„Wychodziłem biegać i układałem sobie wszystko w głowie” – bieganiem w alkoholizm

 

„Wychodziłem biegać i układałem sobie wszystko w głowie” – bieganiem w alkoholizm


Opublikowane w wt., 05/11/2019 - 09:58

Kiedyś pozwolił się pokonać nałogowi. Teraz to on wygrywa. Dzięki pomocy bliskich, swojej silnej woli… i bieganiu. Robert Gredke nie wstydzi się mówić o swojej walce i przemianie: - Od jakiegoś czasu zaczynam tworzyć wszystko od nowa. Kiedy spada się na dno, to droga na szczyt nie jest taka prosta. W tym wszystkim jest ze mną Magda, z jej pomocą jest dużo łatwiej. Już niedługo będą 4 lata biegania i życia w trzeźwości.

Co takiego się stało, że postanowiłeś zmienić swoje życie?

Robert Gredke. - Musiałem coś zrobić ze swoim życiem. Miałem wybór pić i tracić coraz więcej lub chwycić wyciągniętą dłoń i zacząć od nowa. Musiałem znaleźć jakiś sposób na siebie. Magia daty 29.02.2016 zadziałała.

Dlaczego postawiłeś akurat na bieganie?

Myślałem że to będzie najprostsze. Początki nie były łatwe. Kilka kilogramów więcej, walka z drugim ja. Ale bieganie jakość dawało radę i coraz bardziej wciągało. Działało to perfekcyjnie. No i mobilizacja drugiej osoby. Trzeba kogoś takiego mieć przy sobie. Wierzę że bieganie czy też inny sport jest bardzo pomocny w takiej walce, mnie to bardzo wciągnęło. Widoczne efekty, czyli spadek wagi i lepsze samopoczucie dawały wiarę, że to dobra droga. Stawianie sobie wyzwań i celów sprawiało, że nie myślałem o piciu. Problemy rozwiązywałem podczas dłuższych wybiegań. To mnie uspokajało.

Od biegania „terapeutycznego” przeszedłeś do treningów i startów?

Po sześciu miesiącach pierwszy oficjalny bieg na 10 km. Było ciężko, ale radość po przekroczeniu mety była nieoceniona. A potem już tylko bieganie. Nowe wyzwania: Korona półmaratonów w 2017 roku, po drodze inne biegi, 5 km, 10km , półmaratony. Tak mnie to zakręciło, że nie myślałem o alkoholu.

Teraz biegasz, żeby nie pić czy bieganie stało się celem samo w sobie?

Przede mną nowe wyzwania: biegi crossowe i górskie, coraz dłuższe dystanse. Wierzę, że rok 2020 będzie stał pod znakiem gór, bo to była miłość od pierwszego spojrzenia na nie. Trwanie w trzeźwości pozwala mi realizować marzenia. Może straciłem szmat czasu, ale nauczyłem się szanować to co mam, do czego doszedłem. Człowiek inaczej myśli.

I to bieganie faktycznie pomaga w niepiciu? W jaki sposób?

Buduje w człowieku inne wartości. Wciąga i chce się robić coś innego. Nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Kiedy minęło trochę czasu inaczej też patrzę na wszystko. Przypominam sobie podejmowane próby niepicia. Wizyty u psychologa, po których wychodziłem i pierwsze kroki kierowałem do sklepu po setkę. Z bieganiem tak nie było. Choć były chwile zwątpienia, to jednak coś mówiło mi zawsze: „Nie, nie możesz tego stracić. Już tyle osiągnąłeś, możesz więcej. Dasz radę”. I dawałem. Wychodziłem biegać. Układałem sobie wszystko w głowie, stawałem się spokojniejszy. To działało i działa nadal. Więc coś musi w tym być.

Jak bliscy reagowali na Twoją przemianę?

Bardzo mało osób wierzyło, że się uda. Wśród najbliższych też byli tacy. Były różne plotki: na pewno jak nie pije to coś bierze, gość ma coś z głową. Koledzy od kieliszka mówili: „I tak do nas wrócisz.” Na mnie to działało odwrotnie niż oczekiwali. Wzmacniało, mobilizowało i dodawało sił. Odpowiadałem: „Ja wam jeszcze pokażę!”. Czas robi swoje. Zostali prawdziwi koledzy, narodziły się nowe znajomości. Poznałem ludzi takich jak ja, którzy przez sport rzucili alkohol. Wspólnie sobie kibicujemy. Wśród wielu niedowiarków zyskałem ich szacunek. A ja dalej idę swoją drogą. Alkoholikiem jest się całe życie. Trzeba uważać, mieć cel i mnóstwo marzeń do realizacji.

Kibicujemy w tej walce i trzymamy kciuki za realizację marzeń. Dziękujemy za rozmowę.

KM


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce