Tak “włóczyliśmy" się z Wami w Gryfinie [ZDJĘCIA]

 

Tak “włóczyliśmy" się z Wami w Gryfinie [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 02/03/2014 - 19:53

To mój czwarty Włóczykij Trip Extreme. Jak zawsze zaskakuje mnie trudnością. Tym razem także się nie zawiodłem.

Włóczykij Trip Extreme to impreza organizowana w ramach Gryfińskiego Festiwalu Miejsc i Podróży “Włóczykij”. Sobotnia ósma edycja była według organizatorów rekordowa pod względem ilości startujących zawodników. Ponad 280 osób na dwóch trasach pieszych: 50 i 100 kilometrów. Obydwie trasy odbyły się formie scorelaufu.

Cechą odróżniającą Włóczykija od innych imprez z kalendarza Pucharu Polski w Pieszych Maratonach na Orientację jest to, że zawodnicy nie zaczynają trasy w bazie rajdu, lecz są wywożeni autobusami na punkt startu. Kolejną charakterystyczną rzeczą jest pit-stop. Punkt żywieniowy na trasie, który jest naprawdę żywieniowy. Tym razem jest to zupa pomidorowa i naleśniki. Na tym punkcie zawodnik ma możliwość odpoczynku maksymalnie przez godzinę - okres, który nie wlicza się w czas pokonania trasy.

Rozpoczęcie rywalizacji nastąpiło w Kołbaczu - miejscowości położonej na wschód od Puszczy Bukowej. Ten kompleks leśny jest dość wymagającym obszarem pod względem rzeźby - pofałdowana powierzchnia, głębokie jary oraz wysokie góry powodują, że bieg w tym terenie jest bardzo wyczerpujący. Organizatorzy - nie tylko tej imprezy na orientację - dobrze o tym wiedzą co wykorzystali przy budowie obydwu tras.

Po rozdaniu map zawodnicy mieli dosłownie kilka minut na opracowanie trasy, jednak nikt nie używał flamastrów do zapisania trasy. Punktów było za mało, a optymalna trasa nasuwała się sama na myśl.

Ja miałem okazję startować ze zdobywczynią Pucharu Maratonów na Orientację 2013 w kategorii kobiet TP50 - Sylwią Godlewską. W zeszłym roku wystartowała na dziesięciu maratonach. W tym jednak był to jej dopiero pierwszy. Start nastąpił o godzinie 17:10. Kolumna 250 osób ruszyła na PK15-PK11. Dwa proste punkty, a za nimi kolejny PK4.

Punkt numer siedem był pierwszym w puszczy. Znajdujemy go szybko, wyznaczamy trochę łatwiejszy nawigacyjnie przelot, a samo wejście realizujemy z dokładnościa do 3m. W zasięgu 100m widzimy dziesiątki latarek buszujących w lesie w poszukiwaniu tego punktu. Jednak ulatniamy się po cichu, żeby zyskać przewagę. Na kolejny punkt znowu wybieramy prosty przelot.

Wyznaczamy czas najścia na wysokość punktu i wchodzimy w las z drogi. W tym momencie zaczynają się nasze pierwsze problemy nawigacyjne. Przeszukujemy gęstwinę i sprawdzamy kilka jarów. Punktu nie ma. Wycofujemy się do głównej drogi. Już wiemy, że przeszlismy ok 200-300m za daleko. Kolejne minuty uciekają. Spotykamy kilkadziesiąt osób szukających punktu.

Mija pięćdziesiąta minuta w rejonie PK100. Trochę trzeźwiejemy z szału biegania po lesie i podejmujemy decyzję: namierzamy się od końca utwardzonej drogi. Miejsca, na które zwróciliśmy uwagę już prawie godzinę temu, lecz je ominęliśmy. Azymut 220 stopni i twardo idziemy przez krzaki i pagórki. 300m dalej - jest punkt. Strata czasu powoduje u nas lekkie zniechęcenie do dalszej częsci rajdu, jednak nie poddajemy się i napieramy dalej.

Kolejne punkty zaliczamy bez więszych problemów. Staramy się precyzjnie namierzać i trafiamy zawsze do celu. Czasami szukamy punktu kilka minut, lecz nie powoduje to już do końca trasy większych strat. Tracimy około dwóch kilometrów na przelocie PK5-PK33. Mimo pilnowania azymutu przez większość czasu odbijamy w złą ścieżkę i nadrabiamy kilometry. Trasa wyrzuca nas za bardzo na północ i znowu tracimy czas. Dwa ostatnie punkty zaliczamy z niezwykłą łatwością i wracamy najdłuższym przelotem tej trasy do bazy. Finiszujemy z czasem 12h17min i z 62 kilometrami na liczniku.

Na trasie TP50 umieszczono trzynaście punktów kontrolnych - rozłożone nierównomiernie powodowały powstanie kilku wielokilometrowych i prostych nawigacyjnie przelotów. Większość z PK wymagała dużej precyzji przy wchodzeniu, ze względu na dość dalekie położenie od miejsc charakterystycznych. Niektóre z opisów punktów np. “Eyjafjallajökull - krater” czy “Termopile” były zupełnie bezużyteczne. Nie wnosiły żadnej kluczowej informacji której by już mapa nie przedstawiła. Punkty były postawione precyzyjnie lecz będąc nawet dwadzieścia metrów od punktu można było go nie zuważyć.

Włóczykij - jak co roku - jest zawsze bardzo dobrze zorganizowany zarówno pod względem trasy jak i świadczeń dla zawodników, szczególnie, że jest to najtańsza impreza PmnO.

Zwycięzcy na trasie TP50:

1. Jędroszkowiak Michał 5h36min
1. Karolczak Piotr 5h36min
3. Gąsiorek Adam 7h36min

Zwycięzcy na trasie TP100:

1. Buchajewicz Andrzej 12h21min
1. Kędziora Robert 12h21min
1. Szaciłowski Piotr 12h21min

Strona rajdu:
http://www.wloczykij.com/

SS

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce