateuszem Banasiem, zajęła w mikrorajdzie drugie miejsce w kategorii zespoły mieszane.

Adrian Stanik, mieszkaniec Siemianowic i stały bywalec „Rzęsy”, w obrębie której odbywały się zawody, odpowiedział nam, że pomimo znajomości terenu parę razy musiał się zastanowić „co autor miał na myśli”. – Bardziej przyzwyczajony jestem do map turystycznych. Troszkę mylące było podzielenie mapy na dwie strony. Ale ogólnie daliśmy rade znaleźć wszystkie punkty, więc mapka była OK – podsumował.

Zawodnicy pełni emocji nie mogli się rozstać. Długo wymieniali się spostrzeżeniami. – Nie znaleźliśmy dwóch ostatnich punktów, zgubiliśmy się, było nam zimno i stwierdziliśmy, że rezygnujemy z ostatniego etapu, jednak zostaliśmy zmobilizowani i ruszyliśmy w drogę. Zostało nam 10 minut do godziny zero. Postanowiliśmy biec szybciej. Udało się odnaleźć wszystkie punkty i zmieścić w limicie. Mimo wszystko podium było ogromnym zaskoczeniem – ekscytowała się Ewelina Puchała.

Festiwal Biegów z perspektywy obserwatora jest pod dużym wrażeniem organizacji oraz przebiegu zawodów w Siemianowicach. Opłata wpisowa wynosiła symboliczne 5 zł, a mimo tego na mecie czekała na zawodników ciepła herbata i poczęstunek. Była nawet „pajda z tłustym” czyli chleb ze smalcem, który w połączeniu z ogniskiem stworzył niesamowity klimat imprezy. NonStopAdvanture rulez!

KK

 

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce