Wolni ludzie pobiegli na Polu Mokotowskim [ZDJĘCIA]

 

Wolni ludzie pobiegli na Polu Mokotowskim [ZDJĘCIA]


Opublikowane w śr., 04/06/2014 - 13:27

W środowy poranek w Warszawie tłum biegaczy pod wodzą Roberta Korzeniowskiego wyraził swoją radość z wolnej i demokratycznej Polski. Okazją była oczywiście 25. rocznica pierwszych wolnych wyborów do polskiego parlamentu po zakończeniu II wojny światowej. Wśród uczestników biegu spotkaliśmy dziennikarzy, byłych sportowców oraz polityków, z Premierem Donaldem Tuskiem na czele.

Biegnie premier

Po godzinie 5:00 rano, gdy komunikacja miejska wiozła pierwszych zaspanych jeszcze mieszkańców Warszawy do pracy, nie czuć było żadnej podniosłej atmosfery. Nic nie mówiło o tym, że to właśnie ćwierć wieku temu obywatele Polski po raz pierwszy mieli szansę wybrać swoich przedstawicieli do Sejmu (161 z 460 mandatów przypadło kandydatom Solidarności) i Senatu (99 mandatów dla Solidarności). Zapowiadał się zwykły dzień.

Wszystko zmieniło się, gdy dotarliśmy na teren Parku Pole Mokotowskie. Kilka minut przed godziną 6:00 kłębił się tam tłum biegaczy. Za specjalną taśmą stali operatorzy kamer, kawałek dalej czekały wozy transmisyjne. Nie był obraz zwykłej imprezy biegowej. W gotowości i skupieniu czekano na przybycie Premiera Donalda Tuska.

Trasa jak polska historia

Organizator imprezy, a raczej spotkania i wspólnego treningu biegowego, trzykrotny mistrz olimpijski Robert Korzeniowski, na początek objaśnił trasę patriotycznego biegu. Podzielił też uczestników na dwie grupy, które miały utworzyć biało-czerwoną flagę. Ten podział utrzymał się tylko przez kilkanaście metrów, gdyż grupa szybko się rozciągała.

Uczestnicy mieli do pokonania 25 km, czyli 12 i pół okrążenia wokół stawu. Jedna pętla liczyła 2 km. Co pewien czas ktoś dołączał się do biegu, a ktoś innych odpoczywał. Bieg umilał sam organizator, który ochoczo opowiadał o swojej karierze, a każdy kilometr zestawiał z historyczną datą - 15 kilometr trasy oznaczał 15 lat po Wyborach z 1989 roku, czyli 2004 rok i wstąpienie naszego kraju w struktury Unii Europejskiej. 

Wolność, czyli możliwości

Wśród uczestników pojawiły się znane osoby, w tym była olimpijka, a obecnie posłanka Jagna Marczułajtis, czy dziennikarze i maratończycy Maciej Kurzajewski i Tomasz Lis. Był też znany hokeista Mariusz Czerkawski. – Zamierzam przebiec 2 km. Może będzie to więcej. Jestem propagatorem sportu i aktywnego trybu życia ale nabiegałem się w życiu tyle, że biegi najmniej sprawiają mi przyjemności. Zwłaszcza jeśli biega się po asfalcie. Moje stawy nie są do tego przyzwyczajone. Wole łyżwy i spacerowanie 8-10 km po polu golfowym – powiedział nam były zawodnik zawodnik ligi NHL.

Podczas tej niezwykłej okazji nie brakowało refleksji z okazji 25-lecia wyborów. Wolność jaką uzyskaliśmy to także była szansa nie tylko dla biznesu czy nauki ale także dla sportu.

– Gdyby nie wolność, absolutnie wszystko mogło wyglądać inaczej. Oczywiście nigdy się tego nie dowiemy. Mi udało się wyjechać w 1991 roku do Sztokholmu, żeby grać w lidze Szwedzkiej. Oczywiście to były całodzienne wizy, pozwolenia i procedury podpisywane przez Okręgowy Związek Hokeja i mój klub GKS Tychy. Panowie najpierw się zastawiali czy się zgodzić, czy puścić tego młodego tego hokeistę. Były ośmioosobowe delegacje. To nie było łatwe, ale chociaż było możliwe – opowiadał Czerkawski.

– Kiedyś w ogóle nie można było wyjechać. Ograniczeniem był wiek - 28 lub 30 lat. Wyjazd był więc dla mnie ogromną szansą. Wcześniej wiele utalentowanych osób w różnych sportach, nie tylko w hokeju, nie miało takich możliwości. Musieli uciekać, później nie mogli reprezentować kraju. Ktoś został w Niemczech czy we Francji po zawodach. Były to „niesamowite” czasy. Dla dzisiejszego nastolatka słuchać o czymś takim, co się działo na granicach, przy wyjazdach na zgrupowania lub o dietach, to jak słuchać o historiach sprzed stu lat – ciągnął były gracz Boston Bruins, NY Islanders i Montreal Canadiens.

Obama niestety nie dotarł...

Wróćmy jednak na Pola Mokotowskie. Tłum biegaczy topniał powoli. Najliczniejsza grupa towaryszyla Robertowi Korzeniowskiemu na samym początku. Później trzeba było jechać do pracy. Im było bliżej godziny 8:00, tym frekwencja spadała. Po 11. kilometrze z trasy zszedł Premier Donald Tusk, którego też wzywały obowiązki. Żartowano, że może pojawi się prezydent USA Barack Obama, który jest w Warszawie. Niestety (sam prezydent USA oczywiscie biega, także w zaciszu... Białego Domu).

Nad głowami uczestników (jak i nad całą Warszawą) prawie cały czas krążył helikopter. Jak mówił Robert Korzeniowskiego, podczas biegu można było się poczuć jak na Igrzyskach Olimpijskich.

„Kryzys biegacza jak kryzys Rzeczpospolitej”

Pierwszy ten niecodzienny trening, w czasie 1:39:18, ukończył Krzysztof Siepioła. – Zakładałem tempo 3:50 i mniej więcej tak mi wyszło. W niedzielę uczestniczyłem w Maratonie Wolności, gdzie byłem 5., więc tu też postanowiłem uczestniczyć w Biegu Wolności. Niestety w Chorzowie pojawiły się problemy ze ścięgnem Achillesa, przez co miałem tu mały kryzys. Zresztą przez te 25 lat my też je mieliśmy. Jeśli chodzi o czasy przemian to ja miałem wtedy 13 lat i źle nie miałem, bo rodzice o mnie dbali. Wiem jednak, że było ciężko. Trzeba było stać w kolejkach po wszystko. Teraz na szczęście jest lepiej – powiedział nam na mecie warszawski biegacz.

Wśród pań jako pierwsza linię mety przekroczyła Karolina Ubysz. Trasę pokonała w 2 godziny. – Jeśli wezmę pod uwagę, że był to trening, to jestem zadowolona z tempa. Gdyby to były zawody, to już niekoniecznie – opowiadała na mecie.

„Mogłabym biegać i przez 25 lat”

– Pomysł na udział w imprezie podsunęła mi mama, która przeczytała o niej w gazecie. Powiedziała, że to dobry pomysł na poranny trening, a dodatkowo sprawa jest słuszna. Jest tu super atmosfera i świetni ludzie. Zrobiłam sobie zdjęcie z panem Premierem, więc opłacało się wstać o 4:00 rano. Ja w ogóle lubię rano trenować. Dla mnie to jest doskonała pora, jest cicho i spokojnie. Przygotowuję się też do triathlonu, więc na 7 rano chodzę na basen. W PRL byłam dzieckiem i moja świadomość była dosyć ograniczona. Jednak biorąc pod uwagę to co przez ten czas zrobiliśmy i do czego doszliśmy, to mogłabym codziennie biegać po 25 km – powiedziała nam uśmiechnięta biegaczka z Nowej Iwicznej.

"Dystans nieważny"

Biegi historyczne zyskują na popularności w naszym kraju. Czy jest więc szansa, że Biegi Wolności dołączą do Biegów Konstytucji 3 Maja czy Biegów Powstania Warszawskiego?

– Nie uważam, że powinniśmy teraz organizować Biegi Wolności 4 czerwca. Jeżeli ludzie czują się na tyle wolni, to niech się spotykają i niech biegają sami z sobą. Dzisiejsza formuła nie zakładała na jakim dystansie kto ma ile pobiec. Tylka ja mówiłem, że pobiegnę 25 km a jeśli ktoś chce się dołączyć to świetnie. Każdy w swoim mieście i miasteczku może przebiec i przespacerować 25 km lub 2,5 km. Dystnas nie jest ważny. Myślę, że za taką formułą - wolnościową i obywatelską - powinniśmy podążać. Nie formalizujmy tego póki co – ocenił na koniec Robert Korzeniowski.

Wszyscy uczestnicy biegu otrzymali na mecie koszulki z napisem „Wolność.” Warto jednak pamiętać, że nie jest ona dana raz na zawsze...

RZ

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce