Wróżka szybsza od Marcina Świerca. "Ulica jest dla mnie bardzo ważna!" Kamil Leśniak ściga się nie tylko w górach
Opublikowane w czw., 04/04/2019 - 07:23
Kamil Leśniak z Salco Garmin Teamu, medalista mistrzostw Polski i reprezentant kraju w biegach górskich, tym razem zrobił prawdziwą furorę na ulicy. Z dwóch powodów. Torunianin, studiujący i mieszkający od kilku lat w Poznaniu, pobiegł w 14. PZU Półmaratonie Warszawskim w stroju… wróżki, a mimo to uzyskał znakomity wynik finiszując na 21 miejscu (8 wśród Polaków) i wynikiem 1:10:57 bijąc o blisko 2 minuty swój rekord życiowy. Pokonał w ten sposób korespondencyjnie mistrza górskiego ultra Marcina Świerca, który przed rokiem na identycznej trasie uzyskał czas 1:11:51 i był 41.
O włos od asfaltowej "życiówki". Marcin Świerc 11:51 w Półmaratonie Warszawskim
– To dlatego, że Marcin nie trenuje do biegów ulicznych i ubiegłoroczny start w stolicy był dla niego incydentem. To że akurat Półmaraton Warszawski pobiegłem od niego szybciej nie oznacza wcale, że jestem od niego lepszym zawodnikiem – zastrzega od razu Kamil Leśniak, który wzbrania się takich porównań. – Ja się czuje zawodnikiem trochę niedowartościowanym na ulicy i tej zimy przygotowuję się pod asfaltowy maraton. Orlen Warsaw Marathon 14 kwietnia jest jednym z moich dwóch startów docelowych tej wiosny – dodaje i przypomina, że podobny model przygotowań i startów wybrał już rok temu.
– Startowałem w biegach płaskich, a potem płynnie wszedłem w góry. Biegłem półmaratony w Wiązownie, gdzie ustanowiłem rekord życiowy 1:12:47 i w Poznaniu (1:12:49 - red.). Po drodze miała być jeszcze „dycha”. W jej miejsce jednak wystartowałem w, nieplanowanym wcześniej, Zimowym Ultramaratonie Karkonoskim (Leśniak zajął 2 miejsce - red.) i to trochę zaburzyło uliczne plany.
ZUK - dwa pogodowe światy. Rajca i Solińska ponownie najlepsi! Przyjadą do Krynicy
Start w Karpaczu „zamulił” mnie na tyle, że nie było już postępu w szybkości, więc zaraz wszedłem w góry. W tym roku chcę zrobić krok dalej. Wiosennym celem na ulicy jest bardzo mocny maraton. Wynik w Półmaratonie Warszawskim to tylko etap na tej drodze, pośredni efekt treningu do Orlen Warsaw Marathonu. Tak samo zresztą jak „życiówka” na 10 kilometrów, którą w połowie marca pobiłem we Wrocławiu. Mimo wietrznej trasy przebiegłem Dziesiątkę WROACTIV czasie 32:45. Też z treningu maratońskiego. Oba wyniki pokazują, że jestem w wysokiej formie, choć i tak uważam, że w obu przypadkach mogłem więcej: we Wrocławiu przeszkodziła pogoda, a w Warszawie to nie był mój dzień.
– Ależ myślę, że wręcz przeciwnie! W stolicy zdecydowanie był Twój dzień, przyćmiłeś nawet tę dwudziestkę biegaczy, która finiszowała przed Tobą. Przyćmiłeś… strojem! Pobiegłeś w przebraniu wróżki!
"Jestem biegową wróżką. Wróżę dobre wyniki!" Przebierańcy w stolicy... i w Krynicy
– Miałem na myśli aspekty sportowe, ale rzeczywiście, strój zrobił robotę! (śmiech) Trochę się chciałem powygłupiać, bo zawsze podchodzę do biegania na wesoło, a przebranie wzięło się z charytatywnego projektu #BiegamDobrze organizatora półmaratonu. Założyłem zbiórkę na rzecz Fundacji Krzewienia Kultury Fizycznej Non Iron i obiecałem, że w zamian za wpłaty pobiegnę w przebraniu. Kilka razy już tak kiedyś zrobiłem. Darczyńcy proponowali strój, spośród ich sugestii wybrałem kostium wróżki. Łatwo było go zrobić, a nie przeszkadzał mi w szybkim biegu na wynik: był wygodny i przewiewny, nie tak jak strój owcy, w którym się już pojawiałem, a w którym bym się solidnie spocił (śmiech).
– W przebraniu, zwłaszcza w tym półmaratonie, biegło wielu uczestników, ale oni poruszali się raczej spokojnym tempem i w dalszej części stawki. Na Ciebie w stroju wróżki na starcie wśród elity, współzawodnicy musieli patrzeć jak na kosmitę!
– Nie startowałem z elitą, tylko tuż za nią. Ale rzeczywiście, ludzie na starcie chyba nie traktowali mojego biegu poważnie, myśleli, że skoro się przebrałem to biegnę sobie na ukończenie. Mówiłem im, że lecę mocno, ale nie bardzo mi wierzyli. Tymczasem… udało się osiągnąć cel, bo 1:11 połamałem (uśmiech).