Wesołe Biegi Górskie wcale nie takie wesołe. „Ściana wisienką na torcie” [ZDJĘCIA]

 

Wesołe Biegi Górskie wcale nie takie wesołe. „Ściana wisienką na torcie” [ZDJĘCIA]


Opublikowane w sob., 28/02/2015 - 16:12

Nazwa rozgrywanego w Warszawie-Wesołej cyklu jest nieco przekorna, bo każdy kolejny podbieg przynosi tu na twarze biegaczy grymas zmęczenia. Bywa ciężej, niż w bliźniaczej Falenicy. Nie inaczej było i dzisiaj.

Zawody rozgrywane są na terenie Lasu Sobieskiego, wśród sosen i piaszczystych wydm. Zaledwie kilkanaście metrów dzieli trasę biegu od ruchliwego Traktu Brzeskiego, łączącego Warszawę z Terespolem. Jednak wysokie drzewa skutecznie wygłuszają hałas przejeżdżających samochodów.

Jedna pętla Wesołych Biegów Górskich liczy ok. 2 km. Uczestnicy mają do wyboru trzy dystanse: 2, 6 i 10 km. Największym zainteresowaniem biegaczy cieszy się najdłuższa trasa.

W sobotę na prowadzeniu najbardziej prestiżowego dystansu był niezmiennie Kamil Artyszczuk, który wciąż ma szansę na zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Tym większą, że tym razem zabrakło najlepszych zawodników cyklu, którzy oszczędzali siły na niedzielny półmaraton w Wiązownie lub Bieg Wilczym Tropem w Warszawie.

– Warunki były dobre, chociaż dwa tygodnie temu biegło się tu lepiej. Niestety zabrakło najlepszych zawodników i musiałem biec cały czas sam. Stąd też gorszy czas (38:51). Gdybym miał z kim rywalizować, mobilizacja byłaby większa. Ale jestem zadowolony. Tempo wyszło mi 3:40 min/km, był to więc dobry trening – powiedział Kamil Artyszczuk, który chce wystartować wkrótce w jubileuszowym PZU Półmaratonie Warszawskiem oraz ORLEN Warsaw Marathonie.

Wśród kobiet najlepsza na dystansie 10 km okazała się Iwona Rek z grupy Ortoreh Team, dla której był to drugi start w cyklu. Wcześniej zwyciężyła w imprezie otwierającej Grand Prix, w połowie stycznia. W klasyfikacji generalnej brane pod uwagę brane są tu trzy najlepsze czasy.

– Wydawało by się, że w porównaniu z Falenicą jest tu łatwiej, bo na jednym okrążeniu są tylko trzy podbiegi. Jednak moim zdaniem te podbiegi są trudniejsze, zwłaszcza jeden daje się we znaki. Dodatkowo zbiegi nie dają szans na powiększanie przewagi. Tu jest więcej płaskich fragmentów i jedna ściana, która jest taką wisienką na torcie. Naprawdę można tu popracować nad siłą biegową. Jeśli ktoś chce się przygotować do biegów górskich, to start tutaj na pewno się przyda – wskazywała na mecie zwyciężczyni, wyraźnie zadowolona że nawet mieszkając w Warszawie, można regularnie startować tu w biegach o górskich charakterze.

– Warto poćwiczyć w okolicy zanim ruszy się w prawdziwe góry. Ja planuję pobiec Rzeźniczka w tym roku i myślę, że start w Wesołej na pewno mi się przyda – podsumowała Iwona Rek.

Kameralna atmosfera, ciekawa trasa i niska opłata startowa to jedne z atutów imprezy.

– Od początku startowała tu ponad setka osób. Łącznie w naszej imprezie wystartowało już 350 osób. Widać, że cały czas ta grupa rośnie. Dodatkowo w pierwszych startach na orientację było 30 osób. Teraz mamy ponad 100. Jest to znaczący wzrost, zwłaszcza że jest tu masa dzieci które się dopiero uczą tego sportu. Oczywiście są też bardziej doświadczeni zawodnicy, którzy traktują te starty to jak trening – opowiadał nam Igor Błachut z Team 360, organizator imprezy.

Zagadnięty o przyszłość imprezy, która wyrosła z biegów górskich w Otwocku, odpowiedział: – Co z tego wyniknie, jeszcze nie wiem. Może zrobimy edycję letnią? Czas pokaże.

Finał cyklu zaplanowany jest na 7 marca.

RZ

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce