Z Częstochowy do Łodzi. Stef biegnie 140 kilometrów dla Leo

 

Z Częstochowy do Łodzi. Stef biegnie 140 kilometrów dla Leo


Opublikowane w czw., 21/08/2014 - 08:47

Stef Schuermans to Belg zamieszkały w Polsce, ultrabiegacz, wspinacz i poszukiwacz przygód. W najbliższy weekend podejmuje jedno z większych biegowych wyzwań swojego życia. I robi to w dobrym celu. Zbiera środki na leczenie małego Leo Hueckel-Śliwińskiego, cierpiącego na rzadkie genetyczne zaburzenie snu, zwane klątwą Ondyny.

W tej chorobie mózg przestaje zawiadywać oddychaniem w momencie zaśnięcia. Leo potrzebuje więc do życia bardzo kosztownej aparatury i całodobowej opieki, którą obarczeni są jego rodzice. W przyszłości być może będzie możliwa operacja radykalnie poprawiająca jego stan zdrowia, jednak wymagać to będzie ogromnych nakładów finansowych.

Stef uzależnił swój dystans do przebiegnięcia od sumy zebranych środków. Uzbierane dotychczas 4700 zł przełożyło się na 140 km. Aktualnie nie możemy już wydłużyć mu dystansu, ale wciąż możemy wspomóc Leo, wpłacając datki na konto:

Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym "Słoneczko"
Stawnica 33, 77-400 Złotów
Nr rachunku: 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010
Cel: Darowizna na rzecz Leo Hueckel-Śliwińskiego 36/H

W piątek 22 sierpnia wieczorem Stef wyrusza z Częstochowy. Po kilku godzinach dołączy do niego wóz techniczny. Przyjedzie w nim „zając” - p. Kamil, który będzie go wspierał na niektórych odcinkach biegu, a później zrelacjonuje wyprawę dla naszego portalu. Przybycie Stefa na metę w Łodzi jest spodziewane w sobotę 23 sierpnia w godzinach późnowieczornych. Trzymajmy kciuki za Stefa i pomóżmy małemu Leo!

Na kilkanadziesiąt godzin przed rozpoczęciem biegu rozmawialiśmy ze Stefem Schuermansem.

FestiwalBiegow.pl: Skąd pomysł na bieg?

Stef: Przebiegłem kilka ultrabiegów w Polsce (BUT, Zamieć, Harpagan TP50, Kierat) i cieszyłem się każdym kilometrem. Mieszkam w Polsce już ponad 2 lata, wcześniej w Belgii udzielałem się społecznie, a teraz chciałbym coś zrobić dla społeczności, w której żyję. Chcę to tak zrobić, by samemu się dobrze bawić i jednocześnie zaangażować innych ludzi. Zostawiając w ich rękach decyzję, jak daleko mam pobiec - zależnie od zebranej sumy - , daję im poczucie udziału w przedsięwzięciu, że dają mi kopa i jednocześnie robią coś dla Leosia.

W działalności dobroczynnej celem jest również zbudowanie więzi ze społecznością, w której się żyje. Wielu ludzi zyskało możliwość, by wesprzeć Leo, a jednocześnie dla mnie stało się to okazją, by o nim szerzej opowiedzieć. To było od początku głównym celem.

Jak się czujesz przed rozpoczęciem wyzwania?

Nabuzowany! Tyle ludzi pokazało, że im zależy. Chciałbym spełnić to, co im obiecałem. Chociaż szczerze mówiąc, dwa dni przed moim wyzwaniem mam pełne gacie. Dotąd moim najdłuższym biegiem był Kierat, gdzie zrobiłem 113 km. Teraz będzie 27 km dalej...

Podołasz?

Muszę. Tyle ludzi mi zaufało. Jak nie dam rady, będę musiał wszystko powtórzyć za 6 tygodni. Porażka nie wchodzi w grę. Dałem ludziom okazję, by mi dali kopa do działania, a oni... właśnie to zrobili...

Co będzie dalej?

W 2015 roku mam nadzieję zakwalifikować się do wielodniowych biegów górskich w Walii - Dragon Back Race, i we Włoszech - Tor des Geants). Chcę również osiągnąć dobry wynik w zimowym 24-godzinnym beskidzkim ultramaratonie Zamieć (przynajmniej 100 km) i zrobić jeszcze coś dla Leo, ale o tym dopiero pomyślę...

Trzymamy kciuki!

Strona akcji "Run for Leo" (po angielsku)

red.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce