Slalom gigant w orlenowskiej „dyszce” [ZDJĘCIA]

 

Slalom gigant w orlenowskiej „dyszce” [ZDJĘCIA]


Opublikowane w pon., 27/04/2015 - 11:56

Trochę w cieniu rywalizacji biegaczy na królewskim dystansie w ramach Orlen Warsaw Marathonu ścigali się też zawodnicy na 10 km. Najlepszy wśród panów był Kenijczyk Hillary Kimaiyo z czasem 28:45. Nam miłą niespodziankę sprawiła Dominika Napieraj, która wygrała rywalizację kobiet. Tuż za nią finiszowała Dominika Nowakowska.

Na stracie zlokalizowanym na błoniach Stadionu Narodowego stanęło ponad 12 tys. osób. Punktualnie o godz. 9.30 ta rzeka ludzi wylała się na ulice Warszawy. Od początku ton rywalizacji nadawali zawodnicy kenijscy i nie zmieniło się to aż do mety. Zwyciężył Hillary Kimaiyo, a jego rodacy nie tylko zajęli pozostałe stopnie podium, ale również zameldowali się na pozycji czwartej i piątej.

Najlepszy z Polaków Arkadiusz Gardzielewski był szósty z czasem 29:36.To wynik raptem 12 sekund gorszy od jego rekordu życiowego.

Wśród pań najlepsze okazały się Polki. Pierwsza na metę wbiegła Dominika Napieraj z czasem 32:34. Tylko dwie sekundy straciła Agnieszka Mierzejewska. Trzecia była Renata Plić. Tuż za podium finiszowała Dominika Nowakowska.

Podczas gdy najlepsi walczyli o zwycięstwo w zawodach, rzesze amatorów biegło mając zupełnie inne priorytety. Jedni cieszyli się samym faktem uczestnictwa w takim wydarzeniu, inni marzyli o tym, by po prostu pokonać trasę zawodów. Byli tez tacy co ścigali się z kolegą z pracy, lub próbowali pobić swój rekord życiowy.

Tym ostatnim trochę nie sprzyjała aura. Było wietrznie i czasami kropił deszcz. Sporym wyzwaniem dla biegaczy był podbieg na ul. Sanguszki. Dla wielu stanowił on weryfikację możliwości. Na zlokalizowanym 2 km dalej zbiegu z ul. Tamka nie dało się wszystkiego nadrobić.

Poza drobnymi niedogodnościami impreza została sprawnie zorganizowana. Dobrze działało biuro zawodów, było dużo przebieralni i depozytów. Estetyczne koszulki podobały się większością biegaczy, choć do medali niektórzy mieli zastrzeżenia. Na szczęście w ostatniej chwili organizator zreflektował się i umieścił na każdym kilometrze trasy oznaczenie o przebytej przez biegaczy odległości. W pierwotnej wersji miała być taka informacja jedynie na 5 km.

Niestety brakowało trochę luźnej atmosfery, która powinna panować na tego typu imprezie. Wiadomo, że względy bezpieczeństwa zobowiązywały organizatora do skrupulatnej kontroli, niewpuszczania na teren miasteczka zawodów osób niestartujących i innych czynności. Czasami jednak było tego za dużo.

Z drugiej strony brakowało tego, by organizatorzy wyegzekwowali od wszystkich biegaczy, by ustawili się na starcie w odpowiednim sektorze. Powszechna była sytuacja, ze słabi zawodnicy rozpoczynali bieg tuż za elitą. Do czego to doprowadzało? Przez niemal dwa kilometry zawodnicy marzący o poprawieniu rekordu życiowego musieli uprawiać prawdziwy slalom gigant obok maruderów. Niestety to jest przypadłość nie tylko Orlen Warsaw Marathonu. Czy wreszcie komuś uda się coś z tym zrobić?

Powiedzieli na mecie:

Dominika Napieraj (CITY TRAIL Team): Pogoda może nie była idealna, bo trochę padało i wiał wiatr. Aczkolwiek dużo gorzej znoszę upały, więc pod względem aury było w porządku. Dziś wszystko miałam pod kontrolą. Na początku prowadziła Kasia Kowalska, ale po 5. kilometrach udało się wyjść na prowadzenie. Nie oddałam go do mety. Goniła mnie jeszcze Agnieszka Mierzejewska, a reszta dziewczyn miała większą stratę do mnie. Hasło „Narodowe Święto Biegania” dobrze oddaje charakter tej imprezy.

Renata Pliś (MKL Maraton Świnoujście): – Jestem bardzo zadowolona ze swojego biegu, ustanowiłam rekord życiowy (33:07). Nie myślę o przejściu na biegi uliczne. To jest w zasadzie mój drugi taki start. Rok temu tu debiutowałam. Teraz też postanowiłam, w ramach przygotowań do sezonu, trochę się sprawdzić. Jest tu super klimat i atmosfera. Widać biegaczy z różnych miast. Praktycznie zaangażowana jest w to wydarzenie cała Polska.

Dominika Nowakowska (LKB im. Braci Petk Lębork): – Dzisiejszy start zaliczam do udanych. Do 8. kilometra czułam się doskonale i biegłam na rekord życiowy, nawet poniżej 33 minut. Teraz jeszcze jestem na innych prędkościach, bardziej półmaratońskich I teraz właśnie będzie czas treningów szybkościowych. Myślę, że w czasie sezonu wszystko będzie szło w dobrym kierunku. Chciałabym poprawić swoje wyniki na 5000 i na 10 000 metrów.

Marek Kowalski (ETIXX TEAM): – To jest najmocniejsza „dziesiątka” w Polsce. Tu rywalizacja jest bardzo mocna. Trzeba być dobrze przygotowanym, jeśli chce się myśleć o dobrym miejscu. W zeszłym roku było bardzo mocno, bo pierwsze dwa kilometry grupa trzydziestu osób biegła w tempie 2:50 min./km. Tym razem obsada była trochę słabsza. Nie było kilku znanych zawodników, nie było zawodników z Ukrainy. Kenijczycy więc poszli swoim wysokim tempem, ale zabrało się z nimi kilka osób. Stawka od początku się rozciągnęła.

Łukasz Oskierko (Trisfera.pl): – Niestety nie jestem zadowolony ze swojego biegu. Ciężko mi się biegło od początku. Nie wiem o co chodzi. Może forma ze mnie wyparowała? Mimo, że trenuję mocniej niż zwykle. Muszę zweryfikować swój trening. Od trzech miesięcy pracuję na pełen etat i może te obciążenia są już zbyt duże. Jest to bardzo mocny bieg nawet patrząc na papierze. W zeszłym roku 33. miejsce to był wynik poniżej 31 minut. Ten bieg wyznacza standardy w całej Polsce. Dziś wilgotność była spora, noga się ślizgała ale jak to mówią - nie ma silnego wiatru, tylko za słabe nogi (śmiech)

MGEL, RZ

fot. GR, mat. pras.

 

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce