Rafał Gilarski: dyscyplina drogą do Iron Run

 

Rafał Gilarski: dyscyplina drogą do Iron Run


Opublikowane w wt., 06/09/2022 - 09:01

Rafał Gilarski

Biegowo minimum 10 km. Każdego dnia, dzień po dniu, bez ani jednego dnia przerwy. To co, lecimy? Lecimy…  

Gdybym ponad dwa lata temu usłyszał:  Rafał, będziesz biegać każdego dnia, bez  ani jednego dnia przerwy, przemierzając trasę o dystansie minimum 10 km/day a Twoja passa biegowa, będzie utrzymana ponad 820 dni i owa sportowa przygoda doprowadzi Cię do startu w Iron Run…  Z szacunkiem do każdego, odpowiedziałbym: człowieku, chyba zwariowałeś, to przecież nie jest możliwe!!!                                         

Dziś wiem, że niemożliwie nie istnieje. Chciałbym, by każdy z Was po przeczytaniu poniższego artykułu przekonał się do swojej wewnętrznej siły, do siły własnego umysłu. Dobrze wykorzystana, potrafi naprawdę wszystko.  

Każdy z Was jest najlepszą wersją siebie. Każdy z Was może znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać. Trzeba tylko wiedzieć, że to co niemożliwe, to tylko twór naszej wyobraźni. Wystarczy otworzyć się na nowe, postawić przed sobą cel i cierpliwie dążyć do jego realizacji. Dyscyplina i wytrwałość jest kluczem do osiągnięcia niemalże wszystkiego. 

Thirty days challenge!!! Pod takim hasłem…

Jest czerwiec 2020 roku. Jeszcze nic nie wskazywało na to, że zaraza, która zaczęła rozprzestrzeniać się po świecie, wpłynie tak bardzo negatywnie na nasze, nie tylko sportowe życie. Nic nie wskazywało też na to, że ten czas, przyniesie tak pozytywne zmiany… Jak możemy zauważyć, zawsze są dwie drogi. Pierwsza to ta, w której dajemy sterować się innym, bądź czemuś innemu.

W wielkim uproszczeniu - poddać się temu, co “napływa” z zewnątrz. Druga droga to ta, w której to my przejmujemy kontrolę nad własnym życiem. Zapraszam Cię do odrobiny mojego świata i tego, co wydarzyło się w czasie dwóch ostatnich lat. 

Dokładnie 1 czerwca 2020 roku, pod hasłem “Thirty days challenge”, postanowiłem wprowadzić zmiany do własnego życia. Zacząłem od poprawy samodyscypliny. Pojawił się pewien plan, pojawił się wpis na moim profilu na Stravie a wraz z nim start pewnego wyzwania. Założenie było proste - 30 biegowych dni, dzień po dniu i minimum 10 km w jednym treningu. Oczywiście, w komentarzach, nie obeszło się bez drobnej krytyki: 

  • regeneracja musi być
  • tak się nie robi
  • to prowadzi do kontuzji
  • bez sensu…

Jednak pojawiające się wpisy, były tylko motorem napędowym do tego, by zrealizować cel. 

W grupie zawsze raźniej… 

Każdy z nas wie, że tego typu wyzwania, nie należą do najprostszych. Form wewnętrznej motywacji może być kilka, jednak dużym wzmocnieniem są dwa podstawowe aspekty:

- powiedzenie o założonym celu innej osobie lub bardziej oficjalnie - grupie osób. U mnie był to wpis na Stravie i numeracja każdego, treningowego dnia.
- podjęcie działania w towarzystwie innych osób. Działanie w grupie zawsze dodaje energii i motywacji. Myśląc o przyjacielu, poza bieganiem do wyboru wprowadziłem rower. Również w treningu day by day i minimum 25 km na trasie. Lech Andrzejewski, bo o nim mowa, podjął działanie.

Nigdy wcześniej nie biegał, więc wspomniany rower był właśnie dla Niego. Pojawia się wpis i wiecie co… Lech podejmuje bieganie. Pisząc o tym przechodzą mnie ciarki, no bo chwilę wcześniej, biegacze ultra krytykują pomysł, zasłaniając się… Wymówkami? To wsparcie dodało mi skrzydeł i doprowadziło mnie do miejsca, w którym nie istnieją już wymówki.  Lechu - dziękuję. Challange przeradza się w pewien projekt.

PROJECT 300. Cel i geneza powstania

Wyzwanie, przed którego realizacją stanęliśmy, nie powiem, że było dla nas czymś co “idziemy i robimy” - od tak. Publikując pierwszy wpis, zacząłem zastanawiać się, jak to teraz wszystko poukładać, aby móc zrealizować cel. Nie byłem biegowo gotowy do tego, by podjąć takie działanie… Nie był gotowy Lech, ale najważniejsze było zrobione - tekst poszedł “w świat” i była deklaracja po stronie “supportu”, który okazał się potężnym paliwem. Nie patrząc już na nic, każdego dnia zaczęliśmy działać. 

Lech sumiennie realizował postawiony cel. Bywały dni, w których do treningu dokładał rower, crossfit czy hike. Ja do pieca dołożyłem kilometry biegowe. Tych w czerwcu uzbierałem 468 i oczywiście doprowadziliśmy wyzwanie do końca. Jednak na tym, zabawa się nie zakończyła. W tej pędzącej biegowo przygodzie, chcąc dowieść 300 km na koniec miesiąca, dokonałem w swoim działaniu, pewnej znaczącej modyfikacji.

Wspomniane 300 km zamieniłem na 300 biegowych dni. I z taką informacją wyszedłem na zewnątrz. Już nie oficjalnie, postanowiłem przebiec cały rok, chcąc utrzymać wcześniejsze założenie - dycha dziennie. 

Rozwój pandemii, obostrzenia vs PROJECT 300

Nikomu nie trzeba mówić, co spotkało nas, jako społeczeństwa w trakcie całego tego wariactwa związanego z COVID-19. Zakaz wejścia do lasów chyba mówi sam za siebie... Nie będę też rozpisywał się nad tym, że pomimo wszelkich obostrzeń, każdego dnia, zgodnie z założeniem realizowałem sumiennie swoje zadanie.

W tym miejscu chciałem tylko podkreślić, jak ważnym jest wyznaczenie celu i trzymanie się obranego kursu. Wszelkie przeciwności, sytuacje które na pierwszy rzut oka eliminują lub znacząco utrudniają działanie, w efekcie uczą szukania rozwiązań, wzmacniają i kształtują nasz charakter.

Zmiany mentalne i poprawa jakości życia są nieuniknione w trakcie takiego działania, ale te są tylko i wyłącznie na korzyść. W trakcie biegowego wyzwania nie brakowało dni, w których bywało ciężko, ale cały czas było wsparcie z zewnątrz. Na bazie opisywanego challenge stworzyliśmy przestrzeń, do której zaczęli dołączać inni ludzie. My zaczynaliśmy wdrażać nowe, dobre nie tylko dla zdrowia fizycznego, nawyki.

Zaczęliśmy się dzielić tym, co wspólnie wdrażaliśmy do naszego życia. Zmiana nawyków żywieniowych, picie wody, treningi oddechowe by Wim Hof, morsowanie, autofagia, yoga, medytacja i oczywiście regularna aktywność fizyczna, to pokrótce to, co wdrożyliśmy w naszą codzienność. Wspólnie zaczęliśmy budować społeczność dla której staliśmy się pewnego rodzaju inspiracją i motywacją do działania.

Zaczęliśmy przyciągać ludzi, którzy również jak my, żyją w dyscyplinie. W projekcie nie mówimy tylko o bieganiu. Założenie mówi o 300-stu aktywnych dniach w roku, w ramach różnych aktywności fizycznych. Nikt nikogo z niczego nie rozlicza. Jeżeli dołączą do nas osoby, które zaczynają swoją przygodę ze sportem, z dyscypliną, to sukcesem będzie każdy aktywny dzień.

Wystarczy krótki trening Cardio, który możemy wykonać w zaciszu domowym, czy półgodzinny spacer. Okazuje się, że wystarczy zacząć pić wodę, szlifując nawyk, by nagle „przejść dalej”, uaktywnić się i zacząć czuć się po prostu lepiej. 

Koniec wyzwania, ale nie koniec biegania

Zbliżał się trzysetny dzień biegowy, zaczęło pojawiać się sporo pomysłów na to, jak „zamknąć” wyzwanie. Finalnie stanęło na zorganizowaniu akcji nawołującej do tego, by wstać z przysłowiowej kanapy. Lotnisko w Aleksandrowicach w Bielsku- Białej okazało się idealnym miejscem do tego, by połączyć wszystkie założenia projektu.

Na asfaltowym kółku, którego dystans wynosi trzy kilometry, można jeździć na rowerze, na rolkach, można uprawiać nordic walking, można biegać lub przyjść pospacerować. Wraz z Radiem Bielsko zaczęliśmy zapraszać na ten dzień ludzi, właśnie do aktywności fizycznej. Finałowy dzień wyzwania to była petarda energii. Przebyte kilometry wspomagały akcję charytatywną dla Oli, która zbierała środki na operację korekty serca.

Wyznaczyłem sobie cel - minimum 20 okrążeń, co daje 60 km na trasie (dotychczasowy rekord dystansu wynosił 53 km). Najtrudniejszy bieg mentalnie, okazał się bardzo przyjemną aktywnością. Pomiędzy 6:00am a 9:00pm tylko kilka okrążeń zrobiłem w pojedynkę. Przez cały dzień, osoby towarzyszące budowały sznur wspólnych kilometrów.

Ok 9:15pm zakończyłem bieg. Zrobiłem 37 kółek przekraczając dystans 111 km. Dokładnie o tej porze, dojechał Lech - na szosie, który tak samo jak ja, mierzył się, nie tylko z najdłuższym swoim dotychczasowym dystansem 300km, ale zmienną pogodą, która nie pomagała tego dnia. To wydarzenie zostanie w naszych serduchach na zawsze. 

PRO300 PROJECTdiscipline

Jak już wspomniałem, “po cichu” założyłem przedreptać cały rok. Po 111km, ogromnym  „zmęczeniu” nóg, następnego dnia byłem już na trasie. To był też czas, w którym warto było zmienić nazwę wspólnie stworzonej przestrzeni i zaprojektować nowe logo. Skoro do tej pory, zrobiliśmy naprawdę dobrą robotę, wciągając w to innych, postanowiliśmy przyjąć nazwę wywodzącą się bezpośrednio z naszego działania.

PROJECT skracamy do PRO. 300. pozostaje bez zmian i pojawia się łącznik, jako serce tego, co udało się zbudować - PROJECTdiscipline. Skrócenie nazwy do PRO przyjęliśmy z prostego powodu. Przecież każdy z nas jest PRO. Każdy z nas ma tak wielkie pokłady energii i wewnętrznej siły, że w nieznanych dla siebie dziedzinach, mógłby odnieść spektakularny sukces.

Trzeba tylko wyznaczać sobie cele. Te najwyższe, prowadzą do wielkich sukcesów. Droga nie zawsze jest prosta, ale im wyżej mierzymy, tym więcej możemy osiągnąć. Nie zawsze dojdziemy do progu naszych możliwości, ale na pewno wysoko postawione cele pozwolą osiągnąć więcej.

Klub na Stravie ma już pięciuset aktywnych sportowców z całego świata. Są osoby, które w ramach PRO300 PROJECTdiscipline zamknęły swój sportowy rok z licznikiem 365/365 aktywnych dni. Są osoby, które liczą swoje aktywne dni, ale są i tacy, którzy tego nie robią. Idą i działają.

To normalne i nikt tego nie neguje. Każdy z nas, z każdym dniem buduje dla siebie lepsze jutro. Życie potrafi uciekać przez palce - zdecydowanie warto działać, by wycisnąć z życia możliwie najwięcej. Misją projektu jest promowanie zdrowego stylu życia poprzez dyscyplinę i efektywne wdrażanie dobrych nawyków - to staramy się udoskonalać we własnym życiu. Tym staramy się dzielić z innymi. 

PRO300 vs Iron Run 

Z pełną świadomością mogę w tym miejscu powiedzieć, że gdyby nie PRO300 i nasza społeczność, nie byłbym dziś w miejscu, w którym mogę zmierzyć się z tak trudnym wyzwaniem, jakim jest IRON RUN.

Oczywiście składowych jest wiele, o czym wspominałem kilka wersów wyżej, jednak sam projekt i tworzący go Ludzie dają tą SUPER MOC. Choć moje codzienne bieganie nie jest skupione na wynik, to i tutaj wydarzyło się coś, co jeszcze jakiś czas temu było tylko w strefie nieosiągalnych marzeń. 

Dla tych, którzy lubią cyferki, przedstawiam pokrótce jak to wygląda na dziś i co zostało zrobione przez ostatnie dwa lata. 
To już ponad 800 biegowych dni. Oczywiście bez dnia przerwy z minimum dystansu 10km/ day a w tych dniach, to ponad 11.100 km i przeszło 1.000.000 spalonych kcal. we wszystkich aktywnościach.

Złamałem 39 min. na 10 km i na pięć ostatnich startów w zawodach, stanąłem pięć razy na podium, zdobywając każde z miejsc przysłowiowego pudła. Miałem przyjemność spróbować się w Triathlonie, zaczynając od Zimowej Śnieżnej Pantery w Tychach a kończąc na supporcie biegowym jednego z najtrudniejszych triathlonów świata - Hardasuka. Wróciłem na trasę Silesia Marathon poprawiając wynik o prawie dwie godziny - 3:08:53 - to pierwsza setka na ponad 2150 zawodników.

Nie biegając po górach, zmierzyłem się z Małym Szlemem na Biegu Rzeźnika zdobywając 8. miejsce Open na ponad pół tysiąca startujących. Tyski półmaraton ukończony w pierwszej setce na ponad tysiąc startujących - wynik 1:30:42. Tutaj towarzyszyła mi córka Amelia, która siedziała wygodnie w wózku biegowym, wołając: “tato, tego gościa też bierzemy…”. (śmiech) 

Powyższe dlatego, że nazbierałem genialne wspomnienia, którymi miło jest się podzielić. Tak naprawdę nie chodzi o “pudła”, czy dobre wyniki, które oczywiście cieszą. Piękne w tym wszystkim jest to, że dopisuje zdrowie i jest energia, by tego wszystkiego doświadczać.
“A dziś… Dziś” Piwniczna i Iron Run.

To nie będzie łatwe zadanie, ale marzenia się nie spełniają - marzenia trzeba realizować. Jestem gotowy i zrobię wszystko co w mojej mocy, by odebrać koszulkę FINISHERA. Tym akcentem będę obchodzić swoje 40-te urodziny. 

PODZIĘKOWANIA

Dziękuję każdemu, kto przyczynił się do rozwoju projektu. Każdemu, kto tak samo jak Wy, przekazuje dalej, niesie w świat i pozwala w dalszym ciągu rozwijać projekt. Dziękuję, że mogę się tym z Wami podzielić - to dla mnie ogromna radość i zaszczyt.

Dziękuję, że działacie, bo dzięki Wam, ja nie tracę motywacji do tego, by lecieć dalej, przed siebie a każdy dla każdego jest inspiracją i motorem do ruszenia się z “miejsca”. Tobie drogi czytelniku dziękuję szczególnie, bo poświęciłeś swój cenny czas i dotarłeś w to miejsce.

Mam teraz do Ciebie ogromną prośbę: dołącz do nas na Stravie, dołącz na Facebook’u i przekaż proszę ten wpis bliskiej Ci osobie. Zbudujmy wspólnie grupę najbardziej pozytywnych, pełnych energii sportowców. Już tacy jesteśmy. Czas by się połączyć i spróbować zrobić coś więcej. Nie tylko dla siebie. Dziękuję. 

Sportowym akcentem pozdrawiam i życzę najlepszej energii. I pamiętaj, każdy aktywny dzień, buduje lepsze jutro.  Autor tekstu, tata dwójki wspaniałych dzieci, zapalony biegowy amator, pasjonat fotografii, współtwórca „nowego” w Fundacji Imperium Sportu, współtwórca PRO300_PROJECTdiscipline. (Rafał Gilarski)

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce