Daniel Lewczuk wydaje książkę. „O życiu, o kryzysach, o Marcinie. Po trosze o wszystkim”

 

Daniel Lewczuk wydaje książkę. „O życiu, o kryzysach, o Marcinie. Po trosze o wszystkim”


Opublikowane w pon., 16/02/2015 - 16:30
W Waszym zespole to Ty byłeś najbliższym przyjacielem Marcina. Andrzej i Marek znali się i przyjaźnili się ze sobą już wcześniej. Jak sobie poradziłeś z tą sytuacją?
 
Szczerze mówiąc wcale sobie nie poradziłem i nadal radzę sobie średnio. To była głęboka tragedia. Najtrudniej mi zaakceptować fakt, że Marcin taką decyzję podjął. Na tysiąc sposobów próbowałem sobie wyobrazić ten tragiczny dzień, zrozumieć. Moja żona jest psychologiem. Wiele godzin z nią dyskutowałem. Prosiłem, żeby mi wytłumaczyła, dlaczego, jak to możliwe. Znaliśmy się 25 lat. Razem podróżowaliśmy, graliśmy w koszykówkę w liceum, byłem świadkiem na jego ślubie. To była długa relacja.

Przed tym projektem miałeś najsłabsze doświadczenie biegowe. Jak Cię zmieniło pokonanie 4 pustyń?

To było dla mnie monumentalne osiągnięcie. Faktycznie byłem najmniej doświadczony biegowo i pewnie też najmniej wiarygodny jako ktoś, kto potencjalnie jest w stanie to zrobić. Slogan, że „wszystko jest możliwe” przestał być dla mnie teorią. Stał się rzeczywistością. No może nie wszystko, ale wiele rzeczy staje się możliwe jeśli w realizację naszych zamierzeń włożymy serce i będziemy się przygotowywać do ich realizacji. Trzeba mieć jasny cel i wewnętrzną determinację. Wierzę, że to czego dokonałem na pustyniach, pomoże mi w życiu. Stałem się odważniejszy.

Kiedyś, jakiś dziennikarz zadał mi pytanie, jakim słowem opisałbym swój stan. Tym słowem jest „wdzięczność”. Jestem wdzięczny za to, czego się dowiedziałem o sobie, czego doświadczyłem i jak wspaniałych ludzi poznałem, jakiej głębokiej przyjaźni doświadczyłem.

A czego się o sobie dowiedziałeś?

Gdzieś przeczytałem, że jeśli nasze marzenia Nas nie przerażają, to nie są wystarczająco duże. Na początku musiałem pokonać własne zwątpienie, że ja w ogóle jestem w stanie to zrobić. Najpierw trzeba przezwyciężyć swój własny lęk. Także lęk przed opiniami innych typu: „tobie się na pewno nie uda, bo jesteś za mało doświadczony, za gruby i za mało trenowałeś”. Tak naprawdę najbardziej blokuje lęk przed porażką. Jestem przekonany, że realizacja celu wymaga zrobienia pierwszego kroku np. zapisania się na bieg. Wielu ludzi mówi, że chciałoby coś tam zrobić, ale de facto nigdy nie stają na linii startu.

Was motywował dodatkowo cel charytatywny?

To prawda. Podjęliśmy się ultra trudnego wyzwania z własnego wyboru, by zwrócić uwagę na tych, którzy mierzą się z wyzwaniami wbrew swojej woli np. z chorobami

Czy teraz, gdy książka jest na ukończeniu, a pustynie już za Wami, wrócisz do odpoczynku i porządkowania zaległości?

Teraz jest czas na wyprostowanie spraw biznesowych i osobistych. Projekt był ogromnym wyzwaniem finansowym. Sportowo na pewno mamy kilka planów, ale najpierw musimy sobie poradzić ze wszystkimi pozasportowymi sprawami.

Rozmawiała Ilona Berezowska

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce