Sabina Bartecka - Ambasadorka Festiwalu Biegów, dziennikarka, pogromczyni Diablaka! „Triathlon zmienił całe moje życie”

 

Sabina Bartecka - Ambasadorka Festiwalu Biegów, dziennikarka, pogromczyni Diablaka! „Triathlon zmienił całe moje życie”


Opublikowane w pt., 05/07/2019 - 08:22

Wygrywając najtrudniejszy z rozgrywanych w całości w Polsce triathlonów Diablak Extreme Triathlon Sabina Bartecka zadziwiła wszystkich. Już sam fakt dotarcia do mety zasługuje na uznanie. Ona jednak została pierwszą Polką w historii, której udało się ukończyć te zawody i drugą kobietą w ogóle. Dotychczasowy rekord trasy poprawiła o ponad godzinę!

Nasza Ambasadorka Sabina Bartecka pierwszą w historii Polką na mecie Diablak Extreme Triathlon! Z REKORDEM TRASY!

Mieszkająca w Żorach ambasadorka Festiwalu Biegów na pomysł zmierzenia się z tym wyzwaniem wpadła… przy grillu. Dzisiaj opowiedziała nam o swoich przygotowaniach, walce i dalszych planach.

Kiedy pojawił się plan, że poskromić Diablaka? Jak w ogóle wpada się na takie pomysły?

Sabina Bartecka: -O zawodach myślałam już w ubiegłym roku, wtedy jednak szaleństwem wydawał mi się start w najtrudniejszym Ironmanie górskim bez doświadczenia na pełnym dystansie. Postanowiłam więc najpierw sprawdzić się na dystansie Ironmana. Wystartowałam w IM Hamburg w lipcu 2018 roku. Poszło mi dobrze, zajęłam ósme miejsce w kategorii, jadąc na zwykłym rowerze szosowym.

Decyzja o Diablaku zapadła na... grillu ze znajomymi, kiedy świętowaliśmy udany start w Hamburgu. Mój kuzyn Grzegorz Pysz zrobił Diablaka w 2018 roku i, znając mnie, stwierdził, że na pewno dam radę a on może być moim supportem. Na Diablaku, ze względu na duże zmęczenie i przewyższenia, suport na części biegowej jest obowiązkowy. Kropka nad „i” została postawiona w sierpniu, kiedy okazało się, że po raz drugi wygrałam cykl Silesiaman Triathlon a nagrodą były bezpłatne starty we wszystkich zawodach organizowanych przez Silesiaman, w tym m.in. w Diablaku.

Na usta aż ciśnie się pytanie: po co?! Bo żadna Polka tego nie dokonała? Bo to ogromne wyzwanie?

Przede wszystkim dlatego! Bardzo chciałam być pierwszą kobietą, która tego dokona a ponieważ Francuzka pokrzyżowała mi plany w 2018 roku, zostało jeszcze do zgarnięcia bycie pierwszą Polką. Taka motywacja bardzo mobilizowała w czasie treningów, ale przed samymi zawodami odejmowała sił. Tydzień przed startem był dla mnie bardzo trudny. Ogromny stres, pytania: Po co to robię? Dlaczego jestem taka nienormalna? W mojej głowie panował totalny chaos. Do tego doszły egzaminy córki do liceum plastycznego, dodatkowe obowiązki zawodowe i TA POGODA! Prognozy przewidywały 34 stopnie Celsjusza!

Jak wyglądały przygotowania do startu? Czego bałaś się najbardziej?

Przygotowywałam się od listopada. W tym miesiącu zwykle zaczynam treningi pod starty w triathlonie. Plan przygotowywał mi kolega Marcin Zdziebło. Początkowo było to ok. 8 – 10 godzin tygodniowo i sporo siłowni a z kolejnym miesiącem treningów było coraz więcej. Jednak więcej niż 13 godzin w tygodniu nigdy nie zrobiłam. Największy akcent przypadał na weekendy. W sobotę były to 2-3 godziny roweru (lub pętla Diablaka), a w niedzielę bieg w górach lub długie wybiegania po 20 km. Największą robotę zrobiłam podczas naszego zgrupowania w marcu w Chorwacji. Tam każdego dnia jeździłam na rowerze po ok. 100 km i to po górach. W sumie w ciągu 8 dni przejechałam 836 km, w tym 2 x 160 km i 2 x 120 km (9 000 m przewyższeń, 35 godzin jazdy).

Jak wyglądał sam start?

Pływanie: totalna magia i właściwie relaks. Start o 4.00 tuż przed wschodem słońca, zero pralki, tylko ja i woda. Sama radość! Płynęłam bardzo spokojnie, bez spinki, bez większego wysiłku. Ten etap z pewnością był najłatwiejszy.

Fajna była też pierwsza pętla na rowerze, a kolejne górki: Salmopol, Zameczek, Kubalonka, Ochodzita pokonywałam właściwie z rozpędu. Na drugiej pętli, kiedy 90 km było już w nogach, a temperatura przekraczała 30 stopni Celsjusza, tej radości było już znacznie mniej i trzeba było uruchomić głowę, aby utrzymać dobre tempo. Nie wiem jakim cudem, ale obie pętle przejechałam w zbliżonym czasie po 3 godziny 40 minut.

Największą radość miałam jednak wtedy, kiedy wyprzedzałam pod górkę facetów, a oni patrzyli na mniej jak na jakąś kosmitkę i pytali co biorę? Jak to co? No żele. Zjadłam ich sporo, ale oprócz tego też bułki z serem, a nawet makaron i rosołek na rynku w Żywcu tuż przed samym biegiem.

Od jak dawna trenujesz?

Biegam od 2012 roku, a od 2015 roku uprawiam triathlon. Początkowo, ze względu na brak roweru szosowego, startowałam w triathlonach crossowych i w kameralnych zawodach. Dopiero później wraz z nabywaniem odpowiedniego sprzętu i doświadczenia zaczęło się prawdziwe ściganie. (czytaj dalej)


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce